Marek Migalski przyjął propozycję startu w wyborach do Senatu. Jak wyjaśnił na Facebooku, zrobił to z dwóch powodów. Jednym z nich była informacja o tym, że kandydatką jest żona obecnego senatora.
Marek Migalski poinformował, że będzie kandydował w okręgu 72., który obejmuje powiaty raciborski i wodzisławski, a także miasta Jastrzębie-Zdrój i Żory, oraz okoliczne gminy. Dlaczego w ogóle zdecydował się wystartować?
"To okręg, w którym od 2015 roku systematycznie wygrywa PiS – wskazują na to wyniki elekcji do Sejmu i Senatu w 2015 roku oraz wyborów prezydenckich, a także wyborów samorządowych w ubiegłym roku oraz europejskich sprzed dwóch miesięcy. I dlatego właśnie uznałem, że bez mojego udziału ten mandat na pewno przypadnie partii Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza, posłanki Pawłowicz i prokuratora Piotrowicza" – wyjaśniał Migalski na Facebooku.
W poście ocenił też swoje szanse na pokonanie kandydatki PiS w wyborach. Stwierdził, że jest to nie więcej niż 40 proc. "Warto jednak powalczyć, by mandat nie przypadł w udziale partii ograniczającej wolność i demokrację" – dodał.
Zdaniem Migalskiego wybory 13 października będą "rodzajem referendum". "Albo wybierzemy w nich polityków otwartych, tolerancyjnych, proeuropejskich, sprawnych i szanujących poglądy innych, albo zafundujemy sobie aksamitny zamordyzm" – pisał.
Migalski podał też drugi powód swojego startu w wyścigu do Senatu. "Maksymalnie się wkurzyłem i właśnie wówczas podjąłem ostateczną decyzję o przyjęciu propozycji startu, gdy usłyszałem, że kandydatką do zaszczytnego stanowiska senatora z okręgu obejmującego Wodzisław Śląski, mój rodzinny Racibórz, Jastrzębie-Zdrój i Żory (oraz okoliczne gminy) jest….żona obecnego senatora" – przyznał.
W dalszej części wpisu zapewnił m.in., że będzie intensywnie zabiegał o głosy. "Do zobaczenia na kampanijnym szlaku. Zwycięstwo jest możliwe. Bo wszystko jest możliwe" – zakończył.