Kino Quentina Tarantino ma kilka cech wspólnych. Jedną z nich są bose stopy, które pojawiają się w niemal każdym filmie słynnego reżysera. Nie każdy zwraca na to uwagę, ale sceny z pietyzmem fetyszyzujące tę część ciała to jego znak rozpoznawczy. Fani patrzą na nie z przymrużeniem oka, a dla aktorek to czasem spory problem.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
"Pewnego razu... w Hollywood" to piękna pocztówka z Fabryki Snów. Tarantino hołduje swojej ukochanej epoce w dziejach amerykańskiej kultury i pokazuje widzom swoje fascynacje. Nie zabrakło też elementów charakterystycznych dla jego filmów. Ujęcie na stopy są tak znaczące, że aż zakrawają o autoparodię.
Boso przez Hollywood
Rok 1969 to czas rozkwitu kultury hippisów, więc ludzie chodzący na bosaka nie powinni nikogo dziwić. Reżyser sprytnie wykorzystał to w filmie. – Buty i gołe stopy są bardzo ważne! Nauczyłam się tego – wspominała Arianne Phillips, kostiumograf na planie "Pewnego razu... w Hollywood".
W jednej ze scen widzimy Sharon Tate (w tej roli Margot Robbie), która wybrała się do kina na swój film. Ekscytowała się tym, że jest aktorką i chciała również poznać reakcję innych widzów. Poczuła się tak pewnie, że zdjęła buty i oparła stopy o siedzenie niższego rzędu. Widzimy je eksponowane w kadrach m.in. na tle ekranu kinowego.
– Sharon najwyraźniej nienawidziła chodzić w butach i czasem zakłada gumową opaskę na kostki. Wyglądało to jakby nosiła sandały, dzięki temu wpuszczali ją do restauracji – powiedziała "The Hollywood Reporter" Margot Robbie. – Mam tak samo! Jestem dziewczyną z Gold Coast (miasto w Australii - red.). Do wielu miejsc może tam wejść na bosaka – dodała. I faktycznie, Sharon Tate nie była miłośniczką noszenia butów.
Jeśli jesteś aktorką i chcesz grać u Tarantino, to musisz być przygotowana na pokazanie swoich stóp w filmie. Nawet jeśli się ich wstydzisz. Przekonała się o tym Margaret Qualley, która w filmie wciela się w członkinię Rodziny Mansona. W jednej ze scen wykłada stopy na deskę auta prowadzonego przez kaskadera Cliffa Bootha (Brad Pitt).
Na postać graną przez Pitta jej zaloty (i stopy) nie podziałały. Co innego, na Tarantino, który chciał takie ujęcie wbrew woli aktor korki. Qualley ćwiczyła balet, co odbiło się na wyglądzie jej stóp. Powiedziała mu, że "Quentin, to nie jest zbyt dobry pomysł". Reżyserowi to nie przeszkadzało.
– Zbyt długo nosiłam pointy (twarde baletki - red.), by mieć palce, które mogą być pokazywane światu – opowiadała w wywiadzie dla IndieWire. Za namową Tarantino i Pitta wyłożyła stopy przed szybę auta. Miało to jednak dobre strony - aktorka przyznała, że może wreszcie wyzbędzie się kompleksów. Choć tak naprawdę, nie ma powodów do wstydu.
Już wyliczono liczbę ujęć na gołe stopy w "Pewnego razu... w Hollywood". Jest ich łącznie 36. Najwięcej czasu ekranowego przypadło Margot Robbie (minuta 36 sekund), na drugim miejscu jest Margaret Qualley (minuta), na trzecim... Brad Pitt (36 sekund), a na końcu jest Leonardo DiCaprio (34 sekundy), którego stopy raz przesłaniają niemal cały kadr.
Tarantino to seryjny podofil
Stopy . Ok, może we "Wściekłych psach" nie było zbyt wielu okazji do zdejmowania butów, ale już w "Pulp Fiction" Tarantino dostarczył nam jedną z najsłynniejszych scen w historii kina. Chodzi o taniec do piosenki Chucka Berry'ego. Uma Thurman (Mia Wallace) wywija twista na bosaka razem z Johnem Travoltą (Vincent Vega). Aktor zdejmuje buty, ale czarne skarpety już nie. Może i nie wygląda w nich zbyt elegancko, ale nadrabia swoimi ruchami.
Tarantino dał się poznać nie tylko ze względu na zamiłowanie do stóp, ale też ze względu na nowatorski sposób prowadzenia dialogów. Filmowe postacie u innych reżyserów zwykle omawiają to, co się dzieje na ekranie. Co jest czasem zupełnie bezsensowne. Dlatego u Tarantino bohaterowie nawet idąc zlikwidować kolesia potrafią gadać o pozornie nieistotnych bzdetach.
Takich dialogów, które paradoksalnie są bardziej emocjonujące niż niejedna scena akcji, jest mnóstwo w "Pulp Fiction". Wybitne są te kontrastowe, wygłaszane przez Vincenta Vegę oraz Julesa Winnfielda (Samuel L. Jackson). Mianem legendy można określić historię "Royal with Cheese", ale równie dobra jest dyskusja o masażu... stóp. Zdania obu zabójców co do podtekstu seksualnego tej czynności są mocno podzielone.
W każdym kolejnym filmie Tarantino stopy w pewien sposób odgrywały jakąś "rolę". Np. w "Kill Billu" jesteśmy świadkami powrotu do zdrowia głównej bohaterki - Beatrix (Tarantino wprost kocha stopy Umy Thurman). Obserwujemy nie tylko długie ujęcie na nogi, ale i zbliżenie na palce. Jeśli do tej pory nie zwracaliście na to uwagi, to poniższy miks scen z filmów słynnego fetyszysty otworzy wam oczy.
Quentin Tarantino jest podofilem - bez dwóch zdań. To jedna z najpopularniejszych odmian fetyszyzmu. Reżyser uczynił z tego swój znak rozpoznawczy, który czasem przynosi mu niesławę. Kilka lat temu niejaka Beejoli Shah zwierzyła się znajomym w internecie ze swojego "najbardziej szalonego doświadczenia w życiu".
Pewnego razu wpadła na Quentina Tarantino w barze i wygarnęła mu to, co myśli o serii "Kill Bill". Reżyserowi spodobała się śmiałość 23-latki, zaczęli się całować, a potem zaprosił ją do swojej rezydencji. "I wtedy zaczęło się najdziwniejsze dziesięć minut w moim życiu. Moje stopy były całowane przez zdobywcę Oscara, który jednocześnie robił sobie dobrze" – napisała w mailu do swoich przyjaciół. Tarantino nie skomentował sytuacji, ale możemy się domyślać jego zdania.
Quentin Tarantino jest świadomy swojego kontrowersyjnego zamiłowania, jednak ma gdzieś opinie innych. Dobitnie pokazał to na Alei Gwiazd w Los Angeles. W 2016 roku odcisnął tam nie tylko swoje dłonie, ale i... buty (repliki tych, które nosiła Thurman w "Kill Billu"). W cemencie odbiły się też literki z podeszwy: "F-U-C-K U".