
Po odnalezieniu zwłok Piotra Woźniaka-Staraka przyszedł czas na ustalenie, jak zginął. Tym zajmują się śledczy z Olsztyna. Ale to nie tam trafi ciało biznesmena – informuje nieoficjalnie Wirtualna Polska. Zdaniem jej rozmówców tuż po odnalezieniu zwłok przez płetwonurków także doszło do sytuacji, która odbiega od protokołu.
REKLAMA
Według ustaleń Wirtualnej Polski w piątek ma się odbyć sekcja zwłok Piotra Woźniaka-Staraka. Jego zwłoki nie trafiły jednak do zakładu medycyny sądowej do Olsztyna, a jak nieoficjalnie ustalono do Białegostoku. Miały zostać tam przewiezione jeszcze w czwartek po wstępnych oględzinach. Prokuratura nie chce komentować tej informacji.
Podobnie jak faktu, że tuż po odnalezieniu ciała biznesmena nie przewieziono go do prosektorium, gdzie według przepisów następuje okazanie rodzinie, a do posiadłości Staraków nad jeziorem Kisajno.
– W przypadku Piotra Woźniaka-Staraka mieliśmy do czynienia z niestandardową procedurą. Jego ciało przewieziono na teren posiadłości rodziny. Nie można jednak mówić o złamaniu prawa. Rodzina i tak musiała zidentyfikować zwłoki. Mają przystań dla łódek, więc nie wymagało to dużego zachodu. Choć z pewnością to pewne odstępstwo – mówi portalowi Dariusz Loranty, były policjant wydziału zabójstw.
Przypomnijmy, że zwłoki Woźniaka-Staraka po ponad pięciu dniach poszukiwań, odnaleźli płetwonurkowie z Grupy Specjalnej Płetwonurków RP z Katowic. To właśnie ich zatrudniła rodzina biznesmena.
źródło: Wirtualna Polska
