Naczelnik TOPR Jan Krzysztof przyznał, że podczas akcji ratunkowej w jaskini Wielkiej Śnieżnej przebywały dwie obce osoby. Okazało się, że chciały one – we własnym zakresie – szukać zaginionych grotołazów. Ich obecność mogła być sporym zagrożeniem dla misji prowadzonej przez ratowników.
Jan Krzysztof wyjaśnił, że podczas jednego z dni akcji w jaskini ratownikom udało się zawrócić dwie obce osoby, które znajdowały się na poziomie minus 300 m. Jak podkreślił, sytuacja była naprawdę groźna i "było to zagrożenie zarówno dla naszych ratowników jak i dla nich samych".
– Bardzo bym prosił, aby nam zaufać, bo robimy wszystko co jest możliwe, z zachowaniem profesjonalnej oceny ryzyka i ze wszystkimi siłami, które można wykorzystać w takich warunkach – podkreślił.
Według informacji jedną z osób, które weszły nieproszone do jaskini, był strażak. Mężczyzna wcześniej współpracował z ratownikami TOPR. Drugą osobą był najprawdopodobniej jaskiniowy taternik.
W górach akcje ratunkowe mogę prowadzić – za zgodą resortu spraw wewnętrznych – jedynie dwie grupy: TOPR i GOPR. Państwowa Straż Pożarna ma pozwolenie na współpracowanie z obiema organizacjami.
Przypomnijmy, że w piątek odnaleziono pierwszego grotołaza i stwierdzono jego śmierć. Jan Krzysztof poinformował na konferencji prasowej, że prawdopodobnie znaleziono także drugiego grotołaza – ocenił tak na podstawie zdjęć.