Najnowszy "Newsweek" pisze o Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, jako o "Lepszej twarzy koalicji". Nie jest to zdanie samych dziennikarzy i autorki tekstu Renaty Grochal, ale także, a może przede wszystkim – polityków PO. Zdradzili oni dziennikarce, jak wyglądał wybór wicemarszałek na stanowisko potencjalnego premiera i jak do tego podchodzi Grzegorz Schetyna.
Podobno Grzegorz Schetyna zaskoczył Małgorzatę Kidawę-Błońską tym, że to ona miała zastąpić go na stanowisku potencjalnego szefa rządu – pisze Renata Grochal w najnowszym numerze "Newsweeka". W końcu wicemarszałek od zawsze uznawana była za "osobę Tuska" w PO, a Schetyna od dawna marzy o fotelu premiera.
Jednak badania opinii publicznej, które według informacji dziennikarki lider PO miał dostać na biurko wyraźnie pokazywały, że partia potrzebuje zmian i tą zmianą miała być Kidawa-Błońska.
– My naprawdę chcemy te wybory wygrać. Mamy bardzo fajnych, walecznych ludzi, ale oni chcieli nowej energii, zmiany, i Schetyna to wyczuł – mówi Renacie Grochal Kidawa-Błońska. I dodaje, że ambicje są bardzo ważne, ale przychodzi moment, że muszą zejść na dalszy plan. – Muszę oddać Schetynie, że on to robi naprawdę dlatego, że chce, byśmy zatrzymali PiS w dalszym demontażu demokracji – stwierdza wicemarszałek Sejmu.
Do wyboru były trzy kandydatury
Podobne zaskoczenie zapanowało w Domu Dochodowym nieopodal Sejmu wśród członkiń i członków PO, kiedy Schetyna przedstawił im swój wybór. – Nikt, kto chce dobrze rządzić, nie może oderwać się od ludzi. Nigdy więcej tego błędu nie popełnimy – mówił Schetyna. Wiedział, że to jedyna opcja, żeby mieć szansę wygrać z PiS.
– Do Grzegorza dotarło, że dla wielu wyborców jest obciążeniem. Tysiąc razy słyszałem, jeżdżąc po Polsce: "zróbcie coś z tym Schetyną, schowajcie go". On też to słyszał i w końcu musiał to przyjąć do wiadomości – powiedział "Newsweekowi" bliski współpracownik lidera PO.
Oprócz Kidawy-Błońskiej pod uwagę brano także prezydent Łodzi Hannę Zdanowską i prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz. Wygrała wicemarszałek Sejmu, bo od wielu lat jest w polityce krajowej. Była marszałkiem Sejmu i rzeczniczką rządu, rozpoznawalnością bije na głowę obydwie prezydentki – pisze Grochal.
"Nie kłamie i nie krzyczy"
Politycy PO podkreślają, że to idealny wybór, który stanowi ogromny kontrast dla PiS i jego lidera Jarosława Kaczyńskiego, bo "nie kłamie, nie krzyczy i jest bardzo pracowita" – twierdzi Tomasz Siemoniak.
– Jeździliśmy wspólnie po Polsce w ramach akcji "POrozmawiajmy" i pani marszałek tak zasuwała po bazarkach i ryneczkach, że czasami już nawet ja nie miałem siły. Ludzie ją bardzo pozytywnie odbierali. Ona ma w sobie taką godność i warszawskość, która nie zraża w Obornikach Śląskich – dodaje.
W kuluarach partii mówi się też o kalkulacjach Grzegorza Schetyny, który przez wybór Kidawy-Błońskiej dzieli się odpowiedzialnością za ewentualną przegraną w wyborach, dzięki czemu będzie mógł zachować stołek lidera partii. Dodatkowo jako 56-latek ma jeszcze czas, żeby zostać premierem.
Co o wicemarszałek sądzą inni politycy PO? Jak oceniają decyzję znajomi Kidawy-Błońskiej? O tym wszystkim w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Newsweek".