Żadna afera hejterska, żaden lot Kuchcińskiego, żadni Misiewicze nie zagrażają PiS tak, jak to, co rząd szykuje dla małych przedsiębiorców. Jeśli ktoś uważał, że Polacy nie będą bronić wolnych sądów, tylko własnego portfela, to nadszedł ten moment. Morawiecki z Kaczyńskim ogłosili plan uderzenia w grubo ponad 2 miliony wyborców.
"Uzależnienie składki na ZUS od dochodu" – idę o zakład, że wielu Polaków, słysząc w weekend tę obietnicę na konwencji PiS, nie zorientowało się, o co właściwie chodzi. A jeśli już, to ich reakcja poszła w zgodzie z linią rządzącej partii. Zarabiam mało, więc powinienem płacić mniejszy ZUS – tak mogli pomyśleć. "Żeby było łatwiej tym, którzy mają niższe dochody" – to z kolei uzasadnienie przedstawione przez premiera Morawieckiego. Brzmi dobrze i szlachetnie.
Dopiero teraz zaczyna do nas docierać, jak drastyczną zmianę szykuje dla małych przedsiębiorców rząd PiS. I że wcale nie będzie tak pięknie, jak obiecują politycy PiS. Przeciwnie – to, co zamierzają zrobić w sprawie pensji minimalnej (ma wzrosnąć za kilka lat do 4 tys. zł) i składek ZUS, będzie prawdziwym koszmarem. Nie chodzi o garstkę osób, wąską grupę zawodową, najbogatszych "oligarchów", których trzeba wydoić. W polu rażenia są wszyscy właściciele małych firm – nawet 2,5 miliona Polaków prowadzących jednoosobowe działalności gospodarcze.
Co im grozi? Warto pokazać to na konkretnych sumach, a nie równaniach, procentach czy banałach o "biedniejszym będzie lepiej".
To oczywiście tylko teoretyczna prognoza, bo PiS może jeszcze modyfikować swoją obietnicę, np. wprowadzając limit dochodu, od którego będą liczone składki na ZUS. Ale taki jest stan wiedzy na dziś i to wystarczy, by mali przedsiębiorcy drżeli na myśl o przyszłości. Ponad 4 tys. zł składek na ZUS przy dochodzie w wysokości 10 tys. – to się wielu w głowie nie mieści.
Mało? Dodajmy, że przedsiębiorca, który zarabia rocznie 200 tys. zł, będzie musiał wpłacić do kasy ZUS 55 tys. zamiast 16 tys. złotych (źródło: "GW"). To prawie trzykrotnie więcej! – To jest coś niewyobrażalnego. Przedsiębiorcy będą po prostu wyć, gdy te zmiany wejdą w życie – skomentował w "Wyborczej" Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
Powinni wyć już teraz. Bo PiS potraktowało ich jak krowę, z której można doić, by zarobić np. na wypłatę czternastej (!) emerytury w 2021 roku. Ktoś powie: okej, stracą najbogatsi, ale zyskają biedniejsi. Tyle że to bzdura. Jak mówił w "GW" doradca podatkowy Przemysław Hinc, zyskają tylko przedsiębiorcy z dochodem do ok. 2800 zł miesięcznie. I oni będą płacić składki o kilkanaście czy nawet kilkaset złotych niższe. A zdecydowana większość będzie płakać i płacić więcej.
Już teraz niektórzy wieszczą, że ZUS na nowych zasadach po prostu zabije małą działalność. Przestanie się opłacać. Co bardziej przedsiębiorczy przeniosą firmy zagranicę, gdzie system jest bardziej korzystny, albo np. zmienią formę prawną działalności na spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością (wypłata pensji czy dywidendy).
Wszyscy są dziś wściekli. Widać to po internetowych komentarzach. Dawno tego nie widzieliśmy. Mogli siedzieć cicho, gdy PiS robił zamach na sądy, zgodnie z logiką: mnie to (jeszcze) nie dotyczy, robię swoje, zarabiam, płacę podatki. Mogli nawet być neutralni, bo ta cała "obrona Konstytucji" ich nie grzeje. Ale teraz szlag ich trafił.
Pytanie, co z tym zrobią. Na ulice pewnie nie wyjdą, nawet swojej reprezentacji nie mają. Ale za miesiąc mogą pojawić się przy urnach. Zanim ZUS wystawi im rachunek, oni mogą wystawić rachunek PiS.