Krystyna Pawłowicz, choć jest już na finiszu swojej – jak zapowiada – ostatniej kadencji w Sejmie, dała jeszcze o sobie znać podczas wtorkowego posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Posłanka PiS zwymyślała Adama Bodnara podczas debaty nad jego spostrzeżeniami dot. poszanowania praw obywatelskich w 2018 roku.
Członkowie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka zebrali się we wtorek, żeby wysłuchać wniosków z pracy Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara w 2018 roku. Po w większości pozytywnych opiniach i ocenach posłów opozycji głos zabrała Krystyna Pawłowicz.
Posłanka PiS już na początku swojej wypowiedzi rozpoczęła frontalny atak na Adama Bodnara. Stwierdziła, że kieruje się "kryterium lewackoobyczajowym" w swojej pracy i zwraca uwagę na "osoby, które są chore seksualnie". Stwierdziła, że zajmuje się demonstrantami, którzy sprzeciwiają się obecnej władzy i słusznie są karani przez policję.
Kiedy posłowie opozycji prosili, żeby Pawłowicz powstrzymała się od takich uwag, posłanka nie poprzestawała i dalej ciągnęła swój wywód. Uciszających ją posłów skutecznie pozbawiał głosu poseł Stanisław Piotrowicz, przewodniczący komisji.
– Jest pan wyjątkowym szkodnikiem i ja osobiście, jeżeli będziemy podejmowali jakąś uchwałę, będę przeciwko przyjęciu informacji rzecznika antypolskiego – mówiła dalej Pawłowicz. Wtedy włączyła się obecna na sali dr Hanna Machińska, zastępczyni RPO i zwróciła uwagę posłance. Ta w tym momencie wpadła w furię.
– Proszę nie przeszkadzać pani doktor, teraz ja mówię! Mówi poseł! Jak skończę, będzie pani mówiła! – krzyczała Pawłowicz. Sytuacja ostatecznie się w końcu uspokoiła, a Adamowi Bodnarowi nie dano prawa głosu, żeby ustosunkował się do "wywodów" Krystyny Pawłowicz.