Według "Gazety Wyborczej" szef stowarzydzenia Lex Super Omnia, który krytycznie podchodzi do działań obozu "dobrej zmiany", znalazł się na celowniku Prokuratury Krajowej. Ta przeglądała akta jego rodziny dotyczące spraw sądowych. – To inwigilacja – mówi Krzysztof Parchimowicz.
Prokuratura Krajowa, jak pisze "Wyborcza", wszczęła postępowanie dotyczące podejrzeń złożenia fałszywego oświadczenia majątkowego przez Krzysztofa Parchimowicza. Sąd w Sulęcinie informował prokuraturę m.in. o sprawach związanych z matką prezesa Lex Super Omnia.
Parchimowicz nie wiedział nic o dotyczącym jego rodziny postępowaniu. – Traktuję to jako formę inwigilacji i próbę znalezienia czegokolwiek, co by pozwoliło uruchomić przeciwko mnie postępowanie karne o przestępstwo pospolite. (…) W kwestiach majątkowych nie mam nic do ukrycia – wyjaśnił.
Z informacji dziennika wynika, że śledczy byli zainteresowani jego spadkiem po rodzicach - majątek otrzymał brat prokuratora. – Może im się nie mieści w głowie, że są rodziny, które nie żrą się o pieniądze? – zauważył. Parchimowicz uważa jednak, że sprawa może mieć związek ze stowarzyszeniem LSO, które otwarcie wspiera walkę o niezależne sądy.
Dziennikarka "Wyborczej" wysłała zapytanie do Prokuratury Krajowej dotyczące tego, kto był inicjatorem postępowania w sprawie oświadczeń majątkowych prezesa zarządu LSO. Jak się okazało, prokurator PK wydał "zarządzenie o odmowie udostępnienia akta spraw".
Prokuratura Krajowa zagroziła dziennikarce, pisząc: "Jeśli zapowiadany tekst opublikuje Pani bez uwzględnienia w nim odpowiedzi i stanowiska Prokuratury, traktujemy zaś jako próbę ominięcia Ustawy – Prawo Prasowe, która zobowiązuje dziennikarzy do zachowania szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, w tym zwłaszcza sprawdzania zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości".