"Piłsudski" to przede wszystkim opowieść o człowieku – tak zapowiadał swój film reżyser Michał Rosa. Uchwycenie tej wielowymiarowej postaci w różnych aspektach życia nie do końca się powiodło. Biografia jest chaotyczna, a jedyne co ją trzyma w ryzach, to niespodziewanie Borys Szyc.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Akcja filmu rozpoczyna się w 1901 r. - od ucieczki ze szpitala psychiatrycznego, a kończy krótkim epizodem w 1918 roku - orędziem do narodu. W międzyczasie obserwujemy akcje bojówek PPS, rozłam w samej partii, czy formowanie słynnych Legionów. To najbardziej różnorodny i burzliwy okres nie tylko w życiu politycznym, ale i prywatnym Józefa Piłsudskiego. Co zatem mogło pójść nie tak...
Marszałek zasługuje na lepszy film
Biografia Józefa Piłsudskiego jest na tyle barwna, ekscytująca i niejednoznaczna, że aż się prosi o awanturnicze kino akcji w stylu filmów Guya Ritchiego, gdzie główny bohater miałby siłę, charyzmę i szaleństwo w oczach podobne do Ragnara Lodbroka z serialu "Wikingowie". Na taki film widzowie czekają od lat, bo tylko w "superbohaterski" sposób można uchwycić tak złożoną postać z tak bogatym życiorysem.
Piłsudskiego ze szkoły kojarzymy przede wszystkim jako smutnego pana z sumiastym wąsem, który pomógł odzyskać Polsce niepodległość. Tymczasem "Ziuk" ponadto był zawadiaką-terrorystą o bujnym życiu uczuciowym. Ukazanie go od tej strony było więc planem ambitnym. Jak wyszło w praniu? Nudno.
Moja droga po bułki do sklepu jest bardziej emocjonująca niż pokazana w filmie ucieczka ze szpitala psychiatrycznego. Podobnie jest ze sceną napadu na pociąg - już westerny sprzed ponad pół wieku były bardziej widowiskowe. Nie napiszę nic o ewentualnej widowiskowości walk I WŚ, bo ich po prostu nie było. Nie wiem na co poszło to 15 milionów złotych.
Chaos niekontrolowany
Lepiej poradzono sobie w sferze prywatnej. I choć postać Piłsudskiego i relacje z innymi zostały napisane powierzchownie, to nie pominięto jego mrocznej strony, by nieco odbrązowić postać z pomnika. Dla wielu to może być zaskoczenie, ale "Piłsudski" jest znośny głównie za sprawą Borysa Szyca, który wyciska ze swojej postaci wszystkie soki.
Niestety ten film nie miał prawa się udać, parafrazując slogan z plakatu, ze względu na scenariusz i brak pomysłu na płynną narrację. Fabuła jest poprowadzona epizodyczne - jak kolejne akapity na Wikipedii. Skacze pomiędzy bezpośrednio niepowiązanymi wydarzeniami - spoiwem są plansze z mapką i wyjaśnieniem kontekstu historycznego.
Mamy więc np. scenę z Piłsudskim w Tatrach, dopada go lawina i naglę cyk, ni stąd ni zowąd przenosimy się o kilka lat do przodu.Tak się już nie robi filmów, a tło powinniśmy dedukować m.in. z dialogów. Zabieg użyty w "Piłsudskim" to pójście na łatwiznę i obraza dla inteligencji widza - nawet dla nieobeznanych uczniów szkół, pod których ten film jest prawdopodobnie kręcony.
A szkoda, bo "Piłsudski" miał aspiracje i ciekawe momenty, jak scena demonstracji na placu Grzybowskim, potraktowane po macoszemu zamachy, czy wątek trójkąta miłosnego pomiędzy Ziukiem, żoną Marią i kochanką Aleksandrą Szczerbińską. Jednak żaden z bohaterów drugoplanowych nie miał jak się wykazać, bo zabrakło dla nich czasu ekranowego. Film sprawia wrażenie skompresowanego serialu, bo tylko w formie odcinkowej materiał wyjściowy mógłby się sprawdzić.