
Reklama.
W rozmowie z Radio Times Bean przyznał, że często pyta scenarzystów i reżyserów o plany, jakie ci mają związane z odgrywaną przez niego postacią. – Odrzuciłem różne propozycje. (…) Wszyscy wiedzą, że mój bohater umrze, bo akurat ja gram tę rolę. Dlatego musiałem to ukrócić i zacząć faktycznie przeżywać, w innym przypadku wszystko stałoby się zbyt przewidywalne – powiedział.
Zdarzało się tak, że aktor przekonywał twórców filmów do tego, aby jego postać pod koniec przeżywała. Wolał, aby jego bohater był poważnie ranny, niż martwy.
Brytyjczyk dodał też, że był bardzo zadowolony ze śmierci Boromira z "Władcy Pierścieni". – Była bardzo heroiczna, triumfująca i przejmująca. Czuć było patos. Scena zwolniła, a w tle naprawdę głośno grała wspaniała muzyka (…) Byłem z tego bardzo zadowolony. To lepsze niż szybka śmierć –– skwitował.
Postać grana przez Beana zginęła (spoiler!) m.in. w serialu "Gra o Tron", filmie o Jamesie Bondzie "Goldeneye" oraz w "Equilibrium" z Christianem Balem.
źródło: Radio Times