"Nasz dom umiera", "nie mamy planety B" i "nie damy sobie zabrać przyszłości!" – to hasła młodzieżowego strajku klimatycznego, który odbył się w piątek w ponad 60 polskich miastach. To element światowej akcji protestacyjnej przeciw działaniom rządów i korporacji, które przyczyniają się do globalnego ocieplenia, a w konsekwencji do katastrofy klimatycznej.
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny trwa w 150 państwach na całym świecie. Protesty w poszczególnych krajach i miastach to element akcji Week for Future (ang. tydzień dla przyszłości). Młodzi mówią, że protestują przeciwko bierności polityków w obliczu katastrofy klimatycznej. "Nie ma Polski na martwej planecie" – podkreślają w swoich wpisach.
Postulaty młodych
Uczestniczki i uczestnicy strajku skierowali 6 postulatów do polityków wszystkich partii i mediów. Żądają, by politycy kierowali się wiedzą naukową w odniesieniu do klimatu, wzywają rząd do ogłoszenia stanu kryzysu klimatycznego i uzupełnienia programu szkolnego o informacje o tym zagadnieniu.
Od mediów młodzi domagają się wzięcia odpowiedzialności za uświadamianie społeczeństwa o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą kryzys klimatyczny i poświęcenie sprawie dużo uwagi, a także relacjonowanie sprawy językiem "odzwierciedlającym wagę problemu".
Strajkujący chcą także, by parlament powołał ekspercką i niezależną radę klimatyczną, żądają też, by rządzący przeprowadzili sprawiedliwą transformację gospodarczą w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych.
Tydzień strajku dla klimatu rozpoczyna się 20 września, bo to właśnie tego dnia w Nowym Jorku odbywa się szczyt klimatyczny Organizacji Narodów Zjednoczonych. Przed siedzibą ONZ protestować będzie nastoletnia obrończyni klimatu ze Szwecji Greta Thunberg.