"Gej Waldek. Czy LGBT to ideologia neomarksistowska?" – pyta na swojej okładce "Tygodnik Solidarność". Waldek to Waldemar Krysiak. Jeszcze kilka lat temu publicznie fantazjował o orgii, teraz dostał łamy w konserwatywnej prasie. Za co polska prawica pokochała Waldemara Krysiaka?
Jest rok 2015. Marzeniem Waldemara Krysiaka jest tytuł Mr. Bear Poland. To konkurs piękności dla brodatych, postawnych i puszystych mężczyzn, którzy sami siebie nazywają miśkami, organizowany przez stowarzyszenie ludzi LGBT. Krysiak wykonuje taniec z ręką w majtkach i zdobywa drugie miejsce.
Za cztery lata zostanie publicystą konserwatywnego "Tygodnika Solidarność", będzie się też pojawiał u braci Karnowskich, teraz jednak udziela wywiadu organizatorom konkursu Mr. Bear Poland. Opowiada o swoim bezpruderyjnym występie i o tym, że liczył na orgię po zakończeniu imprezy. Grupowego seksu jednak nie było, bo – ubolewa Krysiak – Polacy są zbyt powściągliwi. Nie tak skończyłoby się to w Berlinie, gdzie mieszka. Teraz w rozmowie z naTemat mówi, że dwie wzmianki o orgii były tylko półżartem.
Rok 2019. Krysiak staje się rozpoznawalny na prawicy – robi karierę m.in. na utyskiwaniu na... rozwiązłość gejów. Dotychczas robił to na Facebooku, we wrześniu zyskuje jednak kolejne forum. "Mam od dzisiaj bloga na tysol.pl! Serdecznie dziękuję Redakcji strony za uczynienie tego możliwym! Domów nigdy za wiele, tutaj też więc zostaję" – pisze Krysiak na swoim fanpejżdżu. W pierwszym tekście pisze o tym "jak działa LGBT" – materiał ilustruje wypowiedziami wyniesionymi z zamkniętej grupy wsparcia dla osób transpłciowych, którą zinfiltrował.
Skąd ta zmiana przekonań? – Kilka lat temu byłem naiwnym optymistą, który wierzył we frazesy aktywistów LGBT, ale konfrontacja z rzeczywistością po przeprowadzce do Berlina zweryfikowała moja poglądy, które w konsekwencji tego uległy zmianie – mówi naTemat Krysiak. To tam miał się przekonać o rozwiązłości gejów.
Fejm
Cyfrowych łamów Krysiak nie dostaje jednak ot tak sobie. Prawie rok temu założył na Facebooku stronę "Gej przeciwko światu", gdzie dzieli się swoimi przemyśleniami i tropi "ideologię gender", "ideologię LGBT" i "ideologię neomarksistowską". U swoich fanów wzbudza wesołość m.in. tym, że określa "Gazetę Wyborczą" mianem "Gazety Bez Napletka", wyśmiewa osoby z nadwagą i drwi z aktywistów LGBT i feministek, a także wszystkiego, co jego zdaniem nie jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem, którego sam – jak twierdzi – jest przedstawicielem.
Mimo niechęci do działaczy równościowych sprzeciwia się jednak na Facebooku homofobicznej przemocy fizycznej, która ich dotyka. Równolegle pokazuje to, co uznaje za absurdy w Berlinie. Z Polski wyjechał 11 lat temu, jako 18-latek. W wywiadzie dla Mr. Bear opowiada o tym, że studiował w Bernie, ale Szwajcaria choć piękna – znudziła go. Przeniósł się do Niemiec – na uczelnię w Poczdamie. "Zajmuję się tam psychoneurolingwistyką, czyli w jaki sposób człowiek uczy się języka, w jaki sposób uczą się dzieci; czy proces nauki języka u dzieci różni się od nauki języka u dorosłych. Poza studiami zajmuję się fotografią" – mówił w 2015 roku.
Teraz na YouTube można znaleźć jego filmy wideo, w których mówi o różnicach biologicznych między kobietami i mężczyznami (uważa, że są atakowane), krytykuje marsze równości i osoby transpłciowe. Jego fanpage czasowo znika z Facebooka właśnie za transfobię.
Zmiana
Na pytania o zmianę poglądów – dość radykalną, biorąc pod uwagę wypowiedzi o orgiach i erotyczny taniec na scenie – Krysiak reaguje nerwowo. – Rozumiem, że szuka pani "skandalu", ale nie wiem, czy to się pani uda w oparciu o ten fragment – pisze w odpowiedzi na pytania na mesendżerze.
Wraca do "półżartu". – Nie widziałem szkodliwości zdrowotnej, psychicznej i socjalnej udziału w orgiach, mój udział w jednej z nich – w 2015 roku, zaznaczam – był teoretyczną możliwością zależną od wielu faktorów. To, że orgia się nie wydarzyła, nie było jednak żadnym problemem – przekonuje Waldemar Krysiak. Dodaje, że mnie kojarzy i pyta, czy jestem pewna, że nie mam się czego wstydzić. Gdy zadaję mu pytanie, czy to groźba, kończy rozmowę na czacie. Jak się potem dowiaduję od jednego z anonimowych rozmówców, nie jestem jedyną osobą, której coś takiego mówi. – To jego standardowy tryb reagowania – słyszę.
Może jednak przemiana Krysiaka nie była tak dramatyczna, jak się wydaje? Tak wynika z tego, co mówi Kamil (prawdziwe imię i nazwisko znane redakcji), mężczyzna który miał styczność z Krysiakiem na Facebooku jeszcze zanim ten zdobył tytuł wice Mr. Bear Poland 2016. Krysiak drwił z jego... wagi. "Fatshamingował mnie na grupie (o ironio) dla miśków" – mówi naTemat Kamil. Od tego czasu nie wchodził z Krysiakiem w dyskusję, ale śledził jego aktywność na forach internetowych.
– Na siłę szuka akceptacji i atencji. Nie pomogły kontrowersyjne wypowiedzi na Facebooku. Nie pomógł tytuł Mr. Bear. To teraz robi coś żeby znów zwrócić na siebie uwagę. Ciężko mi tu orzec na ile są to obliczone działania, a na ile miotanie się człowieka, który nie radzi sobie ze sobą – mówi Kamil. I ocenia, że to zachowanie z gatunku tych, jakie prezentuje poseł Krystyna Pawłowicz.
Inny moment rozpoczęcia ataków personalnych wskazuje Tomasz Siara, prezes stowarzyszenia Bears of Poland. To jeden z aktywistów LGBT, którzy kojarzą Krysiaka – całkiem spora grupa nie wie o kogo chodzi. Siara nie zasiadał we władzach organizacji, gdy Krysiak zdobył tytuł, bo był wtedy działaczem organizacji na Dolnym Śląsku, ale pamięta, że jako Mr. Bear Poland 2016 Krysiak był zaangażowany w aktywizm na rzecz ludzi LGBT. Ten sam aktywizm, który teraz potępia.
– Objawiało się to m.in. chęcią integrowania stowarzyszenia Bears of Poland z zagranicznymi społecznościami Bears m.in. z Niemiec czy Węgier – mówi naTemat Siara. Wspomina, że Krysiak był znany z liberalizmu obyczajowego. – Określał wręcz naszą społeczność jako wyjątkowo konserwatywną, jeśli chodzi o styl życia, a zwłaszcza sprawy związane z seksem. Jego zdaniem, różniły się one bardzo od tego, czego doświadczał w Berlinie – twierdzi prezes Bears of Poland.
– Przy okazji ostatnich aktywności Waldka w prawicowych mediach zaczęliśmy się zastanawiać w naszej grupie kiedy pojawiły się u niego pierwsze oznaki takiej radykalnej przemiany, wręcz o 180 stopni. Z pewnością było to po zakończeniu jego kadencji jako wice Mr. Bear Poland 2016, czyli około 2017 roku. Nasiliły się wtedy jego ataki personalne na członków naszej społeczności – tak na forum jak i w rozmowach prywatnych. Gdy administratorzy reagowali na sygnały o jego "wybrykach" i banowali jego konta z grup naszej społeczności, potrafił powracać na nie pod fałszywymi tożsamościami. Jednak podobny schemat działania każdorazowo go w końcu zdradzał i ponownie był wyrzucany z grup – mówi Siara.
Podkreśla, że tytułu wice Mr. Bear Poland 2016 nie można Krysiakowi odebrać: takiej możliwości nie przewidywał regulamin wyborów w 2015 roku, gdy "gej Waldek" startował w konkursie. Teraz przepisy zawierają już taką możliwość – właśnie przez historię z Krysiakiem.
Marketing
Zdaniem Grzegorza Miecznikowskiego, specjalisty od marketingu i otwartego geja (śpiewa m.in. w chórze LGBT+ i przyjaciół "Voces Gaudii"), nabierająca tempa kariera Krysiaka może być efektem serii przemyślanych zabiegów socjotechnicznych.
– Jeśli panu Krysiakowi chodziło o pojawianie się w mediach, to doskonale marketingowo to przemyślał i wstrzelił się w trend oraz retorykę prawicy, która szuka swoich "męczenników". I tak kreuje się właśnie Krysiak, jako osoba prześladowana za swoje poglądy, a tymi poglądami jest naśmiewanie się z osób z otyłością, slut shaming, victim shaming czy homofobia i transfobia – ocenia w naTemat Miecznikowski.
Ekspert zwraca uwagę na to, że poza wywiadem dla Mr. Bear o Krysiak praktycznie nie istniał w internecie, co zmieniło się kilka miesięcy temu, gdy pojawił się w prawicowej prasie. – To bardzo dobry ruch marketingowy albo świetne wykreowanie postaci przez innych – uważa ekspert. Jak tłumaczy, to nie byłby pierwszy przypadek wykreowania figury "prawicowego geja", na którego lubią się powoływać politycy i publicyści.
– Świat już miał tego przykład. Stany Zjednoczone również miały swojego prawicowego geja, Milo Yiannopoulosa, powiązanego finansowo z Republikanami i mediami sponsorowanymi przez tę partię. Za sukcesem Milo stał Steve Bannon, strateg samego Trumpa. Ale i to kłamstwo, jak każde, miało krótkie nogi. Upadek Yiannopoulosa był bolesny i towaryszyła mu atmosfera skandali, m.in. za promowanie pedofilii. Okazało się też, że za jego prawicowymi tekstami i tweetami stał ghostwriter. Sam Yiannopoulos wycofał się z mediów, ale spełnił swoje zadanie "jako troll Trumpa" – mówi Miecznikowski.
Faza
Bart Staszewski, reżyser i aktywista LGBT, patrzy na sprawę trochę inaczej. – Sam kiedyś byłem zagubiony, zafascynowałem się prawicą i nacjonalizmem. Miałem wtedy 16 lat i szybko to przepracowałem. Niektórym może zajmować to trochę dłużej. Ja się z tym uporałem błyskawicznie – może dlatego, że wkrótce znalazłem chłopaka?" – zastanawia się w rozmowie z naTemat.
Jego zdaniem prawica traktuje Krysiaka jak kukiełkę – podobnie jak przeciwnicy praw wyborczych kobiet traktowali antysufrażystki. – W Rosji na takich mówili "pożyteczny idiota", być może on spełnia taką rolę teraz. Gdy jest potrzeba można go pokazać i powiedzieć, że to jest dobry gej, a cała reszta nie ma racji – ocenia Staszewski. Przypomina tytuły publikacji prawicowych mediów: gej atakuje LGBT, prawicowy gej orze ideologów, gej Waldek masakruje aktywistów.
Krysiak nie idzie w swych wystąpieniach tak daleko jak arcybiskup Jędraszewski. "Komunizm i nazizm zabiły miliony, a tęczowa rewolucja jest mega wku**iajaca i tyle. To żadne porównanie. Bo co? Sprzeciwiasz się tęczowemu neomarksizmowi i co, wydaje ci się, że jesteś jak powstańcy? Weź się, człowieku, ogarnij! Medal se z kartofla możesz dać najwyżej" – pisze na Facebooku. Ale okładką "Tygodnika Solidarność" – gdzie obok tęczy widnieje sierp i młot – już się chwali.
Z rozwiązłego Berlina "gej Waldek" wracać nie zamierza. Mówi naTemat, że tego nie planuje, ale też nie wyklucza.