Zdarza się, że premier zamienia jego życie w piekło. Ich rozmowa sprawia, że twarz Arabskiego robi się blada. Po katastrofie smoleńskiej to jemu prokuratora chciała postawić zarzuty. Choć nie ma lekkiego życia, Tomasz Arabski jest w państwie "drugi po Tusku" – czytamy w najnowszym "Newsweeku".
Znajomi mówią do niego Arab. Niewielu może sobie jednak pozwolić na takie spoufalanie z Tomaszem Arabskim. Jak pisze Michał Krzymowski w najnowszym "Newsweeku", zły dzień szefa kancelarii premiera, to zły dzień dla jego podwładnych.
Michał Krzymowski uważa, że bliskie relacje Arabskiego z Donaldem Tuskiem nie kończą się na sąsiadujących gabinetach. Świadczy o tym choćby to, że "Arab" jest szefem komitetu stałego Rady Ministrów. To Arabski decyduje o tym kto, kiedy i gdzie spotka się z Donaldem Tuskiem.
Wytrawni obserwatorzy dostrzegą jednak, że jeszcze istotniejsze są ich relacje na innym boisku. Tusk i Arabski zawsze grają w jednej drużynie, gdy po godzinach spędzonych w murach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów udają się na murawę.
O tym jak Tomasz Arabski budował swoją pozycję u boku Donalda Tuska można przeczytać w najnowszym Newsweeku.
Arab jest bardzo przejęty swoimi relacjami z Tuskiem. Wystarczy, że Donald z niego zażartuje, a on od razu się zacina. Milknie, robi się smutny. Byłem kiedyś świadkiem ich rozmowy telefonicznej. Patrzę, a Tomek nagle blednie i robi się malutki.