Prawdziwe chwile grozy przeżyły pracowniczki sekretariatu prezydenta Grudziądza Macieja Glamowskiego. W czwartek wtargnął tam mężczyzna z siekierą, który sterroryzował je i prawdopodobnie chciał zabić ich szefa. Na szczęście nie udało mu się dostać do gabinetu Glamowskiego i trafił w ręce policji. Ratusz wyjawił szczegóły ataku.
Magdalena Adamowicz w styczniowym zamachu na tle politycznym straciła męża, prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. A teraz mało brakowało, żeby jej siostra straciła swojego męża, prezydenta Grudziądza Macieja Glamowskiego. Grudziądzki ratusz ujawnił szczegóły czwartkowego ataku.
Napastnik z siekierą w ratuszu
"Około godziny trzynastej do sekretariatu przy gabinecie prezydenta wtargnął mężczyzna, który siekierą sterroryzował sekretarki. Jedna z nich miała ostrze przystawione do twarzy. Tylko bardzo odpowiedzialna reakcja obu urzędniczek i zachowana przez nie zimna krew sprawiły, że napastnik nie zdołał zrealizować swojego planu i nie dostał się do gabinetu Macieja Glamowskiego" – czytamy w oświadczeniu rzeczniczki prasowej grudziądzkiego ratusza Beaty Adwent.
Według jej relacji, to właśnie pracowniczki biura zaalarmowały policję i straż miejską. Wcześniej jedna z sekretarek przekonała mężczyznę, że prezydenta nie ma w tym dniu w ratuszu, po czym ten wyszedł z budynku. Napastnik został zatrzymany przez policję przy ulicy Długiej. Ale to nie pierwszy raz w tym roku, kiedy grożono prezydentowi Glamowskiemu.
Kilka dni po śmierci Pawła Adamowicza zatelefonował do centrum powiadamiania ratunkowego w Grudziądzu nieznany mężczyzna i powiedział, że znajduje się w mieście i ma zamiar zabić prezydenta. Policja szybko go namierzyła. Okazało się, że to pijany 53-latek, który od prokuratury dostał zakaz zbliżania się do Glamowskiego. Toczy się także wobec niego sprawa w sądzie.
Sprawa na tle nienawiści
Rzeczniczka grudziądzkiego ratusza nie ma wątpliwości, że sprawa ataku na ratusz Glamowskiego ma związek z samonakręcającą się spiralą nienawiści w Polsce.
"Nieustannie znajdują się ludzie, którzy regularnie sączą swoją nienawiść i swoją agresję. Prędzej, czy później ten przekaz trafia na podatny grunt szaleństwa, albo zwyczajnego zła. Tym razem całe zdarzenie skończyło się sytuacją bezpośredniego zagrożenia życia i przerażeniem. Jednak karmiciele nienawiści są i pozostaną aktywni. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości" – pisze Adwent.
W podobnym tonie skomentowała sprawę prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Zapytała retorycznie na Twitterze, "co się dzieje z ludźmi" i zadeklarowała, że "nie chce takiej Polski".