
Jacek Żakowski uważa, że nawet jeśli Tusk w końcu zrealizuje swoje obietnice i przygotuje program, który ma ograniczyć nepotyzm, na niewiele się to zda. Nepotyzm jest zjawiskiem społecznym i tak naprawdę króluje w samorządach, a tam władza premiera nie sięga.
Tam władza premiera nie sięga. Samorządowe szpitale, szkoły, domy kultury, biblioteki, straże miejskie i gminne, nie mówiąc o spółkach, to królestwo wszelkich form nepotyzmu. (...) Ale cesarstwo nepotyzmu jest tam, gdzie rząd może najmniej. W sektorze prywatnym, w nauce, w zawodach artystycznych.
Jacek Żakowski twierdzi, że samorządowy nepotyzm króluje "od wyższych uczelni po duże korporacje". Publicysta zwraca uwagę, że rodziny, koledzy, krewni i znajomi szefów nie tylko szybciej dostają pracę, ale i awansują i więcej zarabiają.
Skoro ktoś dysponuje "swoim" lub skoro właściciel na to menedżerowi pozwala, a prawo nie zakazuje, to wedle folwarcznej logiki wszystko jest w porządku. A w kapitalizmie nie jest. Bo inne są podstawowe reguły. Tam rządziło "prawo urodzenia". Tu prawo równych szans.


