Bez względu, czy komuś się to podoba, czy nie, taki jest fakt. Lewica, której nie ma dziś w Sejmie, która z kretesem przegrała wybory w 2015 roku i zaliczyła wtedy największą porażkę, dziś ma szansę wprowadzić do parlamentu kilkudziesięciu swoich polityków i stać się trzecią siłą w państwie. Choć nie ma tylu środków finansowych, co największe partie, a jej plakaty giną przy PiS i KO. Jak to zrobiła?
Po debacie w TVN pół internetu żyje nie tyle samą dyskusją, co "debatą po debacie", gdy zaproszeni do studia goście rozwodzili się zwłaszcza nad kandydatami PiS i Konfederacji. To na nich głównie skupiła się cała uwaga publicystów.
O Zandbergu, który wypadł świetnie i w sieci zbiera za to brawa, mało kto myślał.
Tymczasem lider partii Razem wyszedł ze studia i tu zadziało się coś, za co to Lewica skradła jeszcze większą uwagę internetu. Coś, co w przypadku innych koalicji dotychczas chyba się nie zdarzyło i co tylko teoretycznie można by uznać za rzecz bez znaczenia. A znaczenie jednak ma, i wielu już je dostrzegło.
"Ludzki charakter"
Pod siedzibą TVN na Zandberga czekali pozostali liderzy Lewicy: Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń. "Entuzjastycznie go dopingując.To jest ta lekkość, której brakuje Koalicji Obywatelskiej" – komentowała na Twitterze Karolina Opolska z TOK FM. O PiS nie wspominając.
– Liderzy Lewicy nie wypowiadali się, po prostu przyszli i byli. Nie było w tym nic nachalnego. A taki ludzki charakter też może być ujmujący dla wyborców – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Jacek Wódz, socjolog polityki z Uniwersytetu Śląskiego.
To tylko jeden bardzo drobny element. Ale musi być ich więcej, skoro Lewica – trzy ugrupowania bez tak silnego zaplecza, również finansowego, jak główne partie – w sondażach zyskuje 11-13 procent poparcia. W ogóle z jakąś łatwością to się dzieje. Trochę jakby po cichu, w tle rywalizacji PiS-KO, która zdominowała całą publiczną przestrzeń.
"Tylko Lewica szczerze i bez kluczenia trzyma stronę kobiet!", "Mam nadzieję że spełnią wszystko o czym mówią i co obiecują. W każdej kwestii o kościele o kobietach o LGBT itp. mój głos mają na bank, bo tylko w Lewicy teraz nadzieją" – czytam komentarze przypadkowych osób na FB.
– Mogę się mylić, ale nie zdziwiłbym się, gdyby ich wynik doszedł nawet do 15 procent. Myślę też, że będziemy mieli do czynienia z dziwnym fenomenem w następnych wyborach. To Lewica może być drugą siłą. To efekt wypalania się centrowej partii jaką jest PO. I straszliwych błędów w tej kampanii – uważa ekspert.
"U mnie wisi jeden plakat Lewicy"
Bez względu, czy jest się sympatykiem Lewicy, czy nie, nie da się nie zauważyć ich rosnącej siły w sondażach. Uczestnicy prawyborów w Wieruszowie też obstawili, że Lewica może zyskać około 13 procent głosów, a młodzież LO w Poznaniu dała jej aż 28 procent.
To wszystko dzieje się bez jakiejś agresywnej, zmasowanej akcji billboardów i plakatów. Nawet w TVP Info ich za bardzo nie atakują.
Na pewno nie wszędzie tak jest, ale internauci sami piszą: "U mnie w mieście wisi jeden plakat Lewicy, na 150 plakatów PiS", "Ja jeszcze nie widziałam ani jednego Lewicy".
A jednak wynik kilkunastu procent nie wziął się znikąd. – To jest podobny elektorat do elektoratu PO. Lewica dała im szansę drugiego wyboru. Schowała garnitur starszych polityków jak Miller i wystawiła młodych. I oni bez wyraźniej agresji pokazują elementy programu, które mają charakter bardziej nowoczesny, bardziej otwarty i europejski – mówi prof. Wódz.
Choć na konwencję wyborczą w Katowicach ściągnęli b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. I cała Polska słyszała, jak wzywał swój dawny elektorat do głosowania.
"Mam dość skakania do gardeł"
Kto głównie dziś na nich stawia? – Młodzież wielkomiejska. Starsi, sentymentalni, ludzie. A także ci, którzy boją się klerykalizmu. To, co prezentuje polski Kościół jest odstraszające. Im więcej po prawej stronie będzie prokościelnej aktywności, tym Lewica zawsze będzie zyskiwać – uważa nasz rozmówca.
Ale nie tylko. – Pal sześć PiS i PO, chyba zagłosuję na lewicę – sama tak mniej więcej usłyszałam w ostatnim czasie od paru osób. I dało to do myślenia.
– Mam już dość tego zacietrzewienia i skakania sobie do gardeł. Nawet Schetyna, który wcześniej był nijaki, teraz też zaczął się drzeć. Nie podoba mi się ten krzyk, że aby nie PiS. Lewica jest bardziej stonowana i spokojna i to mi się podoba – tłumaczyła jedna ze znajomych. A program? – Nie wszystko mi się podoba. Nie lubię rozdawnictwa. Ale podoba mi się rozdział Kościoła od państwa. I chcę czegoś nowego – odparła.
Prof. Wódz zauważa: – Lewica, jeżeli zyska, to w dużej mierze na skutek zmęczenia i zniechęcenia ludzi tym, co obydwie główne partie wyprawiają. Już jak pierwszy raz PiS wygrał zaczęło się pozycjonowanie ich w duopolu. My i ci drudzy, a reszta do kosza. Dziś ludzie myślą: niech wreszcie przestaną się wykłócać. Niech sobie nie wyliczają, że ci mają Neumanna, a ci Banasia. Przestaje ich to bawić. I poszukują czegoś nowego.
"Zdeterminowany elektorat"
A zatem mamy dwie non stop kłócące się partie, wytykanie afer, kłamstw, pogardy i w ogóle samego zła. I "tę trzecią", która z boku robi swoje. Niemal cichcem wskakując na sondażowe podium.
– Ich kampania prowadzona jest w sposób bardziej ludzki. Mnożenie zaś konwencji, jak to robi się w PiS, zaczyna być już śmieszne. Co 15 minut jest konwencja i wychodzi ten sam prezes, widać rozmach. W kampanii Lewicy zdecydowanie nie ma nachalności – uważa prof. Wódz.
Fenomen tej kampanii? W jakimś sensie na pewno. Jak pisała Anna Dryjańska, aż 100 proc. wyborców Lewicy jest zmotywowanych, by 13 października wziąć udział w wyborach. – Elektorat Lewicy jest tak zdeterminowany, że bardziej nie można. Jedyna rzecz, która pozostała jej liderom, to tego nie zepsuć – mówił w rozmowie z nią Marcin Duma, szef IBRIS, które przeprowadziło badanie.