W toruńskim okręgu wszystko jest już jasne – przeliczono 100 proc. głosów i wiadomo, kto znajdzie się w Sejmie, a kto został wyrzucony poza nawias. Wynik Krzysztofa Czabańskiego to dla niego powód do wstydu. Przewodniczący Rady Mediów Narodowych poniósł sromotną porażkę.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
5 413 – liczba głosów, jaką zdobył Krzysztof Czabański, nr 2 na toruńskiej liście PiS, to tyle co nic. Przegonił go nie tylko kandydat z miejsca pierwszego, minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, ale też i partyjni koledzy i koleżanki z miejsc o wiele odleglejszych.
Czabański gościł na antenach Polskiego Radia niemal non stop – także ostatniego dnia kampanii. Gościł (niby przypadkiem) na imprezie wyjazdowej Jedynki zorganizowanej w jego okręgu wyborczym. I wszystko na nic! Lada dzień przyjdzie odkręcić tabliczkę w sejmowych ławach...
"Szanowni Państwo, bardzo serdecznie dziękuję za współpracę w mijającej kadencji Sejmu. Dziękuję też wszystkim za pomoc w ostatniej kampanii wyborczej i za oddane na mnie głosy! Na tym kończy się moja praca w parlamencie. Serdecznie gratuluję wszystkim koleżankom i kolegom z listy PiS w Toruniu świetnych wyników" – napisał Czabański na Facebooku, gdy stało się jasne, że przegrał.
Co nie oznacza, że zniknie z polityki. Nadal będzie trzymać pieczę nad "dobrą zmianą" w państwowych mediach. "Ja nadal będę zajmować się mediami publicznymi, przewodnicząc Radzie Mediów Narodowych. Liczę na Państwa życzliwość i współpracę" – oświadczył.