Jarosław Kaczyński nie potrafił ukryć frustracji po przegranej w Senacie.
Jarosław Kaczyński nie potrafił ukryć frustracji po przegranej w Senacie. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Jarosław Kaczyński oświadczył, dlaczego jego zdaniem PiS straciło większość w Senacie. Stwierdził, że chodzi tu o "pewne reguły". – My byśmy mogli mieć dzisiaj co najmniej remis w Senacie, gdybyśmy chcieli wysuwać osoby, które z naszego punktu widzenia na to nie zasługiwały. Nasi polityczni przeciwnicy nie mają takich oporów – powiedział.

Dalej prezes PiS przekonywał, że Senat nie jest w stanie zablokować ustaw. – O to głównie chodzi. Jest w stanie tylko co najwyżej przedłużać proces legislacyjny i to jest coś, z czym się liczymy, ale będziemy także dążyli do tego, żeby Senat stał się rzeczywiście takim miejscem, gdzie ta wojna, która tak bardzo niszczy polską politykę, będzie co najmniej ograniczona albo w ogóle jej nie będzie – tłumaczył.
"Będziemy musieli postępować zgodnie z prawem"
Kaczyński próbował przekonać Polaków, że w gruncie rzeczy... jest remis 48:48. – Jeżeli chodzi o dwie koalicje polityczne, pozostali to niezależni. Jest pole do kompromisu i jakieś współpracy, przynajmniej ograniczonej. Zobaczymy, czy to się nam uda. Jeśli się nie uda, to będziemy musieli po prostu postępować zgodnie z prawem i z całą pewnością to wszystko, co uważamy za ważne, zostanie zrealizowane – dodał prezes PiS.
Remis, o którym wspomniał Kaczyński, to de facto zaklinanie rzeczywistości. Spośród czterech niezależnych senatorów, tylko Lidia Staroń wydaje się być znakiem zapytania, jeśli chodzi o wsparcie opozycji 52. mandatem. Pozostali "niezależni" to Krzysztof Kwiatkowski, Stanisław Gawłowski oraz Wadim Tyszkiewicz, więc raczej nie będą popierać PiS.