
106 tysięcy głosów – takim wynikiem może pochwalić się Lidia Staroń, która startowała w wyborach do Senatu z własnego komitetu wyborczego "Lidia Staroń - zawsze po stronie ludzi". Utrzymała w ten sposób mandat, który sprawowała w poprzedniej kadencji.
To właśnie z jej powodu Prawo i Sprawiedliwość wystawiło swojego kandydata w 99, a nie w 100 senackich okręgach wyborczych. Partia nie chciała bowiem konkurować z polityczką, która w poprzednich wyborach zdobyła najwyższe poparcie w regionie, czyli 64 tys. głosów
Moim hasłem jest: "Zawsze po stronie ludzi". Mam nadzieję, że będę robiła to, co dotychczas, czyli pracowała dla ludzi. Chcę rozwiązywać ich kłopoty, problemy. Zwróciłam uwagę na problem lichwy. W tej kadencji udało mi się sprawić, że komornicy nie są bezkarni, a spółdzielcy mają prawo do majątku. Trzeba jednak wiele rzeczy jeszcze dużo zmienić oraz dokończyć.
Obecnie w toku mam około 300 spraw. Oczywiście mam nadzieję, że zastaną one zakończone pozytywnie. W czasie obecnej kadencji udało się odzyskać mieszkania, domy czy ruchomości. Walczyłam o wiele spraw, bo właśnie po to jestem. Po to właśnie idę do Senatu. To nie jest tylko praca, to także służba. Chciałabym, żeby było lepsze prawo, a przede wszystkim chcę pomagać ludziom.
Wadim Tyszkiewicz zdobył mandat senatora w województwie lubuskim, zdobywając ponad 52 proc. głosów. Jest przedsiębiorcą, który w 2002 roku zaangażował się w politykę współtworząc Nowosolski Sojusz Niezależnych. Wtedy też został wybrany na prezydenta Nowej Soli. Tę funkcję pełnił od 17 lat. W kolejnych wyborach był popierany przez PO.
Krzysztof Kwiatkowski zdobył mandat w łódzkim okręgu wyborczym. O mandat senatora toczył zażartą walkę z kandydatem PiS Markiem Markiewiczem, który jeszcze w poniedziałkowy poranek miał przewagę nas Kwiatkowskim.
Stanisław Gawłowski, czyli senator z Koszalina. Polityk, który przez lata związany był z Platformą Obywatelską, teraz startował z własnego komitetu wyborczego KWW Demokracja Obywatelska. Taki obrót sprawy to efekt afery, w którą Gawłowski jest zamieszany. Polityk nie chciał bowiem, aby konsekwencje tej sprawy odczuli jego partyjni koledzy.