Serwisy społecznościowe stały się nieodłączną częścią życia większości z nas. Okazuje się, że często obsługujemy je "mechanicznie", bez zastanowienia. Przeszło połowa użytkowników Facebooka nie pamięta, co ostatnio "zalajkowało". Pojawia się alternatywny serwis społecznościowy - App.net, który, jak zapowiada, ma w nosie reklamodawców, stawiając na dogadzanie użytkownikom. Niestety, odpłatnie.
52 procent użytkowników portali społecznościowych nie potrafiło określić, co polubili ostatnio na Facebooku. Jedynie 18 proc. z badanych pamiętało, jaką markę w niedawnym okresie "zalajkowali". Autorem badania jest Interaktywny Instytut Badań Rynkowych. Badacze podkreślają, że to bardzo źle wróży reklamodawcom angażującym się w media społecznościowe. Choc poprzednie badania mówiły, że dzięki fanpage'om odbiorcy są w kontakcie z daną firmą i lepiej o niej myślą, teraz okazuje się, że tak naprawdę nie pamiętamy, co "lajkujemy".
Wygląda na to, że reklamodawcy powinni przemyśleć swoje strategie. Zastanawia jednak coś innego. Szczerze przyznam, nie pamiętam, co polubiłem ostatnio na Facebooku. Zapewne wielu z Was również. Zatem w dobie hegemonii Facebooka i wszechobecności mediów społecznościowych zatraciliśmy całą frajdę, jaka płynie z ich użytkowania? Nasza aktywność w nich ma charakter mechaniczny?
App.net powiewem świeżości?
Być może jest alternatywne rozwiązanie tego zagadnienia. Dalton Caldwell, założyciel Mixed Media Labs, wpadł na pomysł odmiennej wersji serwisu społecznościowego. Ma nim być App.net - alternatywna wersja Twittera, w której nie zobaczymy żadnej reklamy. Ma być wolna od wszelkich niepotrzebnych informacji, jakie zaśmiecają nasze konta na portalach społecznościowych. Niestety za członkostwo trzeba płacić. Zwykły użytkownik 50 dolarów miesięcznie, deweloper 100.
Początkowo nikt nie wróżył powodzenia App.net. Jednak udało się uzbierać potrzebne pieniądze do startu, portal ruszy już niebawem. Póki co można zarezerwować w nowym portalu swój nick z Twittera. Sam pomysł jest bez wątpienia godny pochwały. Dalton Caldwell twierdzi, że "jeśli usługa w sieci nie może cieszyć się zaufaniem użytkowników i twórców oprogramowania, to czym może?". Dlatego App.net będzie pozbawiony jakichkolwiek reklam i polowania na konsumentów. To użytkownicy są najważniejsi, a portal ma zmieniać się zgodnie z ich oczekiwaniami. App.net zapowiada się atrakcyjnie, zwłaszcza w obliczu zamieszania wokół Twittera. Nie jest już wolny od reklam, musi przecież jakoś na siebie zarobić.
Płatność za treści w sieci
Konrad Traczyk, prezes firmy Social Hackers, autor strony fejs.pl pamięta swoją dzisiejszą aktywność, lecz nie pamięta dokładnie, co "lajkował" wczoraj. – Jakby mnie ktoś zapytał, czy polubiłem określoną rzecz, to wtedy mógłbym odpowiedzieć. Na chwilę obecną, nie pamiętam – mówi. Dodaje, że Facebook stworzył nowy sposób konsumpcji. – "Lajki", "Share'y" czy inne popularne funkcje to nasza codzienność – tłumaczy. Zaznacza też, że ciężko przewidzieć przyszłość App.net.
– Traktuję App.net w kategorii eksperymentu. To dobry moment na taką inicjatywę, zwłaszcza, że nie jest on alternatywą dla Facebooka, tylko Twittera – tłumaczy Konrad Traczyk. Wokół Twittera rozszalało się medialne zamieszanie. Teraz nie będzie już wolny od reklam, zgodnie z początkowym pomysłem. Zaczyna się komercjalizować. Zaznacza, że nie da się przewidzieć, czy projekt okaże się sukcesem. – To coś zupełnie nowego, nowy serwis społecznościowy i narzędzie do komunikacji. Przecież reklama w internecie wszystkiego nie załatwi. Debata nad odpłatnością za treści w sieci trwa od lat – mówi.
Facebook? Już mnie nie bawi
Żeby mówić o powodzeniu App.net, trzeba zmienić zachowania internautów. – Dużo wody upłynie w Wiśle, zanim tego typu inicjatywy się umasowią. Zresztą App.net zdaje się być wyrazem buntu przeciw wielkim graczom internetowym. Zwłaszcza, gdy dopuścili się oni manipulacji przy "DNA" tych serwisów – przekonuje Konrad Traczyk i dodaje, że trudno powiedzieć, czy w Polsce przyjmie się taki pomysł. Przekonuje, że w polskich warunkach Twitter nie istnieje jako popularne narzędzie, a tym właśnie ma być App.net, nowym Twitterem.
– Pamiętam, co polubiłam ostatnio na Facebooku, ale z racji specyfiki mojej pracy nie jestem zwyczajnym użytkownikiem – mówi Agnieszka Morzy, medioznawca. Zaznacza przy tym, że warto spojrzeć na metodologię badania i traktować je krytycznie, jest to jednak sygnał dla reklamodawców i zwykłych użytkowników. – Rozrywka na Facebooku skończyła się w momencie wkroczenia specjalistów od budowania sieci społecznościowych czy fanpage'y. Przerodziło się to w branżę, zostało sprofesjonalizowane, a my nie mamy już frajdy nie tylko z Facebooka, ale też internetu – tłumaczy medioznawca.
Nowe oblicze internetu
Dodaje, że początkowa idea internetu była całkiem inna. Miał być sposobem na spędzanie wolnego czasu, teraz jest jednak inaczej. W internecie najzwyczajniej w świecie się nudzimy. – Internet stał się miejscem pracy – mówi Agnieszka Morzy. Jest sceptyczna w stosunku do nowego pomysłu na płatne medium społecznościowe. – Zamysł jest bez wątpienia szlachetny, serwis społecznościowy bez wszędobylskiej komercji, lecz ciężko przewidzieć, co z niego wyniknie. Wszystko zależy od tego, jak będzie się reklamował oraz jaki pakiet usług wygeneruje – tłumaczy. Dodaje jednak, że być może wprowadzi nową jakość w świat mediów społecznościowych i warto mu kibicować.
Skoro nie sprawia nam już frajdy korzystanie z Facebooka czy Twittera, może App.net jest rozwiązaniem. Jednak czy jesteśmy w stanie płacić za treści w sieci, czy też jak zazwyczaj machniemy na to ręką, przymykając jednocześnie oko na atakujące nas zewsząd reklamy?
Jak jest [Waszym zdaniem]?
Reklama.
Jarosław Kowalski
Client Service Manager w IIBR.
Przyjęło się uważać, że ‘polubienie’ fanpage’a marki jest czymś w rodzaju zostania zwolennikiem produktu czy usługi, że samo w sobie angażuje konsumenta. W przypadku niektórych profili może to być prawdą, natomiast w większości przypadków niestety nie. Polubienie profilu to bardzo często nastrój chwili, impuls, czy po prostu cena jaką trzeba zapłacić za możliwość zagrania w grę czy udział w promocji. A nastrój chwili – jak pokazuje badanie - bywa ulotny i nie pozostaje na dłużej w pamięci. CZYTAJ WIĘCEJ