
To kolejny dzień zamieszek w Chile, które wybuchły w proteście przeciwko drożyźnie i niskim płacom i emeryturom – zaczęło się od sprzeciwu wobec podwyżek cen za bilety komunikacji miejskiej. Jak się szacuje, w starciach z policją zginęło już co najmniej 15 demonstrantów, a kilkaset osób jest rannych. Zginął także Polak, który w Santiago pracował jako nauczyciel języka angielskiego, jednak jego śmierć nie jest zaliczana do oficjalnego bilansu zamieszek.
REKLAMA
To zdarzenie chilijska policja zakwalifikowała jako nieszczęśliwy wypadek. Polak zginął od broni swego teścia.
Jak relacjonuje chilijski oddział telewizji CNN, do tragedii doszło w Maipú w prowincji Santiago. Polak Mateusz Maj mieszkał tam od niedawna ze swoją żoną, Chilijką. Pracował w Wall Street Institute jako nauczyciel angielskiego.
Gdy podczas protestów w pobliżu jego domu tłum zaczął plądrować sklep, do akcji ruszył teść Polaka – były wojskowy. Miał przy sobie broń. W ten sposób chciał powstrzymać grabież. Mateusz Maj ruszył teściowi z pomocą. Niestety, podczas tej interwencji broń wystrzeliła, raniąc Polaka w głowę. Mężczyzna trafił do szpitala, ale nie udało się go uratować, zmarł po kilku godzinach.
Chilijska policja aresztowała teścia Polaka pod zarzutem nieumyślnego zabójstwa. Uznano, że śmierć obywatela polskiego nie nastąpiła w wyniku zamieszek, nie zaliczono więc jej do oficjalnego bilansu starć.
Zamieszki w Chile wybuchły w ubiegłym tygodniu. Bezpośrednim impulsem do protestów były podwyżki cen komunikacji. Demonstranci sprzeciwiają się rosnącej inflacji i pogłębiającym się nierównościom ekonomicznym i społecznym, fatalnej sytuacji w służbie zdrowia i sektorze edukacji. Dochodzi do gwałtownych, krwawych starć.
źródło: ccnchile.com
