
Niektórzy pewnie zapomnieli, że ktoś taki istnieje. W szkołach od września był istny armagedon, a jego zupełnie nie było widać, by stawał w obronie uczniów. Jego poprzednik na stanowisku Rzecznika Praw Dziecka już dawno by działał i alarmował. Tymczasem Mikołaj Pawlak pokazał właśnie, że nie wszystkie dzieci mogą szukać u niego pomocy. Jego wpis o szkole wolnej od ideologii rozpętał burzę.
Wiele osób wręcz krzyczy, że to nie jest rzecznik wszystkich dzieci. "W ogóle nie jest rzecznikiem dzieci i ich praw, w tym np. prawa do edukacji. Jest rzecznikiem ideologii", "To Rzecznik Praw Niektórych Dzieci" – punktują.
"Panie rzeczniku, bardzo proszę, niech Pan pomoże tysiącom rodziców tworzących rodziny (fundamentów tego kraju a nawet ludzkości) mieć prawo nie godzić się by ich dzieci były poddawane katolickiej propagandzie czy wpływowi tej skrajnej ideologii w polskich przedszkolach i szkołach. Niech się Pan stanowczo przeciwstawi próbom odbierania nam-rodzicom prawa do świeckich szkół i przedszkoli".
Aż prosiło się, by w ostatnich miesiącach zabrał głos. W wielu gorących sprawach, które dotyczyły dzieci, a o których od początku września media trąbiły niemal każdego dnia.
Tymczasem jego poprzednik Marek Michalak głośno alarmował o szkolnych problemach. W sprawie nadmiaru zadawanych dzieciom prac domowych. W sprawie ciężkich tornistrów i przeładowanych programów nauczania w siódmych klasach.
Czym zatem zajmuje się Rzecznik Praw Dziecka? Wielu naprawdę nie wie. W powszechnym odbiorze prawie go nie widać.
I wszystko pięknie. Tylko dlaczego część dzieci musi cierpieć przez obrońcę ich praw?
"Dlaczego pan tak bardzo nienawidzi dzieci LGBT? Jako także ich rzecznik musi Pan przecież być świadomy, że są znacznie bardziej narażone na szykany, depresję, myśli samobójcze" – zwraca się do niego jedna z internautek.
