
Któregoś dnia (który określam jako przełomowy), po kilkugodzinnych zakupach w celu zaopatrzenia rezydencji – na pytanie 'gdzie byłeś?', odpowiedziałem – 'robiłem zaopatrzenie rezydencji w kilku marketach'. Arcybiskup zareagował krzykiem: 'Nie pier**l!, rozjeżdżasz się gdzieś po diecezji, masz za dużo czasu'. Od tego dnia, Ks. Arcybiskup przestał się hamować i wielokrotnie moje odpowiedzi na pytania ucinał 'nie pier**l'
Poza stosowaniem przemocy psychicznej, Głódź miał wymagać od księży ze swojej diecezji wysokich "ofiar" pieniężnych, np. za posługę bierzmowania. Arcybiskup w podzięce od miejscowego proboszcza dostawał za nią średnio kilkanaście tysięcy złotych. Ci włodarze poszczególnych parafii, którzy dawali mniej, byli przez Głódzia szykanowani. Brak ofiarności mógł mieć także poważniejsze konsekwencje, jak np. karne przeniesienie na inną parafię, tzw. "dekret".
W reportażu pojawia się także relacja kleryka z otoczenia abp. Głódzia. Metropolita gdański miał wykorzystywać alumnów seminarium do posługiwania i zabawiania hierarchy i jego gości w trakcie przyjęć. Dla kleryków-kelnerów miały zostać uszyte specjalne czerwone kamizelki i muchy.