Reklama.
Anna Dryjańska: Denerwuje się pan przed rozprawą w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym?
Piotr Wróbel: Nie. Wszystko wskazuje na to, że przegram.
Skąd takie założenie?
Bo tak WSA orzeka w podobnych sprawach. Dlaczego w mojej miałoby być inaczej?
Bo pozyskał pan “Masę”, jednego z najważniejszych świadków koronnych po 1989 roku? Bo zlikwidował pan wiele hurtowni amfetaminy? Bo rozbił pan gang pruszkowski…?
To miłe, że pani o tym pamięta, ale to nie ma dla PiS żadnego znaczenia. Wiceminister Zieliński stwierdził, że nie mam jakichś szczególnych zasług, które pozwoliłyby mi się odwołać od decyzji o obniżeniu mi emerytury ustawą represyjną.
Represyjną?
Tak, bo ten bubel przegłosowany przez bandę dyletantów 16 grudnia 2016 roku w sali kolumnowej, ma tylko i wyłącznie taki cel. Powiem pani tak: gdyby policjanci na początku lat 90-tych zachowywali się tak jak PiS dzisiaj, to marszałkiem Sejmu byłby teraz Nikoś, a marszałkiem Senatu Pershing (gangsterzy z mafii pruszkowskiej – red.).
Ile wynosiła pana emerytura przed ustawą PiS, a ile wynosi obecnie?
Wcześniej około 2000 zł, teraz ok. 1700. Służyłem 15 lat.
300 zł miesięcznie. Więcej wyda pan na prawnika. Jest się o co bić?
To nie chodzi o te kilkaset złotych. Nie odpuszczę dla zasady. PiS okradł mnie z emerytury, na którą zasłużyłem narażając życie i zdrowie.
Za coś panu tę emeryturę obniżyli.
Za to, że uczyłem się w wyższej szkole oficerskiej w Legionowie w schyłkowym PRL-u, w latach 1986–1989. Gdybym urodził się kilka lat później, nie miałbym tego problemu.
Był pan w Służbie Bezpieczeństwa?
Przez pół roku – nie podobało mi się tam, nic się tam nie działo, więc przeniosłem się do milicji. Ale za te kilka miesięcy emeryturę obcięła mi już Platforma Obywatelska w 2009 roku. Swoją drogą obecny wiceminister Zieliński był bardzo przeciwny tamtej ustawie. Teraz jest największym zwolennikiem obcinania emerytur mundurowym. To chichot historii.
Kolejna sprawa: w lipcu 2016 roku minister Błaszczak obiecywał, że ustawa represyjna dotknie pozytywnie zweryfikowane osoby, takie jak ja, tylko za czas pracy w SB. A co się okazało pół roku później? Że PiS to zgraja kłamców, bo emeryturę obcięto mi z powodu nauki w szkole oficerskiej w niewłaściwych latach.
Dlaczego pan uważa, że chodzi tylko o “niewłaściwe lata”?
Bo przecież po 1989 roku zmienił się tylko patron szkoły. Program, przedmioty i szkolenie się nie zmieniły.
Pamięta pan wybory 4 czerwca 1989 roku?
Tak. W szkole oficerskiej wybuchła wtedy awantura, bo jak podliczono głosy w naszej komisji okazało się, że większość z nas zagłosowała na “Solidarność”. Za karę cofnięto nam potem przepustki. Tacy z nas byli komuniści! W PiS-ie brylują byli członkowie PZPR, ale to my jesteśmy oprawcy i zbrodniarze. Gdzie tu sens, gdzie logika?
Na początku transformacji milicja zmieniła się w policję, a pan…?
Trafiłem do wydziału zabójstw w Komendzie Stołecznej Policji. Robota trudna i bardzo śmierdząca.
Czy może pan opisać…?
Naprawdę nie chce pani wiedzieć, na czym polegała moja praca. Powiem tak: wielu tego nie wytrzymywało. A poza tym nie mogę o tym mówić.
Pan wytrzymał.
Szybko awansowałem. Trafiłem do Komendy Głównej Policji, do wydziału walki z przestępczością zorganizowaną. Zajmował się tym, co obecnie Centralne Biuro Śledcze, zanim stworzono tę agencję.
Został pan przykrywkowcem.
Tak, za zgodą prokuratora wszedłem w struktury świata przestępczego, by pozyskać informacje. Mówiąc krótko, byłem licencjonowanym bandytą. Prawie jak agent Tomek, tylko nie podchodziłem posłanek, ale gangsterów.
Rozumiem, że ta licencja nie była wydana bezterminowo.
Oczywiście – obowiązywała do momentu pozyskania informacji, o które nam chodziło. Potem działalność pod przykrywką się kończyła i delikwenci lądowali w więzieniu na kilka lub kilkanaście lat.
Czuje się pan skrzywdzony?
Nie skrzywdzony – zostałem okradziony przez PiS. To tego dochodzą jakieś absurdalne porównania, wyzywa się nas od UB. Jakie UB, gdy ich rozwiązywali mnie jeszcze nie było na świecie!
A jednak rusza to pana.
Daje mi to siłę do walki, jeśli to konieczne, spotkam się z nimi w Strasburgu. Jednak wielu moich znajomych mundurowych tej siły w sobie nie ma, poddają się. Wie pani, że obcięli emerytury nawet paniom, które siedziały w okienkach paszportowych? Mojej żonie na przykład. Uznano, że takie kobiety jak ona służyły pseudototalitarnemu państwu, a prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz chodzi w pisowskiej glorii i chwale. Jeszcze nie rozumieją, że sami kręcą na siebie bicz.
Co ma pan na myśli?
To, że wywalczymy sprawiedliwość – jak nie za 2, to za 4 lata. PiS przeminie, miną też czasy pani Przyłębskiej, która trzyma naszą skargę w zamrażarce. I wtedy nowa władza może dojść do wniosku, że to nie budżet państwa, tylko funkcjonariusze PiS powinni oddać pieniądze za swoje bezprawne decyzje. A może ktoś wpadnie na pomysł obcięcia emerytur ustawą depisyzacyjną?
Czyli zemsta.
Nie, proszę pani. Sprawiedliwość.