Od początku lata południowe stany USA walczą z rozprzestrzenianiem się wirusa Zachodniego Nilu. Tym razem jednak amerykańskie media donoszą o hantawirusie który doprowadził do śmierci dwóch turystów odwiedzających park Yosemite w Kalifornii. Czy to kolejne zagrożenie, z którym przyjdzie się zmierzyć Ameryce?
Amerykańskie media alarmują o nowym groźnym zjawisku epidemiologicznym, jakie pojawiło się w Kalifornii – hantawirus sin nombre, który doprowadził już do śmierci dwóch osób. Dwie kolejne są hospitalizowane. Do zarażenia dochodziło w każdym przypadku w parku narodowym Yosemite. Władze stanowe ostrzegają wszystkich odwiedzających to miejsce przed nowym zagrożeniem chorobowym.
Stan gotowości
Wirus przenoszący się na człowieka z gryzoni wywołuje najczęściej reakcję podobną do grypy. Wszyscy, u których pojawiają się podobne symptomy, a niedawno odwiedzali tamto miejsce, proszeni są o zgłoszenie się do lekarza. Władze federalne USA również są w stanie podwyższonej gotowości. Urzędnicy tłumaczą, że nie są w stanie wyśledzić każdego kto odwiedzał ten rejon, dlatego uczulają, by każdy badał ewentualne pojawiające się symptomy.
Najbardziej narażone są osoby przebywające w parku lub jego okolicach od połowy czerwca do końca sierpnia. Ci powinni poważniej podejść do ewentualnych symptomów takich jak dreszcze, bóle, mdłości czy gorączka i zgłosić się w przypadku ich pojawienia do lekarza.
Jak podaje "Guardian", to pierwsze w historii przypadki śmierci wśród wizytujących park spowodowane hantawirusem.
Sin nombre nie jest zagrożeniem
Jak mówi nam epidemiolog z Państwowego Zakładu Higieny, profesor Andrzej Zieliński, wirus znany jest od jakiegoś czasu, jednak ostatnio ustalono, że jest obecny w tamtym miejscu od dziesiątek, jeśli nie setek lat. – Z wirusem tym od lat stykali się w tamtych rejonach Indianie Pueblo. My znamy dzisiaj tego wirusa jako sin nombre. W skrajnych przypadkach wywołuje on gorączkę krwotoczną z zespołem nerkowym. To jednak rzadkość – tłumaczy ekspert.
– Wirus Hanta to problem endemiczny. Nie możemy tutaj mówić o żadnej epidemii, przesadą będzie w tej chwili nawet wysnuwanie przypuszczeń, by taka mogła się pojawić. Myślę, że dwa zgony to zdecydowanie za mało, by się czegokolwiek obawiać – wyjaśnia profesor.
Według niego prawdziwym zagrożeniem jest w tej chwili wirus Zachodniego Nilu, przenoszony przez komary. – W wyniku zarażenia nim zginęło już kilkadziesiąt osób i to już powinno dawać do myślenia. Amerykańskie służby silnie tępią komary. W przypadku sin nombre to jednak wyjątkowa przesada, często pojawiająca się w mediach. Nie mamy się czego obawiać – konkluduje profesor Zieliński.