Ona chodzi na protesty antyfaszystowskie, on bierze udział w marszach 11 listopada. Ona ogląda TVN, on TVP. Ona jest zdeklarowaną ateistką, on praktykującym katolikiem. W czerwcu Emilia i Łukasz biorą ślub. Jak żyją ze sobą i kochają się osoby o zupełnie różnych poglądach?
Anna Dryjańska: Spodziewała się pani, że tweet o jej związku z Łukaszem* wzbudzi takie zainteresowanie w internecie?
Emilia Bartkowska: Dla mnie to był wpis jak każdy inny. Nie sądziłam, że będzie tak szeroko komentowany. Coś, co na Twitterze wzbudziło sensację, dla nas jest czymś normalnym. Przecież osoby o odmiennych poglądach powinny się ze sobą dogadywać.
Internauci argumentują, że dogadywać się a brać ślub to dwie zupełnie różne rzeczy. Ostrzegają, że pakujecie się państwo w poważne kłopoty, bo różnice między wami kiedyś boleśnie dadzą o sobie znać. Często państwo słyszycie takie przestrogi?
Nie, pierwszym miejscem w którym się z tym spotkałam był właśnie Twitter. Bardzo mnie to rozbawiło. Łukasz zresztą też się z tego śmiał. Dla nas te ostrzeżenia są oderwane od tego, jak funkcjonujemy na co dzień.
Wiele osób chyba nie potrafi sobie wyobrazić jak to funkcjonowanie wygląda. Może pani o tym opowiedzieć?
Jesteśmy parą jakich w Polsce miliony. Od jakiegoś czasu ze sobą mieszkamy. W grudniu się zaręczyliśmy, a w czerwcu bierzemy ślub.
Jak i kiedy się poznaliście? Od razu między wami zaiskrzyło?
Poznaliśmy się przez Tindera. Spotkaliśmy się, spodobaliśmy się sposobie, zaczęliśmy się umawiać na kolejne randki. I tak jakoś poszło. Nic nadzwyczajnego.
Jak by pani określiła was światopoglądowo?
No cóż, ja jestem lewaczką, która głosuje na Razem, a on konserwatystą, który w wyborach do PE poparł Konfederację.
Dyskutujecie o polityce?
Oczywiście, nie moglibyśmy o tym nie rozmawiać choćby z tego powodu, że kandydowałam z Razem do parlamentu. Miał mi to trochę za złe, ale nie z powodów ideologicznych, tylko dlatego, że podczas kampanii wyborczej nie mogliśmy być ze sobą tak często, jak byśmy chcieli. Rozmawiamy o polityce, ale rzadko.
Gdy się poznaliście była już pani członkinią Razem?
Tak. Widziały gały co brały (śmiech).
Organizuje pani Marsze Równości. Co w tym czasie robi pani narzeczony? Próbuje go blokować?
Nie, zajmuje się innymi sprawami. On raczej nie uczestniczy w demonstracjach – chodzi tylko na marsz 11 listopada.
A pani wtedy…?
Ja oczywiście jestem na proteście antyfaszystowskim.
Nie ma o to do pani pretensji?
Łukasz mi trochę dokucza, pyta czy według mnie jest faszystą. Ale to takie przekomarzanie się, żadne wielkie kłótnie.
Pani narzeczony należy do jakiejś organizacji politycznej?
Nie, ale kiedyś półżartem odgrażał się, że wstąpi do Ruchu Narodowego. Powiedziałam mu, że jeśli to zrobi, to podejdę do niego na marszu z flagą Razem i pocałuję przy wszystkich kolegach. Zrobię mu taką siarę, że się skończy rumakowanie.
I co, wstąpił?
Nie, byłam skuteczna (śmiech).
Jaki serwis informacyjny państwo oglądacie?
Raczej czerpiemy informacje z internetu, a telewizję włączamy, gdy puszczają jakiś fajny film. Jeśli już jednak włączamy odbiornik po 19:00, to ja oglądam “Fakty” , a on “Wiadomości” TVP. Mimo odmiennych poglądów, klniemy pod nosem na każdy z tych programów. Czasami potem rozmawiamy o tym, co zobaczyliśmy.
Kłócicie się?
Nie, spieramy. Ale wie pani, to odświeżające. Kiedyś byłam w związku z lewakiem i we wszystkim sobie potakiwaliśmy. Teraz się nie nudzę.
Jak się dogadują wasze rodziny?
Bardzo się lubią, choć faktycznie starannie omijają politykę. Moja rodzina jest lewicowo–platformerska, a jego katolicko–pisowska. Śmiejemy się z narzeczonym, że nie można ich zostawiać samych na weselu, bo kto wie co będzie, gdy po alkoholu jeden wujek z drugim wujkiem zapomną o tej zasadzie.
To super, że się kochacie, ale co jeśli okaże się, trzeba podjąć decyzję, która zahacza o wasze odmienne światopoglądy? Na przykład gdyby zaszła pani w ciążę i okazało się, że jest ona ciężko uszkodzona? A co jeśli będziecie mieć dzieci – ochrzcicie je?
Rozmawialiśmy o takich sytuacjach. Powiedziałam narzeczonemu, że nie wyobrażam sobie donoszenia takiej ciąży, a on to zaakceptował. Z kolei w sprawie religii zawarliśmy kompromis – nasz ślub odbędzie się w kościele, ale ponieważ jestem ateistką, będzie to tzw. ślub jednostronny, czyli tylko mój narzeczony złoży przysięgę przed księdzem. Warunkiem dopuszczenia do jednostronnego śluby było moje zobowiązanie do tego, by nie przeszkadzać w katolickim wychowaniu dzieci. Przeszkadzać nie będę, ale ręki do tego nie przyłożę. Jeśli na przykład Łukasz zorganizuje chrzest dziecku, mnie tam nie będzie.
Za co kocha pani narzeczonego?
Za całokształt (śmiech). Daje mi poczucie bezpieczeństwa i wewnętrzny spokój. Spełnia moje marzenia. Na przykład gdy dowiedział się, że bardzo chcę mieć psa, to gdy tylko usłyszał, że po lesie błąka się bezdomny szczeniak, pojechał po niego i mi go przywiózł. I jak tu go nie kochać?