Marszałek Senatu Tomasz Grodzki wygłosi dziś swoje pierwsze orędzie w TVP. W wywiadzie naTemat polityk Koalicji Obywatelskiej przyznaje, że obawia się manipulacji ze strony telewizji publicznej, a także zapowiada, jak się zmieni Senat pod jego przewodnictwem.
Anna Dryjańska: Kiedy będzie można obejrzeć pana orędzie w TVP?
Tomasz Grodzki: Wszystko wskazuje na to, że dziś wieczorem. Mam nadzieję, że emisja odbędzie się zgodnie z planem.
Często ogląda pan telewizję publiczną?
Rzadko oglądam telewizję w ogóle. Praca chirurga zajmuje znacznie więcej niż 8 godzin dziennie, więc jeśli miałem czas wolny, poświęcałem go swojej rodzinie lub pasjom.
Nie obawia się pan manipulacji TVP? Jej prezes nawet nie ukrywa, że telewizja publiczna sympatyzuje z PiS.
Mam takie obawy, ale jednocześnie mam też być może naiwną wiarę w ludzi. Bardzo cieszy mnie to, że moje wystąpienie pokażą też inne media. Dzięki temu łatwo będzie wyłapać ewentualne cięcia czy inne tego typu zabiegi wokół tego oręża…
Znaczące przejęzyczenie. Pana orędzie będzie początkiem wojny w Senacie?
Proszę wybaczyć, bardzo mało spałem. Szczerze mówiąc od kilkudziesięciu godzin nie mam czasu nawet na to, by coś zjeść. Wszystkie światła rampy są skierowane na Senat, bo po raz pierwszy rządzi nim inna większość niż w Sejmie.
A odpowiadając na pani pytanie: chcę, żeby moje wystąpienie było początkiem powrotu do normalności. Żadnych rewolucji: po prostu przestrzeganie prawa i normalność.
To słowo można rozumieć na wiele różnych sposobów.
Uściślę więc: chodzi na przykład o to, by kilkusetstronicowe projekty ustaw nie trafiały do Senatu w środku nocy i nie były głosowane z samego rana, gdy członkowie izby nie mieli szansy nawet ich przejrzeć, a co dopiero przeczytać.
Zależy mi na tym, by w tej kadencji Senat był miejscem konstruktywnej, merytorycznej dyskusji, a nie areną szalejących emocji. Istotą polityki jest spór, ale chcę, by toczył się bez obrażania i nienawiści. To jest możliwe.
Ale mało prawdopodobnie biorąc pod uwagę, że z powodu różnicy większości w obu izbach parlamentu będzie dużo okazji do napięć.
Nie oczekuję tego, by Senat był idealny. Chcę, żeby był lepszy. Proszę zwrócić uwagę na to, że sam wypowiadam się stanowczo, ale w sposób, który dawniej określano jako parlamentarny. Liczę na to, że panie i panowie senatorowie przywrócą temu słowu jego właściwe znaczenie.
Co pan powie społeczeństwu w swoim orędziu?
Z oczywistych powodów nie mogę pani za dużo zdradzić przed emisją. Generalnie wierzę w tryumf jawnej prawdy nad zakamuflowanym kłamstwem. Jesteśmy winni wyborcom wyjaśnienie co pragniemy osiągnąć, a czego uniknąć w Senacie.
Mówiąc krótko chcemy w konkretny sposób poprawiać życie Polek i Polaków, a wystrzegać się stanowienia złego, nieprzemyślanego prawa. Zaczniemy od senackiej inicjatywy ustawodawczej ws. wyrównania emerytury kobietom z rocznika 1953, ale w planach jest już sporo innych rozwiązań…
Jakich?
Dotyczących zdrowia, samorządu, spraw społecznych, infrastruktury… Pracy nam nie zabraknie. Chcę, żeby ten Senat był aktywny i pisał własne projekty ustaw. Już zresztą zgłosiło się do mnie kilkoro senatorów z różnych partii, którzy chcieliby je przeprowadzić.
Czy wśród nich byli senatorowie PiS?
Nie.
Stanisław Karczewski, pana konkurent do stanowiska marszałka Senatu, został jednym z pana zastępców. Wymieniliście kilka zdań po tych pełnych emocji głosowaniach?
Rozmawiamy normalnie, jak chirurg z chirurgiem. Możemy się różnić, ale przecież nie musimy się nienawidzić.
Nie ma pan żalu do niezależnej senator Lidii Staroń, że nie poparła pana w głosowaniu na marszałka Senatu? Jako jedyna się wstrzymała, a liczył się każdy głos, bo skończyło się na 51:48.
Trudno w tym przypadku mówić o żalu, choć mieliśmy pewne ustalenia z senatorami niezależnymi. Pani senator podjęła jednak inną decyzję. Cieszę się, że przynajmniej nie poparła Stanisława Karczewskiego.
To pan zdecydował, by flagi Unii Europejskiej znowu pojawiły się obok flag Polski przed gabinetem marszałka?
Tak, to była moja pierwsza decyzja. Drobny, ale ważny gest pokazujący europejską tożsamość Polek i Polaków.
Pracownicy Senatu nie zdziwili się tym poleceniem?
Nawet jeśli tak było, to tego nie okazali i zrobili co do nich należy. Jako lekarz oczekiwałem od swoich kolegów, by ich poglądy nigdy nie przekładały się na jakość ich pracy. Tego samego wymagam od pracowników administracji Senatu.
Czy zgodziłby się pan zostać kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, gdyby jej władze pana poprosiły?