Na rynku pojawiła się absolutna nowość: biżuteria z diamentami stworzonymi w laboratorium. Czym takie syntetyczne kamienie szlachetne różnią się od powstałych głęboko pod ziemią i dlaczego właściwie mielibyśmy je kupować? Zapytajmy o to Radosława Jakociuka, prezesa zarządu firmy W.Kruk.
Redaktor Centrum Produkcyjnego Grupy na:Temat, który lubi tworzyć wywiady z naprawdę ciekawymi postaciami, a także zagłębiać się w rozmaite zagadnienia związane z (pop)kulturą, lifestyle'em, motoryzacją i najogólniej pojętymi nowoczesnymi technologiami.
Ależ ten współczesny świat jest wygodnicki i niecierpliwy… Po co kopać mozolnie w ziemi, żeby wydobyć liczący miliardy lat diament – lepiej w trymiga wyprodukować go w laboratorium…
Rzeczywiście, jeżeli punktem odniesienia ma być czas powstawania diamentów naturalnych, to mówimy tutaj o procesie wręcz błyskawicznym. Jednak pamiętajmy, że opracowanie technologii umożliwiającej tworzenie tych kamieni szlachetnych w warunkach laboratoryjnych, naprawdę nie było przedsięwzięciem szybkim i łatwym.
Pierwsze próby podjęto już w latach 50. ubiegłego wieku. Pionierzy w tej dziedzinie, tacy jak koncern General Electric, poświęcili całe dekady i ogromne środki finansowe na opracowanie technologii umożliwiającej tworzenie diamentów, które w żadnym aspekcie nie ustępują tym, które wydobywa się spod ziemi.
Dopiero w roku 2006 nowojorska firma ALTR Created Diamonds, jako pierwsza na świecie, zaprezentowała biżuterię z takimi właśnie kamieniami. Kolejny wielki przełom miał miejsce w roku 2018, gdy koncern De Beers – największy z graczy na globalnym rynku diamentów – wprowadził "laboratoryjną" linię biżuterii Lightbox.
Jak pan widzi, nasza firma, wprowadzając niedawno na rynek kolorowe diamenty New Diamond by W.KRUK tworzone w laboratoriach, weszła w bardzo świeżą niszę. Jako pierwsza sieć jubilerska w Europie pokazaliśmy pełną kolekcję biżuterii z diamentami stworzonymi przez człowieka.
Cóż, z jednej strony, jako marka z niemal 180-letnią historią, jesteśmy bardzo mocno przywiązani do tradycji. Jednak z drugiej patrzmy w przyszłość, lubimy rozwiązania naprawdę nowatorskie.
Czy mógłby pan wyjaśnić w prostych słowach, o co tak naprawdę chodzi w tej nowatorskiej technologii?
Cały proces odbywa się w specjalnym reaktorze, imitującym warunki, w jakich powstają diamenty kopalne. Efekt finalny jest diamentem o dokładnie takich samych parametrach, co kamień wydobyty spod ziemi.
Pierwsze diamenty laboratoryjne powstawały z zarodków kryształów pochodzenia tradycyjnego; maleńkich ziarenek, które wzrastały na specjalnych płytkach, umieszonych wewnątrz reaktorów. Dziś cały proces bazuje na okruchach diamentów stworzonych przez człowieka.
Ile to trwa? Stworzenie jednego kamienia zajmuje około 600 godzin, czyli – nawiązując do początku naszej rozmowy – niewiele, w porównaniu do procesów zachodzących w płaszczu ziemskich.
Jak na razie wszystko wydaje się banalnie wręcz łatwe – nic, tylko budować własny reaktor i produkować cenne kamienie.
Przede wszystkim: w branży staramy się unikać słowa "produkcja", gdyż sugeruje ono proces, który można przeprowadzać w sposób powtarzalny, niczym w dobrze zorganizowanej fabryce.
Cóż, stworzenie diamentu laboratoryjnego w znacznym stopniu jest dziełem przypadku i wiedzy eksperckiej. Nie da się ot tak zaprogramować reaktora, aby stworzył np. dwieście pięknych jednokaratowych kamieni, a następnie pójść na lunch.
Proszę sobie wyobrazić, że w przypadku diamentów bezbarwnych odrzuty stanowią aż 90 procent tego, co wyjmuje się z reaktorów. A gdy mowa o kamieniach kolorowych, sprawa wygląda jeszcze trudniej…
Tworzenie kamienia jubilerskiego o odpowiedniej strukturze, wielkości i kształcie wciąż przypomina hazard – uda się, czy nie. Gwoli ścisłości: w takich kamieniach również pojawiają się inkluzje, zanieczyszczenia wynikające właśnie z faktu, iż powstają one dzięki tym samym, odtworzonym procesom, które zachodzą w płaszczu ziemi, tylko bez porównania szybciej.
Mówimy tutaj o technologii, która pewnego dnia może zawitać nad Wisłę? Proszę sobie wyobrazić: firma W.KRUK tworzy diamenty Made in Poland, wyczarowywane z polskiego węgla.
Wizja piękna, choć w przewidywalnej przyszłości całkowicie nierealna. W tym momencie na świecie działa około 200 reaktorów, należących do zaledwie paru firm, które poświęciły na rozwój technologii olbrzymie kwoty i mnóstwo czasu.
Abstrahując nawet od tego, ile nasza firma musiałaby zainwestować w zakup podobnej technologii – a mówimy tutaj o sumach gigantycznych – pozostaje jeszcze coś innego: odpowiedni know-how, który producenci musieli zdobywać całymi dziesięcioleciami.
Gdybyśmy mieli pewność, że po roku albo dwóch osiągniemy satysfakcjonujące efekty, zapewne rozważylibyśmy takie przedsięwzięcie. Jednak w tym momencie zdrowy rozsądek podpowiada, że podobna inwestycja nie ma jakiegokolwiek sensu.
Znacznie bardziej efektywnym rozwiązaniem jest zakup gotowych diamentów od naszego dostawcy, którym jest amerykańskie przedsiębiorstwo ALTR Created Diamonds,.
No dobrze, czas na przejście od ogółu do szczegółu. Dlaczego, idąc do salonu, miałbym wybrać biżuterię z brylantami laboratoryjnymi, a nie tymi ”tradycyjnymi", kopalnymi?
Jeśli nie przekona Pana wyjątkowa czystość diamentów New Diamond by W.KRUK i ich niezwykły kolor – obok bezbarwnego, różowy i niebieski, z pewnością kluczowa będzie cena. Dziś pierścionek z jednokaratowym diamentem kopalnym kosztuje średnio 34 000 zł, a w przypadku wyboru kamienia z laboratorium około 10 000 zł mniej.
Dzięki temu w ramach swojego budżetu klient może kupić kamień znacznie większy, a przecież w świecie biżuterii rozmiar ma znaczenie. Tak samo jak unikalny dizajn oraz innowacyjne rozwiązania. Polski konsument jest coraz bardziej zainteresowany najwyższą jakością wykonania
… a do tego bardziej otwarty na wszelakie nowinki.
Dokładnie tak. Przed wprowadzeniem do sprzedaży biżuterii z diamentami tworzonymi przez człowieka nie mieliśmy pewności jak klienci przyjmą takie kamienie. Okazało się jednak, że Polki i Polacy są naprawdę otwarci na tego rodzaju nowości.
Jeżeli chodzi o średnią światową, to kamienie laboratoryjne odpowiadają za 2 do 3 procent ogólnej sprzedaży biżuterii z diamentami. Widzimy ten trend w sprzedaży u nas. Daleko nam do sytuacji, w której moglibyśmy stwierdzić: "zarobiliśmy na tej nowince tyle, że teraz możemy tylko odcinać kupony", lecz zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania.
Dysponujemy danymi dotyczącymi tego, na ile dla mieszkańców różnych części świata istotny jest fakt, czy kamień w pierścionku zaręczynowym jest pochodzenia kopalnego, czy też powstał w reaktorze. Pod tym względem największymi tradycjonalistami są Hindusi, dla których diament po prostu musi pochodzić z kopalni.
Lecz już Amerykanie przywiązują do owej kwestii znacznie mniejszą wagę. Po drugiej stronie skali znajdziemy Japończyków, bądź co bądź rozkochanych w zaawansowanych technologiach.
Europa? Tutaj wszystko dopiero się rozkręca, branża raczkuje i brak szczegółowych analiz rynku. Jednak, bazując na pierwszych reakcjach klientów W.KRUK, można zakładać, że naszym rodakom bliżej do mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, niż Indii.
Wracając jeszcze na moment do pańskiego pytania o to, co może skłaniać do zakupu kamieni stworzonych przez człowieka – kolorowe diamenty kopalne są niesamowicie rzadkie i niezwykle drogie.
Z tego względu nawet my, firma jubilerska, która od blisko 180 lat specjalizuje się w brylantach, nie ma ich w standardowej ofercie. To rodzaj kamienia, który od czasu do czasu importujemy na indywidualne zamówienie.
Dlatego nasza nowa kolekcja – w której znalazły się brylanty różowe i niebieskie – daje klientom możliwość nabycia biżuterii ozdobionej kamieniami w tak niecodziennych barwach.
Pozostając jeszcze przy klienteli młodszej – tacy ludzie przywiązują coraz większą wagę do pojęcia takiego, jak ekologia. Czy pod tym względem diamenty z laboratorium mają jakieś zalety?
Różne są metody pozyskania diamentów ze środowiska naturalnego, mniej i bardziej inwazyjne. I są też klienci, którzy otwarcie deklarują, że nie interesuje ich biżuteria z kamieniami szlachetnymi pozyskanymi z natury.
Dla nich alternatywą są diamenty typu laboratoryjnego, jako że stworzenie diamentu w reaktorze jest najmniej odczuwalne dla planety.
Oczywiście, reaktory potrzebują naprawdę sporych ilości energii. Jednak to problem, z którym można skutecznie walczyć – nasz dostawca gwarantuje, że sporą część prądu pobiera z elektrowni wiatrowej. Z czasem będzie jeszcze lepiej, w efekcie źródła odnawialne mogą pokrywać sto procent zapotrzebowania.
Kolejne z modnych dziś słów: etyczność.
Tak, to kolejny z naprawdę istotnych aspektów. Wszystkie kamienie jubilerskie w biżuterii W.KRUK kopalne pozyskujemy ze źródeł absolutnie sprawdzonych, wyłącznie od najlepszych dostawców z Antwerpii.
W naszej działalności nie ma miejsca na wątpliwości. W procesach zakupu diamentów jesteśmy na wiele sposobów zabezpieczeni przed tym, aby nie współpracować z dostawcami, których działalność może budzić jakiekolwiek wątpliwości.
W przypadku kamieni laboratoryjnych wszystko jest jeszcze bardziej jasne i przejrzyste; zwłaszcza, że rynek jest niewielki. Wiemy, że brylanty powstały w Nowym Jorku, skąd trafiły do nas, bez krążenia po świecie, przechodzenia przez ręce mnóstwa pośredników, co może utrudniać weryfikację źródła ich pochodzenia.
Na ile problematyczna jest tutaj kwestia nazewnicza oraz wszelakie konotacje z cyrkoniami, tudzież wszelakimi "niby-diamentami"?
To kwestia, z którą mierzy się cały rynek diamentów. Dziś największe konferencje jubilerskie świata organizują specjalne panele i strefy poświęcone diamentom laboratoryjnym. Nazwy syntetyczny, hodowany czy hodowlany są dyskutowane, jak również to jak skutecznie edukować ogólnoświatowy rynek konsumentów.
Również w naszym przypadku wątek nazewniczy był sprawą naprawdę złożoną. Nasi spece od marketingu naprawdę mocno głowili się nad tym, aby stworzyć określenie bardziej romantyczne, niż po prostu "diament laboratoryjny".
Było sporo ciekawych pomysłów, lecz summa summarum zrezygnowaliśmy z nich z obawy, że mogą wprowadzać klienta w błąd. Diament stworzony w laboratorium nie jest sztuczny, jest prawdziwym diamentem, który wyróżnia fakt jak został pozyskany. Klient musi mieć jasność w kwestii charakterystyki kamienia zdobiącego biżuterię, którą wybiera.
Branża jubilerska oparta jest na zaufaniu, dlatego bardzo mocno zwracamy uwagę na pełną transparentność oferty; od nazewnictwa, aż po wyraźne oznaczanie produktów.
Dlatego każdy produkt z diamentem New Diamond by W.KRUK musi odróżniać się wzorniczo od biżuterii z kamieniami kopalnymi. To właśnie po to stworzyliśmy specjalną linię "Doskonały".
Biżuteria ta zdobiona jest wyłącznie diamentami laboratoryjnymi. Inny jest kolor certyfikatu, do tego dochodzi stosowna informacja na metce. Dodajmy do tego oznaczenia na kruszcu (litery ND) i wreszcie laserowy grawerunek na samym brylancie.
Pańska firma wprowadziła niedawno jeszcze inną nowinkę: linię zapachów inspirowanych diamentami właśnie. Zastanawiam się, czy chodzi tu wyłącznie o dodatkowe źródło zarobku, czy jakąś głębszą ideę…
Wprowadzenie zapachów W.KRUK to jeden z elementów budowania marki kompletnej, zwiększania siły jej oddziaływania, wyjątkowego doświadczenia marki dla klientów. A siła i doświadczenie marki jest czymś, w co konsekwentnie inwestujemy.
O efektach mówią wyniki sprzedaży, ale też nasz wizerunek i ciekawostki takie jak ta - wie pan, że ludzie często pytają o możliwość zakupu naszych pudełek? Nie oferujemy ich oczywiście bez biżuterii, ale wiemy świetnie sprzedają się na rynku wtórnym
Doszliśmy do punktu, w którym najdłuższa na rynku tradycja w tworzeniu biżuterii stała się podstawą do tego, by iść dalej. W.KRUK specjalizuje się w zegarkach od lat 20 XX wieku, a w ostatnim czasie ogromnie rozwinęliśmy portfolio marek zegarkowych.
Reprezentujemy dziś największe legendy rynku produktów luksusowych, takie jak Rolex, Cartier i Chopard. Sukcesywnie zwiększamy ofertę z tzw. kategorii pozajubilerskiej; parę lat temu wprowadziliśmy galanterię skórzaną i wyroby jedwabne, dziś perfumy.
To posunięcia niezbędne, aby stać się marką pełną, naprawdę śmiało poruszającą się po rynku dóbr luksusowych.. W przypadku firm takich jak Cartier czy Tiffany & Co udział owych produktów pozajubilerskich sięga nawet ośmiu procent sprzedaży całkowitej, a to naprawdę dużo.
Idąc za ich przykładem, będziemy sukcesywnie powiększać ofertę. Na ten moment mogę panu zdradzić tylko tyle, że w planach są kolejne pozycje, które pomogą domknąć nasze portfolio.
Cartier, Tiffany & Co., hm… Czyżby między wierszami kryła się zapowiedź stworzenia zegarków W.KRUK? Jeżeli tak, to czy można zakładać, że pojawią się tutaj jakieś tropy polskie?
Rodzima branża zegarmistrzowska odradza się. Co prawda powoli i w niewielkiej skali, lecz fakt jest faktem. Nota bene w ostatnich latach mieliśmy nawet kilka propozycji dotyczących wejścia w kooperację z polskimi producentami czasomierzy.
Jednak naszym zdaniem prawdziwy zegarek po prostu musi być szwajcarski. Koniec i kropka. Czy pewnego dnia na rynku pojawią się zegarki W.KRUK? Dziś nie mówię ani tak, ani nie, tak jak jeszcze parę lat temu nie rozmawialibyśmy o oferowaniu w naszej biżuterii diamentów pochodzenia laboratoryjnego.
Mogę tylko powiedzieć, że wciąż będziemy zaskakiwać rynek najbardziej innowacyjnymi rozwiązaniami w jubilerstwie, nowymi kategoriami i najwyższą jakością oferowanych produktów.