"Nie miałem pomysłu na siebie, nie chciałem pracować w korporacji. Nie nadaję się do tego. Open space, maile z kopią do przełożonego. Nie pasuję" – mówił o swoich studiach Paweł "Bebech" Górski, założyciel popularnych warszawskich klubów - Placu Zabaw czy PKP Powiśle. Wielu z nas uważa, że praca w korporacji to wstyd. Za wszelką cenę nie chcemy być trybikami w wielkiej machinie, ale może nie taki diabeł straszny.
"Praca w korporacji? Nie ma nic gorszego!" – powiedziała koleżanka z redakcji, gdy usłyszała o czym piszę. Nie umiała jednak powiedzieć, dlaczego. To zresztą nie odosobniony przypadek, bo hasło "praca w korpo to wstyd" jest tak samo popularne jak bezmyślne.
Jednak taka kariera to marzenie wielu. Badanie firmy Universum wykazało, że młodzi ludzie najchętniej chcieliby pracować w Ernst&Young - uosobieniu korporacji. Tym samym zgodzić się na przesiadywanie w pracy do późnych godzin, przyjęcie korporacyjnej nowomowy i dress code'u. Poza tym muszą się przygotować na falę, jeśli nie kpin, to nieprzychylnych komentarzy. Śmieją się w internecie, w telewizji i komiksach ("Dilbert"). Nieco delikatniej z "korpoludkami" obszedł się sitcom "Camera Cafe". Dla prawicy pracownik korporacji to bez wątpienia leming.
Czy Polacy przez 20 lat względnej wolności dali w sobie zabić narodowego ducha i pozwolili usidlić swój indywidualizm w boxie 2 na 3 m harując w, nim przed ekranem monitora 12 h?! (…) KORPORACJA wyznaczy również światopogląd, nie pozwalając na publiczne okazywanie przynależności do takiego anachronizmu jak wspólnota wyznaniowa, kreując religię na prywatną sprawę każdego członka KORPO-rodziny CZYTAJ WIĘCEJ
O ile praca w korporacji nie ma jednak nic wspólnego z poglądami politycznymi, charakter może mieć spory wpływ na nasz stosunek do międzynarodowych koncernów. W powszechnej opinii aby wytrzymać w korporacyjnym kieracie trzeba mieć pewien typ mentalności.
– Nasza opinia o pracy w korporacji zależy od tego, na czym nam zależy. Jedni chcą kreatywności i niezależności, inni stabilizacji – mówi Piotr Rogowiecki, ekspert Pracodawców RP. – Dla jednych powodem do wstydu jest praca w korporacji, dla innych w administracji, a dla jeszcze innych w małej firmie. To zależy od indywidualnego podejścia – ocenia Rogowiecki. Przypomina także o tzw. przymusie ekonomicznym - z czegoś musimy się przecież utrzymywać. Przyznaje też, że jako powód do wstydu pracę w korporacjach częściej postrzegają ci, którzy, w nich nigdy nie pracowali.
– Myślę, że to podobny mechanizm myślenia jak w przypadku mercedesa. Jak mnie na niego nie stać, to mówię, że ten samochód jest do niczego – tłumaczy Rogowiecki. I wymienia powody, dla których młodzi ludzie decydują się na pracę w dużych, międzynarodowych koncernach. – Plusy to przede wszystkim przejrzystość procedur, jasna ścieżka awansu, atrakcyjne w porównaniu z innymi miejscami pracy, zarobki – podaje Rogowiecki. Przypomina, że gdy ktoś szuka kreatywnej pracy, zawsze może założyć własną firmę.
Większość jednak poprzestaje na krytykowaniu swoich kolegów jeżdżących firmowymi wozami i spędzającymi godziny w biurowcach ze szkła i stali. – Ci, którzy mówią, że praca w korporacji to powód do wstydu, najczęściej opierają się na doniesieniach o tej ciemnej stronie koncernów – mówi dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu. – Nie ma co ukrywać, że większość korporacji jest zainfekowana złymi praktykami i grozi patologicznymi zachowaniami – dodaje. I wymienia podobny zestaw minusów pracy w "korpo".
– Wstydzimy się rozmycia tożsamości. Poza tym wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nie ma tam dużych możliwości rozwoju indywidualnego. Jednak gdy pracownik korporacji czegoś się wstydzi raczej tego nie ujawnia, bo to rozbiłoby jedność wspólnoty – tłumaczy Mellibruda.
– Na głośnym manifestowaniu niezadowolenia nie zależy też kierownictwu, bo niezadowolenie jest motorem zmian, a te nie są mile widziane w takich organizacjach. Jedynym ich źródłem może być "góra". Szczególnie w Polsce, gdzie niestety korporacje nadal działają według starych wzorców i nie pozwalają na rozwój. Oczekują raczej wykonywania zadań – przypomina psycholog biznesu.
I to chyba to ostatnie jest najczęściej uznawane za powód do wstydu. W takim razie za wstyd powinniśmy uznać chodzenie do szkoły, czy poruszanie się samochodem zgodnie z przepisami. Najlepszym sposobem na wytrzymanie z "niezależnymi" znajomymi jest puszczanie ich kąśliwych uwag mimo uszu i realizowanie się poza pracą. Nie każdy ma to szczęście, że praca jest dla niego przyjemnością. Jednak gdyby każdy chciał być niezależny w pracy, mielibyśmy tylko artystów i drobnych przedsiębiorców. Piękne, ale niemożliwe.