Do skrzynek europarlamentarzystów z całej UE trafiły listy od Patryka Jakiego. Polski europoseł postanowił napisać w różnych językach o tym, po co PiS-owi reforma wymiaru sprawiedliwości. Argumentem za mają być tzw. taśmy Neumanna.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Deputowany Patryk Jaki przygotował specjalną przesyłkę. Europosłom z innych krajów przekazał materiały opisujące sprawę, którą Telewizja Polska wyciągnęła tuż przed wyborami parlamentarnymi, aby uderzyć w PO. Tzw. taśmy Neumanna nie były nowe – już wcześniej prezentowano je w tczewskich mediach.
"Po wyroku TSUE, z którego opozycja totalna jest niezadowolona - zgodnie z obietnicą do skrzynek europosłów w rożnych językach trafiają Taśmy Neummana. Czas, aby w UE zrozumieli dlaczego reforma w PL jest potrzebna" – napisał europoseł, dołączając zdjęcia pism i siebie samego przed skrzynkami europosłów.
Wpis Jakiego wywołał liczne i bardzo różnorodne reakcje. Reporter Radia Zet Jacek Czarnecki skomentował: "A fe! Donosić na Polskę? Nieładnie... taka to moralność Kalego".
Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej" skupił się mniej na treści, a bardziej na formie. I po raz kolejny wytknął mu - nazwijmy to - niezbyt perfekcyjną angielszczyznę. "Ogólnie językowy poziom tego listu ośmiesza autora, jego partię i wyborców" – ocenił.
Głos zabrał też i sam Sławomir Neumann, czyli bohater pisma przekazanego przez Patryka Jakiego. Poseł PO wyraził się mało dyplomatycznie.
"Co za dzban. Patryk lepiej zadzwoń do Banasia i o tym opowiedz w Parlamencie Europejskim" – napisał.
W taśmach sprzed dwóch lat, na których są rozmowy Sławomira Neumanna z działaczami PO z Tczewa, politycy dyskutują o obsadzie stanowisk w tym pomorskim mieście. I nie przebierają przy tym w słowach. Neumann stwierdził m.in., że "rzyga Tczewem".
Po publikacji taśm tłumaczył się, że jedyne, czego żałuje, to użytych w czasie rozmowy wulgaryzmów. Sprawa kosztowała go stanowisko – Neumann zrezygnował wówczas ze stanowiska szefa klubu PO.