Nowa minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg jeszcze dobrze nie urządziła się w swoim resorcie, a już pojawiają się co do niej pierwsze zastrzeżenia. I bynajmniej nie chodzi o to, co zrobiła jako szefowa ministerstwa, ale na jaw wychodzą jej przewinienia z przeszłości. Według "Dziennika. Gazety Prawnej" Maląg jako dyrektorka liceum miała złamać kodeks pracy.
Według ustaleń "Dziennika Gazety Prawnej" Marlena Maląg złamała przepisy w okresie, gdy pełniła funkcję prezesa spółdzielni oświatowej i dyrektora liceum ogólnokształcącego w Ostrowie Wielkopolskim. Konkretnie chodzi o art. 25 1 k.p., który – w ówczesnym brzmieniu – umożliwiał zawarcie z tym samym pracownikiem maksymalnie dwóch kolejnych umów na czas określony.
Ale Maląg miała patrzeć na kodeks pracy z przymrużeniem oka. Jej pracownicy po drugiej umowie na czas określony mieli dostawać kolejne, na takich samych zasadach, zamiast zostać zatrudnieni na czas nieokreślony. Mało tego, PiS prześwietlając kandydatkę na nową minister musiało wiedzieć o jej przewinieniach, bo wykazała je w czerwcu tego roku kontrola Państwowej Inspekcji Pracy.
PIP stwierdziła, że w placówkach wchodzących w skład spółdzielni doszło łącznie do 30 tego typu nieprawidłowości. "DGP" ustalił, że na pewno jedno z nich miało miejsce za czasów urzędowania w spółdzielni Maląg (do końca 2010 roku). Redakcja wystąpiła do sądu okręgowego o szczegółowe informacje. Z kolei biuro prasowe resortu twierdzi, że placówki oświatowe były zarządzane przez Maląg zgodnie z prawem i nie wie, co ustaliła kontrola PIP.
Przypomnijmy, że Marlena Maląg została powołana w nowym rządzie Mateusza Morawieckiego w miejsce Elżbiety Rafalskiej, która jeszcze w poprzedniej kadencji została wybrana do Parlamentu Europejskiego.