Ustępujący ze stanowiska szefa Rady Europejskiej Donald Tusk został wybrany na przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej. Zapytany przez polskich dziennikarzy m.in. o to, jakie będą jego zadania, nie omieszkał dać prztyczka Jarosławowi Kaczyńskiemu i zapowiedział, że teraz może ostrzej komentować sytuację w Polsce.
– Do wykonania jest ogromna praca informacyjna w Polsce. Często komentowanie polityki w naszym kraju koncentruje się na słupkach, a brakuje zastanowienia się, po co to wszystko. Nie ma głębszej refleksji, po co my się bijemy o tę władzę. Będę chciał się temu poświęcić i to będzie moja nowa misja, której się podjąłem tu w EPL – powiedział w rozmowie z dziennikarzami w Zagrzebiu Donald Tusk.
Ustępujący szef Rady Europejskiej został w środę wybrany tam na zjeździe EPL na jej przewodniczącego. Swoją kadencję ma zacząć od 1 grudnia. Tusk zrezygnował wcześniej z kandydowania w wyborach prezydenckich w Polsce. Dziennikarze zapytali się go, czy nie czuje, że zawiódł osoby, które go popierają.
"Zrzucę maskę nudziarza"
– Wiele osób mi kibicowało w tej roli i było rozczarowanych. Docierają do mnie takie opinie. Jest to jakiś komplement pod moim adresem – odparł Tusk i dodał, że zdaje sobie sprawę, że część Polaków straciła do niego zaufanie przez działalność mediów publicznych.
– Wiem, że mój wizerunek był rujnowany przez media publiczne. Partia pisowska na to ciężko zapracowała – stwierdził. Szef RE zapowiedział także, że będzie mógł już niedługo "zrzucić maskę obiektywnego nudziarza", co pozwoli mu "dosadniej mówić o sytuacji w Polsce i w Europie".
Ale były premier nie czekał z kąśliwym komentarzem do 1 grudnia, bo już podczas tej rozmowy zapytany wątek populistów z jego przemówienia nie omieszkał skrytykować PiS.
– Jest taka cienka granica między popularnością a populizmem. Nie dlatego tylko, że papież Franciszek mi o tym opowiadał, ale to fundamentalna sprawa dla Polski i Europy. Nie ma nic złego w tym, że polityk chce być popularny, ale nie należy przekraczać tej granicy. Mamy przykłady z przyszłości, że kiedy popularność zamienia się w populizm, traci się kontrolę nad państwem. Ja uważam, że PiS przekroczył już dawno tę granicę – tłumaczył dziennikarzom szef RE.