Tańsze tampony i podpaski? A może nawet darmowe? O nie, na to nie zgodzą się mężczyźni z Twittera. Bo przecież środki menstruacyjne to to samo co jedzenie, krem do golenia, wódka czy... amunicja. To też powinno być za darmo! To nie żart. Tak naprawdę zareagowali internauci na niepozorny tweet partii Razem. Ręce opadają.
Kiedy myślisz, że nic cię już nie zaskoczy, Wszechświat mówi "potrzymaj mi piwo" i stawia przez tobą coś, co się nie śniło filozofom. Tym razem zesłał mi i innym kobietom reakcje mężczyzn na Twitterze na tweeta parti Razem. Poszło o aborcję? Adopcję dzieci przez pary homoseksualne? Real Madryt kontra FC Barcelona? Nic z tych rzeczy. Poszło o miesiączkę.
"Nikt nie powinien płacić kilkudziesięciu złotych za artykuły higieniczne typu podpaski, pieluchy i papier toaletowy" – stwierdziła partia, podając dalej tweeta jednego z użytkowników o treści: "Dalej uważam ze tampony i podpaski powinny być darmowe. Żadna z nas nie prosiła o to, aby krwawić raz w miesiącu, więc dlaczego mamy jeszcze za to płacić".
Sensowne? Otóż nie dla wszystkich. Mimo że Razem nigdzie nie napisało, że środki menstruacyjne powinny być darmowe, a zasugerowało jedynie, że ich ceny nie powinny być aż tak wysokie, mężczyźni pod postem zrobili prawdziwą szopkę. I przy okazji dali popis niewiarygodnej ignorancji.
Płyn do golenia, amunicja, mieszkanie
Otóż ów pomysł niektórych użytkowników Twittera płci męskiej po prostu oburzył. Obraził. Zszokował. Zagotował krew. "Jesteście eko, liści używajcie" – to chyba mój ulubiony komentarz kierowany do kobiet z partii Razem. Rozpoczęła się także wyliczanka, co jeszcze powinno być darmowe. W tonie "jeśli kobiety mają takie fanaberie, to my wam pokażemy".
Co powinno być darmowe? Wszystko. Jedzenie, mydło, szczotka do włosów, płyn do golenia. Wódka. Amunicja. Wczasy. Jedzenie i mieszkanie. "Ja uważam że prostytutki powinny być darmowe. Żaden z nas nie prosił żeby czuć chuć nie co miesiąc – nawet kilkanaście razy dziennie! – napisał rozbawiony internauta. Boki zrywać.
Oczywiście nie zabrakło również mansplainingu, czyli męsplikacji w czystej postaci. Otóż niektórzy mężczyźni uznali, że wiedzą więcej o okresie od kobiet. Nieważne, że to nie oni muszą kupować sobie co miesiąc środki menstruacyjne i tak "dokładnie policzyli", ile Polki powinny na podpaski wydać. Ktoś pomylił je z wkładkami higienicznymi i uznał, że w ciągu tygodnia zużywa się 10 podpasek (serio), ale wesoło brnął w swoje tłumaczenie kobietom, że są histeryczkami, podpaski to taniocha, a oni wiedzą lepiej.
"Czysta nienawiść"
Czytając tę dyskusję, odczuwałam coraz większą złość i przerażenie. Zwłaszcza, że – nie kłamię – tego typu ignoranckie komentarze pisali jedynie mężczyźni. Kobiety nie miały z tym problemu, bo to kobiety co miesiąc dostają okres. Nie trzeba im tego tłumaczyć. Dla mężczyzn to wciąż czarna dziura, co tylko pokazuje, jak bardzo w Polsce leży i kwiczy edukacja seksualna.
Reakcje na post przeraziły również Akcję Menstruację, czyli tworzony przez cztery kobiety projekt edukujący o ubóstwie menstruacyjnym i pomagający kobietom, których zwyczajnie nie stać na podpaski, tampony czy kubeczek menstruacyjny (o czym pisała w naTemat Aneta Olender).
"Nawet przez sekundę nie pomyślałyśmy o tym, że pod owym postem może pojawić się tak ogromna fala hejtu, czy braku empatii – po prostu czystej nienawiści do drugiego człowieka... A jednak. (...) Autorów [komentarzy] zapraszamy do odwiedzenia naszej strony na Facebooku, aby przekonali się jaka różnica istnieje między tymi produktami, a darmowymi środkami menstruacyjnymi" – napisały Julia Kaffka i Emilia Kaczmarek w poście.
Czerwona plama i wstyd
A może trzeba to wszystko tym mężczyznom domagającym się darmowego jedzenia i żyletek wyłożyć wprost? Może trzeba im powiedzieć, że pół miliarda kobiet na świecie w ogóle nie ma dostępu do środków menstruacyjnych. Nie tylko w Afryce, również w Polsce. Dziewczynka niemająca podpasek nie pójdzie do szkoły. Ze wstydu i z powodu braku higienicznego komfortu.
Może trzeba im wyjaśnić, że – mimo że "podatek tamponowy", czyli VAT na środki menstruacyjne wynosi w Polsce 5 procent, a więc jest niższy niż w większości krajów UE czy w Stanach Zjednoczonych – to wciąż spory koszt, szczególnie dla kobiet ubogich, uchodźczyń, dziewcząt w domach dziecka.
Może trzeba hejterom powiedzieć, że bez środków menstruacyjnych nie da się funkcjonować? Nie wyjdziesz z domu, wiedząc, że zaraz na twoich spodniach pojawi się olbrzymia czerwona plama. A papier toaletowy szybko przecieka. Jasne, pożywienie i środki higieniczne też są kluczowe. Jednak, uwierzcie, hejterzy, spośród tych trzech rzeczy większość kobiet najpierw zajmie się swoim okresem. Dlaczego? Bo bez podpaski czy tamponu po prostu nie będą mogły normalnie funkcjonować.
To też kwestia czystej godności. Nikt nie mówi, że podpaski i tampony powinny być za darmo (chociaż w idealnym świecie powinny być). Ale mogłyby być tańsze. Mogłyby być rozdawane kobietym cierpiącym na ubóstwo menstruacyjne, co robi już Akcja Menstruacja. Mogłyby przestać być traktowane jako towar luksusowy, bez którego da się obejść.
A na koniec komentarz kobiety, który gdzieś zniknął w fali hejtu i śmieszków pod tweetem Razem.