Polacy do zagranicznych świąt i zwyczajów podchodzą raczej sceptycznie, ale jest taki dzień, który jedna wszystkich - nawet konserwatywnych tradycjonalistów. To Black Friday. Niestety, niektórzy polscy sprzedawcy wypaczają ideę tego "święta" i często zamiast szokujących promocji, jesteśmy robieni w konia.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
W 2019 roku Black Friday przypada na 29 listopada, ale wiele sklepów już wystartowało ze specjalną ofertą. Jak sprawdzić, czy serwują nam fikcyjne promocje? Rozgryzł to użytkownik Wykopu o nicku TylkoNieOn. Przygotował stronę internetową nawiązującą do słynnej serii filmów porno, ale nie dajmy się zwieść pozorom - "Fake Friday" to przydatne narzędzie.
Jak działa Fake Friday?
Internauta napisał program (a konkretnie bota), który przez kilka miesięcy chodził po popularnych sklepach internetowych z elektroniką, wydobywał z nich ceny i gromadził je w bazie danych. Dzięki temu powstała internetowa aplikacja z historią cen z ostatniego pół roku. To naturalnie pewien wycinek i nie znaczy, że w ten sposób zachowują się wszyscy sprzedawcy.
"Sklepy zwykle mają uniwersalny kod produktu, dzięki któremu algorytm wiedział, który produkt zaktualizować, a który dodać do bazy. W ten sposób powstała historia cen. Na niezbyt drogim VPSie stał sobie mój projekt, który cyklicznie odpalał web scrapery" – napisał w komentarzu.
Na stronie możemy prześledzić jak sklepy żonglowały cenami - czy produkty z czasem taniały, czy może wręcz przeciwnie drożały, a może nic się nie zmieniało. Wystarczy, że wpiszemy nazwę produktu (im dokładniejsza, tym bardziej precyzyjne wyniki), a po chwili dowiemy ile kosztował w danym w kolejnych miesiącach od czerwca włącznie.
W artykule wrzuciłem kilka zrzutów ekranu bez podawania nazwy sklepu - chodziło mi o pokazanie pewnego ogólnego trendu. Nie ma reguły i jeden produkt w jednej firmie tanieje, w drugiej drożeje, a z innym sprzętem jest z kolei odwrotnie.
Wyniki często zasmucają
Niestety nie udało mi się porozmawiać z autorem aplikacji. Skąd wiem, że strona dobrze działa? Pokazywane w wynikach linki prowadzą do poszukiwanych produktów. Sprawdziłem też cenę smartfona i odkurzacza, które kupiłem tuż przed wakacjami i zgadzały się z tymi pokazanymi na "Fake Friday" w odpowiednim sklepie. Można więc sądzić, że dane były pobierane prawidłowo.
Projekt wykopowicza możemy wykorzystać przy weryfikowaniu promocji w sklepach z elektroniką. Porównujemy aktualną cenę oferowaną z okazji Black Friday (lub zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia) z cenami na przestrzeni ostatnich miesięcy. Niekiedy może okazać się, że sklepy sprzedają produkt o wiele drożej niż w wakacje. Dopiero po nich rusza sezon zakupowy, a przedsiębiorcy to wykorzystują.
Kolejny wniosek, który sam się nasuwa jest taki, że ceny niektórych produktów są prawdopodobnie windowane przez kilka miesięcy, by sprzedawcy potem mogli je obniżyć do początkowego poziomu np. z czerwca. A my się dajemy nabrać, że przekreślona cena to promocja. Niektórzy też wciskają nam stare produkty po zawyżonych cenach.
Co nie nie zmienia też faktu, że przy wielu towarach cena faktycznie w ostatnich miesiącach malała i możemy trafić na mocne okazje. Trzeba się jednak ostro naszukać - możemy pomarzyć o tak horrendalnych promocjach jak w USA, gdzie niektóre produkty możemy dostać za 5 proc. wartości rynkowej.
Pamiętajmy też, że to tylko proste, niepozbawione wad narzędzie stworzone przez pasjonata. Daje jednak pewien wgląd w zjawisko, które wypacza ideę całą Black Friday. Z drugiej strony wiemy teraz, że najlepsze ceny w sklepach z elektroniką są często w wakacje lub tuż przed nimi.