Wysyłanie zdjęć penisów kobietom nie jest niczym zabawnym. "To przemoc", uważa nasza rozmówczyni. Co innego, gdy chodzi o związek, w którym obydwu stronom taki układ odpowiada, a co innego, gdy mężczyzna decyduje się na wysłanie obcej kobiecie takiej fotografii.
"Mam tych penisów po dziurki w nosie. Po sama kokardkę! Dość. Stop. Bal się skończył, wynocha! Wczoraj zgłosiłam sprawę na policję" – takie słowa napisała na swoim profilu na Facebooku Wiktoria Morella. To pseudonim antropolożki kultury, która postanowiła zająć się tematem antropologii seksualności.
Najwidoczniej to, co ją zainteresowało, ośmieliło też niektórych mężczyzn, albo raczej ich pobudziło. Rozmówczyni naTemat zaczęła dostawać mnóstwo zdjęć genitaliów.
– W moim odczuciu było tego bardzo dużo. Bywały takie dni, że dostawałam trzy zdjęcia, czasami cztery, ale było i tak, że odbierałam 10 takich wiadomości. Albo blokowałam od razu te osoby, albo usuwałam zdjęcia, bo nie chciałam mieć z tym nic wspólnego. Później żałowałam, ponieważ mogłam je wykorzystać, żeby gdzieś to zgłosić – opowiada Wiktoria Morella.
Taki rodzaj ekshibicjonizmu, ponieważ nie jest marginalnym zjawiskiem, dorobił się nawet specjalnego określenia "dick pics". Chodzi o sytuacje, kiedy panowie wysyłają obcym kobietom zdjęcia swoich penisów.
To też jest przemoc
Na pierwszy wpis o "dick pics" natrafiłam na profilu Wiktorii Morellii 25 listopada, czyli w Międzynarodowym Dniu Eliminacji Przemocy Wobec Kobiet. Nie był to przypadek, ani też zbieg okoliczności.
"Przemoc to nie tylko agresja fizyczna. Przemoc niejedno ma imię" – tak autorka zaczęła swój wpis poświęcony "amatorskiemu porno", którego jest tak częstą adresatką. "Nie wiem, jaki był cel tego pana. Jeśli chciał mnie podniecić, to mu się nie udało. Jeśli chciał mnie zawstydzić swoim członkiem, to jest to niemożliwe. (...) Czuję się zgwałcona. Podwójnie. Raz, bo w ogóle dostałam coś takiego. Dwa, że chwilę wcześniej rozmawiałam z tym panem o jego problemach małżeńskich" – napisała.
Wiktoria Morella przyznaje, że "dick pics" za każdym razem ją szokowały. Czuła obrzydzenie i była zniesmaczona całą sytuacją. Niektórzy panowie "chwalili się" swoim członkiem na dzień dobry, inni starali się być "subtelniejsi" i przed wysłaniem fotografii pisali: Hej! Skąd jesteś? Taka grzeczność niestety już im wystarczała, bo nie czekając na odpowiedź dodawali ów załącznik.
– Czułam się bezradna. Miałam takie idealistyczne podejście, wierzyłam, że ludzie piszą do mnie, bo potrzebują pomocy, rozmowy... Niespecjalnie się tego jednak wstydziłam, bo miałam poczucie, że nie jest to moja wina. O tej sytuacji mówiłam też osobom z mojego środowiska. Ku mojemu zaskoczeniu raczej nie dostawałam wsparcia. Niektórzy mówili rób swoje a my cię wspieramy, ale inni stwierdzali: Dlaczego się dziwisz, przecież piszesz na takie tematy... – mówi rozmówczyni naTemat.
Wcale o to nie prosiłam
Salon w którym na ścianach wisi ponad 200 zdjęć penisów. To szuka, bo tak właśnie wyglądała wystawa, którą przygotowała Whitney Bell. Artystka postanowiła upublicznić zdjęcia, które otrzymywała ona i które trafiały na skrzynki, bądź komunikatory innych kobiet.
Salę w galerii zaaranżowano na pokój przypominający ten, który jest częścią mieszkania Bell. Wszystko po to, aby podkreślić to, jak może czuć się kobieta, która jest adresatką podobnych fotografii. Podkreślić, że jest dręczona nawet we własnym domu.
Żadna z kobiet, która udostępniła zdjęcia, które otrzymała nie prosiła o nie, a wręcz dostawała je mimo tego, że go nie chciała. Wystawa w Los Angeles zatytułowana była I Didn't Ask For This: A Lifetime of Dick Pics (Nie prosiłam o to: Życie pełne zdjęć penisów).
Jestem w tych kwestiach otwarta
Nie wszystkie kobiety reagują alergicznie, gdy znajdują na swoim komunikatorze takie fotografie. Kamila, która również zgodziła się podzielić z nami swoimi doświadczeniami, uważa, że sprawa jest "dosyć złożona".
– Jeśli o te kwestie chodzi, to jestem raczej otwartą, wyzwoloną i mało pruderyjną kobietą. Był taki czas, że rozmawiałam przez serwisy randkowe z obcymi mężczyznami. Bardzo często tematem tych rozmów był tylko seks. Wielu z nich chętnie te rozmowy ilustrowało zdjęciami swoich części ciała – opowiada.
Zdaniem Kamili wszystko jest w porządku jeśli obydwie strony się na to godzą. Jeżeli po krótkim zapoznaniu decydowałam się na utrzymanie znajomości, która opierała się na seks-rozmowach i wysyłaniu zdjęć, to nie miałam nic przeciwko fotografiom penisa. Ba, przeciwko... Ja ich chciałam – podkreśla.
W sytuacjach, gdy któryś z panów wysyłał jej zdjęcie członka bez uprzedzenia, zaczynała się śmiać i była zażenowana. Myślała, że taki człowiek musi być zdesperowany i sfrustrowany, skoro uznał, że zainteresuje ją jego przyrodzenie.
Zdarzyło się też, że tę wyznaczoną przez Kamilę granicę, jej rozmówcy przekraczali. Takim przykładem jest mężczyzna z Wielkiej Brytanii, który planował wizytę w Polsce. – Była to rozmowa na pograniczu romantyzmu i erotyzmu. On dosyć jasno sygnalizował, że mu się podobam, ja byłam zachowawcza, ale zgodziłam się, że jeżeli przyjedzie to pójdę z nim na kawę. Do spotkania nigdy nie doszło, bo dostałam serię zdjęć jak się masturbuje i dochodzi – mówi Kamila.
A nóż widelec, któraś zareaguje
Dlaczego mężczyźni tak robią? Jak się okazuje część z nich w ten sposób skraca cały proces poznawania potencjalnej partnerki. Wysyła zdjęcie swoich genitaliów do np. dziesięciu kobiet i licząc się z tym, że część z nich zareaguje obrzydzeniem, liczy jednocześnie, że być może którąś uda mu się zainteresować. Ma to jednak niewiele wspólnego z erotyczną grą.
– Taka fota z zaskoczenia nigdy mnie nie podnieciła. Podniecały mnie rozmowy, gierki słowne, podchody i zdjęcia erotyczne, ale tajemnicze, a nie słabej jakości foto bladego siura, a w tle rozmemłana pościel z bazaru. Zaskakuje mnie ta śmiałość facetów, ale wiem od kilku z nich, że są również takie kobiety, które z zaskoczenia potrafią wysłać fotę cycków lub cipki – zauważa Kamila.
Niektórzy autorzy takich zdjęć, wpadają na pomysł podzielenia się tym co maja z innymi, gdy wypiją zbyt dużo alkoholu. Z kolei inni chcą w ten sposób pokazać swoją dominację nad kobietami.
Sprawa zgłoszona
"Ostatni dick pic, który otrzymałam przekroczył wszelkie granice. Moje granice. Nawet trudno mi opisać wszystkie emocje, które mną targały w ostatnich miesiącach (sic!), bo ich paleta jest tak obszerna, że pewnie wiele z nich nie ma nawet własnej nazwy" – napisała na swoim profilu w ostatnim wpisie Wiktoria Morella.
Zgłosiła sprawę na policję. Ukaranie ekshibicjonisty nie będzie jednak takie łatwe. Sprawę, w jej przypadku, komplikuje to, że dostawała wiele zdjęć od wielu mężczyzn. – Okazuje się, że takie przypadki są masowe jeśli mowa o liczbie takich zdjęć, ale mężczyźni wysyłają je do różnych kobiet, rzadko tych samych. Policja zajmuje się raczej powtarzającymi się historiami, czyli np. stalkingiem. A to trudno podciągnąć pod tę definicję – przyznaje nasza rozmówczyni.
Wiktoria Morella próbowała radzić sobie na własną rękę. Usuwała zdjęcia, blokowała takie profile lub publikowała ocenzurowane zdjęcia. Część mężczyzn dawała sobie wtedy spokój, ale byli i tacy, którzy uaktywniali się w komentarzach.
Ponieważ wpłynęło to na jej psychikę, kobieta zastanawiała się także, czy nie zrezygnować z pisania o seksie. – Poświęciłam ileś lat na zajmowanie się czymś, co sprawia mi frajdę i nagle dostałam w twarz. Odbiło się to też moim prywatnym życiu, ponieważ mojego męża bardzo denerwuje to, że dostaję takie penisy, przekłada się to na naszą relację – podkreśla.
O tym, że walka z "dick pics" nie należy do najłatwiejszych świadczy choćby to, że część osób, która czytała jej pełne oburzenia wpisy na ten temat, uważała, że nie powinna tego robić, bo "psuje swój wizerunek".
– Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie znam odpowiedzi na pytanie, jak powinno się reagować w takich sytuacjach – dodaje nasza rozmówczyni.
Jak reagować?
Zablokowanie autora fotografii, to dobre rozwiązanie, przekonuje Ada Tymińska, prawniczka z Centrum Praw Kobiet. Kolejnym krokiem powinno być zgłoszenie takiego zachowania do administratora i zrobienie na wszelki wypadek screenów wiadomości.
– Zawsze warto kontaktować się z administratorami portali, ponieważ oni są w stanie zareagować najszybciej. Trzeba zgłaszać takie rzeczy. Nie jest to do końca satysfakcjonujące, ale być może ta osoba będzie miała zablokowaną możliwość kontaktu, być może konto tej osoby zostanie skasowane – podkreśla nasza rozmówczyni.
Prawniczka dodaje jednak, że jeśli chodzi o kroki prawne, to ta droga nie będzie już tak oczywista. – Może być ciężko ze znalezieniem odpowiedniego paragrafu na tego rodzaju przestępstwo w Kodeksie Karnym. Prawo karne nie nadąża za rzeczywistością wirtualną. W efekcie kobieta jest narażona na umorzenie sprawy przez policję ze względu na to, że nie znajdą się podstawy do stwierdzenia przestępstwa – wyjaśnia prawniczka.
Ada Tymińska dodaje, że trochę większe możliwości w tej chwili daje prawo cywilne, chodzi o kwestie dochodzenia odszkodowań. W tym przypadku trzeba jednak udowodnić krzywdę, którą wyrządził mężczyzna wysyłający zdjęcie.
– Sprawy, które się toczą są sprawami precedensowymi. Skoro więc nie było takich, to nie wiemy jak sądy na nie zareagują. Przykładem, który bardzo dobrze obrazuje, jak prawo jest niedopasowane do realiów, jest to, że dowodem w tym przypadku musi być wydruk wiadomości – podsumowuje prawniczka.
Reklama.
Wiktoria Morella
W komentarzach dziewczyny piszą, że często się z tym spotykają. Niektóre wychodzą z założenia, że im to nie przeszkadza, niektóre uważają, że tak działają randkowe aplikacje i nie robią z tego problemu. Jednak część kobiet nie szuka przygody, a i tak są zaczepiane. Otrzymują takie wiadomości wbrew własnej woli.
Wiktoria Morella
To jest jakby przenoszenie winy na mnie za to, że ktoś wysyła mi nagie zdjęcia. Przecież to jest jakaś pomyłka, abstrakcja. Gdy zgłaszałam tę sprawę, to policjant stwierdził, że skoro taka jest specyfika mojego bloga, to muszę się liczyć z takimi reakcjami. Po tym, jak wypowiedział te słowa zmieszał się.
Ada Tymińska
prawniczka, Centrum Praw Kobiet
Nie jest to stalking, ponieważ nie jest to zachowanie nagminne, z trudem można to też nazwać przestępstwem seksualnym w tradycyjnym rozumieniu przepisów Kodeksu Karnego, więc ściganie tego rodzaju sytuacji, które są formą molestowania, jest bardzo trudne.