Nie masz pomysłu na prezent? Jeśli ta osoba lubi kawę – już znalazłeś
Monika Przybysz
12 grudnia 2019, 06:28·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 12 grudnia 2019, 06:28
Kawoszowi-specjaliście, który nawet wyrwany z głębokiego snu będzie potrafił wymienić wszystkie alternatywne metody parzenia kawy w kolejności alfabetycznej, trudno wybrać trafiony prezent. Ale jeśli nie macie pomysłu, co kupić osobie, która po prostu, bez dorabiania zbędnej filozofii, lubi delektować się idealnie zaparzonym espresso lub perfekcyjnie przygotowaną latte - oto prezent idealny.
Reklama.
Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu w wielu “towarzystwach” nie wypada przyznać się, że nie mamy nic przeciwko uproszczeniu całego procesu przygotowania kawy.
Oczywiście, metody, które wymagają więcej czasu i bardziej skomplikowanych przygotowań - chemex, areopress czy przelew - są genialne metody parzenia. Tak przyrządzona kawa jest aromatyczna, ma głęboki unikalny smak i aromat - nikt nie przeczy.
Zupełnie inny, choć absolutnie nie gorszy, bukiet będzie miała kawa z wielkiego, przypominającego lokomotywę, ekspresu ciśnieniowego stojącego w kawiarni. Jej przygotowanie, wbrew pozorom, też wymaga czasu. Ten miły barista, który czasem “zapomina” policzyć was dodatkowo za mleko roślinne? Miesiącami uczył się jak okiełznać tego ziejącego parą smoka tak, aby maksymalnie zbliżyć się do definicji “idealnego” espresso i uzyskać najbardziej orzechowy z orzechowych odcieni kremy.
To tyle ze świata, w którym wszystko kręci się wokół kawy. A co słychać w tym naszym, skoncentrowanym na pracy domu i dziesiątkach innych rzeczy, w którym kawa jest przyjemnie pobudzającym przerywnikiem? No więc tu, na równi ze smakiem, liczy się, nie bójmy się tego słowa: wygoda.
A teraz, jeśli chcecie wiedzieć, dlaczego ekspres automatyczny to definicja tego pojęcia, wyobraźcie sobie poranek. Zamiast mycia kawiarki (tak, tak, mieliście to zrobić poprzedniego wieczora...), mielenia kawy, spektakularnego rozsypania połowy porcji na blat, przesypania reszty do sitka, zakręcenia górnej części i postawienia kawiarki na palniku naciskacie... przycisk. Tylko.
Ekspres się nagrzewa, wy w tym czasie biegniecie do łazienki nałożyć pastę na szczoteczkę. Wracacie do kuchni, podstawiacie kubek. Kolejne kliknięcie przycisku i biegniecie z powrotem do łazienki dokończyć mycie. Minutę później (okej, może trzy, jak zalecają stomatolodzy) wracacie po poranną dawkę kofeiny.
Bardzo łatwo można się do tego systemu przyzwyczaić, oczywiście pod jednym warunkiem: kawa musi być dobra. I tym samym dotarliśmy do źródła ekspresowego czarnego PR-u. Bo ekspres ekspresowi nierówny. Tak samo, jak barista bariście (nie tylko w kwestii uśmiechu).
Czym więc powinien charakteryzować się dobry ekspres? Tego nie wiem. Mogę powiedzieć, czym charakteryzuje się Evidence One - ekspres marki Krups, który testowałam. I z tego, co udało mi się zaobserwować, na skali smaku udaje się mu uzyskać bardzo zadowalające efekty. W jaki sposób? Już mówię.
Barista, tylko automatyczny
Zanim przejdziemy do omawiania funkcji, jakie posiada ekspres Krups, zagadka: w czym tkwi sekret idealnego espresso? W dobrej jakości ziaren i wody - tak, to podstawa. Nie mniej liczy się jednak powtarzalność. Kawa musi być za każdym razem zmielona dokładnie tak samo grubo i ubita z taką samą siłą. Ciśnienie, pod którym woda przepływa przez ubite już kawowe „ciasteczko” również powinno mieć taką samą wartość.
I o ile barista z dużym doświadczeniem jest w stanie uzyskać efekt powtarzalności dzięki temu, że jego dzienny licznik sięga kilkudziesięciu filiżanek dziennie, to w domowych warunkach najłatwiej oddać te sprawy w ręce baristy automatycznego. Ekspres Krups Evidence One został zaprojektowany tak, aby za każdym razem powtarzać dokładnie ten sam proces, dokładnie tak samo.
Technologia, która tego „pilnuje” otrzymała nazwę „Quatro Force”. Dotyczy ona, jak nietrudno się domyślić, czterech najważniejszych parametrów: mielenia, ubijania, parzenia i czyszczenia.
Jeśli chodzi o grubość mielenia, możemy oczywiście dostosować ją tak, aby efekt był jak najbliższy naszym indywidualnym preferencjom. Parząc mocne espresso zmielimy ziarna bardzo drobno. Chcąc uzyskać efekt łagodniejszy i zaparzyć słabsze americano, ustawimy młynek na pozycji z jedną kropką. Mamy tu sporą dowolność, bo skala obejmuje aż pięć poziomów.
O ile regulacja grubości mielenia jest standardem w większości ekspresów, to dbałość o dokładne ubicie kawy przed parzeniem - już niekoniecznie. Producenci Evidence One potraktowali ten aspekt szczególnie poważnie. Trzeba przyznać, że w domowych warunkach tej konkretnej czynności nie poświęcamy dostatecznie dużo uwagi, a to błąd.
O tym, że dokładne ubicie kawy na łyżce ma kluczowe znaczenie dla jej ostatecznego smaku wie pewnie każdy posiadacz ekspresu kolbowego, który z rozczarowaniem stwierdza, że espresso produkowane przez domowy sprzęt smakowo ma się do tego z lepszych kawiarni, jak sushi z supermarketu do rolek zwijanych przez japońskich mistrzów. Po prostu nijak.
Przyczyna jest prosta: porcja kawy zalewana jest wodą pod dużym ciśnieniem. Jeśli nie zostanie ona wcześniej mocno ubita, zamiast zbitego, wilgotnego „ciasteczka”, z fusów utworzy się błotny lejek. Woda, zamiast tylko błyskawicznie przebić się z jak największą siłą, rozmoczy kawę, a my zamiast oleistego, intensywnego naparu otrzymamy zwykłą lurę.
Do ubijania kawy na łyżce bariści używają specjalnych, żeliwnych „stempli” czyli tamperów. I tu znowu zapala się czerwona lampka powtarzalności: uzyskanie identycznego efektu za każdym razem manualnie jest niemożliwe. Jeśli natomiast będziemy polegać na dobrze skalibrowanym mechanizmie - bardzo prawdopodobne.
Evidence One zostało wyposażone w specjalny system hydrauliczny, który za każdym razem ubija kawę z siłą nacisku równą 30 kg. To sporo, ale właśnie taka siła gwarantuje, że z każdej porcji kawy udaje się „wycisnąć” maksimum smaku i aromatu.
Mleczne podwójnie poproszę
Doceniam wyśrubowane parametry techniczne, jakimi charakteryzuje się Evidence One. Mało tego, jestem fanką małej czarnej, której moc można opisać tylko kolokwialnym określeniem: „siekiera”. Ale nawet mnie urzekło to, co Evidence One ma do zaoferowania w departamencie kaw mlecznych.
Zacznijmy od tego, że w pamięci urządzenia można zaprogramować do 12 różnych napojów. Wystarczy więc, aby praktycznie za jednym kliknięciem w wyświetlacz zaparzyć kawę, którą najbardziej lubi koleżanka, niespodziewanie wpadająca z wizytą. Mało tego. Możemy od razu zrobić dwie takie kawy.
Funkcja “podwójnego cappuccino” to element, który warto szczególnie docenić. Podobne rozwiązanie jest dostępne w innych modelach Krups Evidence, ale ja spotkałam się z nim po raz pierwszy i jestem całkowicie oczarowana.
Zazwyczaj, kiedy domowi goście zgłaszają zamówienie na kilka kaw, których przygotowanie wymaga spienienia mleka, ostatnie filiżanki zdecydowanie różnią się od tych, „wyserwowanych” jako pierwsze: granice pomiędzy mlecznymi i kawowymi warstwami stają się coraz mniej wyraźne, a delikatna, aksamitna chmurka, która powinna wieńczyć dzieło, przypomina raczej kupkę spienionego płynu do kąpieli.
Z Evidence One nie ma tego problemu. Dwie mleczne kawy można zaparzyć jednocześnie, wydać i od razu zabrać się za kolejne. W trakcie przygotowania czy to cappuccino, czy latte, na pewno zwrócicie uwagę na jakość spienionego mleka: konsystencją będzie przypominało leciutką bitą śmietanę. To znak, że mleko w trakcie spieniania zostało napowietrzone idealnie: nie za mocno, i nie za słabo. Ponownie kłania się automatyka: nie musimy za każdym razem ustawiać mocy spieniania, więc efekt również pozostanie niezmienny, w tym przypadku - niezmiennie dobry.
Jedyna rzecz, która mogłaby ewentualnie rzucić nieco cienia na kwestie „mleczne”, to problem z utrzymaniem całego systemu w czystości. Evidence One całkiem nieźle radzi sobie jednak również z brudna robotą. Rurka, przez którą mleko zasysane jest z kartonu lub butelki, wykonana została ze stali nierdzewnej, dzięki czemu łatwo utrzymać ją w czystości. Dodatkowo, płukanie dyszy odbywa się automatycznie - nie musimy w ogóle o nim pamiętać.
Na idealną kawę do domu
Fakt, że w domu mam Evidence One nie sprawi, że od czasu do czasu nie odwiedzę przystojnego baristy w kawiarni na rogu, ale będę mogła nieco ograniczyć liczbę tych odwiedzin. Automatyczny ekspres swoją największą zaletę ma w nazwie: automatyka sprawia, że każde poranne espresso smakuje tak samo dobrze, a każde popołudniowe cappuccino jest zwieńczone tak samo idealnie spienioną, jedwabistą pianką. Wygodne? Bardzo. Nie można tego nie docenić.