– Sędziowie, który oglądamy na pierwszych stronach gazet, nie dadzą się zastraszyć, ale już sędziowie z mniejszych miejscowości, gdzie istnieje więcej metod wywierania nacisku, mogą się bać zemsty władzy za to, że nie chcą ugiąć karku – mówi mec. Sylwia Gregorczyk–Abram. Dlatego – przekonuje rozmówczyni naTemat – sędziowie i prokuratorzy nadal potrzebują wsparcia obywateli.
Anna Dryjańska: Napisała pani na Twitterze, że prezes niezależnej organizacji sędziowskiej Iustitia, prof. Krystian Markiewicz, ma postawionych 55 zarzutów dyscyplinarnych. Dodała pani, że władzy nie udało się zastraszyć sędziów na wzór węgierski, więc przerzuciła się na wariant turecki. Co to znaczy?
Mec. Sylwia Gregorczyk–Abram: To znaczy, że PiS nie mógł pójść w ślady Orbana w niszczeniu wymiaru sprawiedliwości, bo nie miał i nie ma większości konstytucyjnej. Z tego powodu, ale również ze względu na silny opór Polaków, którzy wspierają wolne sądy, partia rządząca postawiła na metody Erdogana.
Co to za metody?
W Turcji niepokorni sędziowie trafiają do więzienia za to, że nie ulegają politycznym naciskom. To gorzej niż na Węgrzech.
Jakie formułuje się przeciw nim zarzuty? Bo trudno uwierzyć, by przyznawano wprost, że chodzi o to, iż sędziowie nie wydają wyroków na zlecenie polityków partii rządzącej.
Niezależnym sędziom stawia się dziesiątki zarzutów dyscyplinarnych, dołącza się do tego zarzuty karne. Teraz z podobnymi sytuacjami mamy do czynienia w Polsce. Doświadczają tego chociażby sędziowie Markiewicz i Juszczyszyn. Juszczyszyna wzięto na celownik dlatego, że zgodnie z prawem respektuje wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Ktoś może powiedzieć, że to tylko dwie osoby, nie ma powodów do obaw.
Postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów są dziesiątki. Wszystkie monitoruje Komitet Obrony Sprawiedliwości. Nie wszyscy sędziowie mają, tak jak sędzia Paweł Juszczyszyn, także zarzuty karne. Nie o liczbę tu jednak chodzi, ale o efekt.
Te postępowania dyscyplinarne mają być pokazowe – władza ustawodawcza i wykonawcza chcą w ten sposób złamać władzę sądowniczą, zmusić sędziów, by pochylili głowy przed politykami. Więc nie pocieszajmy się liczbą.
Każda władza autorytarna zaczyna atak na społeczeństwo od ataku na sędziów. Gdy jej się uda, nie ma już żadnej tamy dla bezprawia.
Nie brzmi pani jak ktoś, kto może dać się zastraszyć.
Ja? Oczywiście że nie, chociaż adwokaci są bez wątpienia pod dużo mniejszą presją niż sędziowie czy niezależni prokuratorzy.
Sędziowie, który oglądamy na pierwszych stronach gazet, nie dadzą się zastraszyć, ale już sędziowie z mniejszych miejscowości, gdzie istnieje więcej metod wywierania nacisku, mogą się bać zemsty władzy za to, że nie chcą ugiąć karku.
A jak to wszystko zaczęło się w Turcji?
Po wielkich protestach społecznych w 2013 roku partia Erdogana zmieniła prawo o tureckiej Krajowej Radzie Sądownictwa. Politycy ją rozwiązali, a sędziowie zostali rozsiani po całym kraju.
Następnie władza zaczęła niszczyć Trybunał Konstytucyjny – wymieniła sędziów na wykonawców swoich poleceń. Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że to niezgodne z prawem i zażądał cofnięcia tych zmian, ale Erdogan to ignoruje.
Jego siła polityczna doprowadziła do usunięcia z zawodu tysięcy prawników i skazania wielu z nich na wieloletnie więzienie.
W polskich warunkach brzmi to abstrakcyjnie.
Dopóki nie stanie się rzeczywistością. Ja rozumiem, że wiele osób może marszczyć brwi, gdy słyszy o obronie demokracji przed dyktaturą, ale zła zmiana nigdy nie następuje nagle, z dnia na dzień. To się dzieje krok po kroku. A szykanowanie Markiewicza i Juszczyszyna na wzór turecki jest jednym z nich.
Dlatego nadal potrzebujemy wsparcia obywateli dla tej wielkiej wartości, jaką są wolne sądy.