Nieznane są jeszcze oficjalne przyczyny wybuchu gazu w Szczyrku. Media jednak co chwilę podają informacje, które pozwalają lepiej zrozumieć okoliczności, w których doszło do wybuchu gazu. Jak często przy takich wydarzeniach bywa, również i tym razem można było prawdopodobnie zapobiec tej tragedii.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Przypomnijmy, że do wybuchu gazu doszło 4 grudnia w trzykondygnacyjnym domu w Szczyrku przy ul. Leszczynowej. Po wielogodzinnej akcji poszukiwawczej ratownicy wydobyli z gruzowiska ciała ośmiu osób, w tym czworga dzieci.
Jak wcześniej informowaliśmy, zanim doszło do eksplozji, mierniki gazu pokazały zmianę ciśnienia w sieci. Pogotowie z Polskiej Spółki Gazownictwa dojechało na miejsce w 22 minuty, ale było już za późno.
Nowy wątek w sprawie przedstawił "Fakt". Przed budynkiem wielopokoleniowej rodziny trwały prace budowlane. "Prowadziła je firma, która na zlecenie powstających nieopodal apartamentowców miała zasilić nową inwestycję w energię elektryczną" – czytamy.
– Firma miała zgodę na zajęcie pasa drogowego, ale nie mieli zgody naszego urzędu na wykonanie prac związanych z przewiertem pod asfaltem. To droga prywatna – mówił Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku. Dodał, że pomimo zakazu, firma dokonała przewiertu, bo w miejscu tragedii znaleziono wiertnicę.
20 minut przed eksplozją dwaj bracia (Józef, który zginął pod gruzami budynku i jego brat mieszkający nieopodal) poszli prosić robotników, by ci przerwali prace. Było już późno i chcieli chwili spokoju. Doszło do kłótni, ale prace były kontynuowane.
Niedługo później dom Józefa i jego rodziny w wyniku wybuchu ulatniającego się po przewiercie gazu został całkowicie zniszczony, a wszyscy domownicy zginęli pod gruzami. Śledztwo policji i prokuratury wciąż jest w toku. Zbierane są materiały dowodowe, a na wtorek zaplanowana jest sekcja zwłok rodziny.
Dodajmy, że ruszyła zbiórka na pomoc dla 34-letniej Kasi, której syn zginął w wybuchu. Tylko ona przeżyła z całej rodziny, bo była wtedy w pracy. Internauci ofiarowali już ponad pół miliona złotych.