W internecie jak na dłoni widzimy, w jakich bańkach żyjemy. Podejrzewam, że większość z was nie słyszała o Tymku. Ba! Nawet hip-hopowi dziennikarze, których prosiłem o komentarz, nie mieli za wiele do powiedzenia na jego temat. Tymczasem nagrał najpopularniejszą w tym roku piosenkę w Polsce.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Jeśli przyjmiemy, że Spotify odwzorowuje gusta Polaków (na całym świecie aplikacji używa prawie 250 milionów słuchaczy), to najpopularniejszym artystą 2019 roku w naszym kraju był wcale nie Zenek Martyniuk, lecz Taco Hemingway. Czyli w sumie nie tak źle.
Tymek podbił Spotify i YouTube
Tymek jest za Bedoesem i Taco trzecim najpopularniejszym artystą w naszym kraju (to już się zmieniło, o czym na koniec), ale to jego piosenki zdominowały czołówkę listy przebojów. Oprócz "Języka ciała", w TOP 10 jest jeszcze jego "Rainman" (3. miejsce) oraz "Poza kontrolą" (8. miejsce). Generalnie w polskim internecie, z pewnymi wyjątkami w postaci Dawida Podsiadło, rządzi szeroko rozumiany hip-hop we wszystkich mutacjach.
Tymek nie brzmi jak Peja, czy Molesta, więc jest hejtowany przez rap-konserwatystów. Jednak z pewnością wpisuje się we współczesne, światowe hip-hopowe trendy. Kładzie nacisk szczególnie na człon "hop", bo "Język ciała" to skoczny, typowo klubowy "bengier". Spotify słuchają przede wszystkim młodzi ludzie, dlatego zupełnie rozumiem przyczyny hype'u. To idealny kawałek na melanże i do łażenia z bezprzewodowym głośnikiem po mieście.
Klip do piosenki złamał również magiczną barierę stu milionów wyświetleń. Wcześniej jedynym raperem, który tego dokonał był Grubson (wideo "Na szczycie"). Jednak Tymek dorobił się tego wyniku w rok, a nie przez kilka lat.
"Wiesz, w życiu tak bywa, że wszystko się zmienia i bywa przewrotnie
Zmieniają się ludzie i dupy, a hajs pociąga za sznurki obojętnie
Przechodze se obok i będę tak chodził, aż wszystko osiągnę
Ja, jestem małym chłopcem, żyje marzeniami, które zobaczyłem na filmach, kiedy byłem mały"
- to początku tekstu piosenki, która również pochodzi z jego płyty "Klubowe" i znalazła się w TOP 10 Spotify - "Poza kontrolą" (i wchodzi nawet lepiej niż "Język ciała"). Cały album ma zresztą utwory utrzymane w tytułowych, tanecznych rytmach z autotune'ami i mocnym basem.
Z ziemi włoskiej do Polski
O Tymku wiadomo bardzo mało. Unika wywiadów jak ognia, na Instagramie nie jest też wylewny, choć zdjęć publikuje sporo. Rocznik '94, urodzony w Opolu. Wychowywał się jednak we Włoszech, a atmosfera tamtego kraju z pewnością wpłynęła na przebojowość i śpiewany styl jego kawałków. Kiedy miał 17 lat wrócił do ojczyzny i zaczął rozkręcać karierę.
Mimo młodego wieku, ma na koncie już 3 albumy studyjne, a wkrótce wypuści kolejny. Gościnnie pojawił się też w numerze Pokahontaz - "Kalendarze", co również nie przeszło bez echa na polskiej scenie. Do mainstreamu na dobre wszedł za sprawą zeszłorocznego udziału w projekcie Młode Wilki portalu Popkiller.
Jego utwór (nagrany z Kastą) promuje też wchodzący 3 stycznia 2020 do kin "Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa". Tymek szybko podbił rynek, ale jak widać i słychać - nie była to sytuacja przypadkowa.
Rok 2020 rokiem Tymka?
Nagrywka z byłymi członkami Paktofoniki po części spełniła jego marzenie. Wiąże się tym pewna anegdota przytoczona przez portal Noizz w kontekście przyczyn jego popularności.
"Po powrocie do kraju nie miał pojęcia na temat polskiego rapu i próbował nadrabiać zaległości na wyrywki. W jednym z wywiadów przyznał, że oszalał wtedy na punkcie Paktofoniki i postanowił nagrać coś z Magikiem, bo nie wiedział, że ten od kilkunastu lat nie żyje. Braki tego typu okazały się jednak jego błogosławieństwem. Tymek od początku miał świeże spojrzenie rodzimą scenę i był wolny od środowiskowych opinii oraz innych polskich ograniczeń. Nie bał się więc robić tego, czego nie wypadało i do woli mieszał różne style" – czytamy w artykule Michała Bachowskiego.
O Tymku próbowałem porozmawiać z ekspertami, ale moje wysiłki spełzły na niczym. Pewien znany dziennikarz muzyczny z telewizji w ogóle nie chciał komentować młodej polskiej sceny hip-hopowej. Między wierszami usłyszałem, że jest nią zażenowany. Od redaktora jednej z rapowych audycji radiowych również nie dowiedziałem się za wiele. "Klasyczny polski pop naprawdę musi być w opłakanym stanie (i niestety jest), że taki Tymek musi wypełniać po nim dziurę" – przyznał. Jednak nie wszyscy go potępiają.
– Nie wszystko, co on robi, do mnie dociera, ale gdybym był takim polskim Rickiem Rubinem i pracował w Def Jamie, to uznałbym go za talent i chciałbym mieć u siebie – mówił raper Eros w rozmowie z Tomkiem Doksą dla Red Bull Muzyka. – W show-biznesie musisz mieć farta, talent i jakieś wyczucie smaku. Ja u niego to słyszę. Nie ma możliwości, żeby dzisiaj wytwórnia brała pod swoje skrzydła tylko takich weteranów jak ja, nie rozglądając się za tym, co na scenie młode i fajne. To jest biznes, to wszystko musi się kręcić.
W momencie pisania artykułu - znów przywołuję Spotify - Tymek ma 1 080 215 słuchaczy, a Taco 1 077 999. Czyli już go przegonił, a szum medialny miał w tym spory udział. Rok 2020 również może należeć do niego, bo na nadchodzącej płycie "Fit" idzie za imprezowym ciosem.