Najpierw moszczę się w (niezbyt komfortowym) fotelu kinowym Służewskiego Domu Kultury, aby obejrzeć pierwszy odcinek nowego serialu "Motyw". Po projekcji, zanim na dobre ochłonę, ucinam sobie pogawędkę z najjaśniejszą gwiazdą tej produkcji. Oto zapis owej kryminalno-psychologiczno-obyczajowej rozmowy.
Redaktor Centrum Produkcyjnego Grupy na:Temat, który lubi tworzyć wywiady z naprawdę ciekawymi postaciami, a także zagłębiać się w rozmaite zagadnienia związane z (pop)kulturą, lifestyle'em, motoryzacją i najogólniej pojętymi nowoczesnymi technologiami.
Konstatacja po obejrzeniu pierwszego odcinka serialu: ma pani tam bardzo dużo leżenia.
Tak, rzeczywiście (śmiech). Luiza Porębska, którą gram w "Motywie", zostaje ciężko ranna, więc trudno wymagać od niej szczególnej aktywności fizycznej.
To w moim życiu zawodowym sytuacja dość rzadka, aczkolwiek całkiem komfortowa, dlatego muszę przyznać, że te sceny grało mi się bardzo dobrze (śmiech).
Czyniła pani jakieś szczególne przygotowania, aby perfekcyjnie zagrać osobę tak nieruchomą?
Mieliśmy sporo nocnych zdjęć, więc przyjeżdżałam na plan po dniu wypełnionym obowiązkami w domu oraz intensywnymi zabawami z synkiem... To w zupełności wystarczyło.
Jednak pamiętajmy, że mówimy tutaj o pierwszym z dziesięciu odcinków. Co będzie dalej? Musi pan uzbroić się w cierpliwość, ale mogę zdradzić, że w końcu stanę na nogi (śmiech).
Mamy do czynienia z historią kryminalną, w której – owszem – są osoby ciężko ranne, lecz brakuje trupa. Pytanie: czy to sytuacja przejściowa?
Wszystko w swoim czasie, bo "Motyw" nie jest klasycznym kryminałem. Dużo tu psychologii, trochę obyczaju. Z odcinka na odcinek na widza będziemy zastawiać rozmaite pułapki, w które – mam nadzieję – będzie wpadał.
Będziemy mylić tropy i coraz bardziej gmatwać historię naszych bohaterów. Póki co, nie chciałabym jednak mówić zbyt wiele…
Ostatnimi czasy serwuje pani coraz więcej niespodzianek osobom, które przyzwyczaiły się do oglądania Małgorzaty Kożuchowskiej w serialach przeznaczonych dla całych rodzin, tudzież komediach romantycznych.
Odkąd tylko pamiętam, starałam się dobierać role tak, aby stanowiły dla mnie wyzwanie, były różnorodne, sprawiały mi przyjemność, dawały satysfakcję z tego, co robię i nie pozwoliły popaść w rutynę, bo… nie lubię nudzić się w pracy, ani zanudzać widzów.
Uwielbiam różnorodność, dlatego z wielką radością przyjęłam propozycję zagrania w "Motywie". Być może niedługo dla odmiany zagram w komedii romantycznej, w końcu nie robiłam tego od dawna?
Na razie jednak rozmawiamy przy okazji premiery serialu "romantycznego inaczej" – przecież mamy tam do czynienia z niebezpiecznymi trójkątami miłosnymi, ba – międzywierszowo pojawiają się nawet echa napięcia seksualnego między kobietami…
Posmak skandalu zawsze skutecznie podnosi stopień zainteresowania serialem. Jak widać i w tym przypadku to się sprawdziło (śmiech).
Odnosząc się jednak ściśle do wielowątkowej fabuły serialu, sugerowałabym, żeby nie traktować wszystkiego zbyt dosłownie.
Omówiliśmy to, w czym lubi pani grać. Przejdźmy do tego, co najchętniej konsumuje pani jako widz…
Cóż, jako osoba, która często staje przed kamerą, jestem konsumentem nietypowym. Na to, co oglądam, często mają wpływ kwestie zawodowe. Myśląc o kolejnych rolach, muszę sprawdzać, co dzieje się na rynku, trzymać rękę na pulsie.
Niezbyt często oglądam telewizję. Dużo pracuję, a do tego jestem mamą i żoną, która stara się poświęcać możliwie dużo czasu rodzinie. Dlatego cenię sobie rozwój platform streamingowych, bo mogę oglądać to na co mam ochotę, gdzie chcę i kiedy chcę.
W praktyce nawet gdy nie zdążę obejrzeć danej rzeczy w telewizji czy kinie, to przecież wiem, że za chwilę Internet pozwoli mi nadrobić zaległości.
Co znajduje się na tapecie w tym momencie?
Jestem w trakcie oglądania "Irlandczyka" Martina Scorsese.
Zakładam, że taką osobę bardzo mocno cieszy fakt, iż seriale przestały być ubogimi krewnymi filmów pełnometrażowych, do ich jakości przykłada się coraz większą wagę…
Oczywiście! Idealnym przykładem jest nasz ”Motyw”, czyli właśnie jedna z tych produkcji, które świetnie pokazują naprawdę wielkie zmiany jakościowe , jakie dokonują się od pewnego czasu w tej materii.
Stworzenie tego serialu powierzono starannie dobranej grupie utalentowanych ludzi, którzy wzięli pełną odpowiedzialność za całokształt tego projektu.
Producenci Dorota Kośmicka i Jan Kępiński, reżyser Paweł Maślona, operator Mikołaj Łebkowski oraz scenarzyści Joanna i Tomasz Titkow stworzyli prawdziwy dream team realizujący serial o najwyższych standardach artystycznych i realizacyjnych.
Gdy cała ekipa pracuje nad serialem jako całością – od początku do końca – produkt finalny naprawdę zyskuje na jakości artystycznej.
Czy nie doprowadza to do sytuacji, w których gwiazdy mogą zacząć lękać się, że jednak nie są niezastąpione?
Po tylu latach pracy i różnych doświadczeniach musiałabym wykazać się dużą naiwnością sądząc, że jakikolwiek aktor jest niezastąpiony...
Prawdziwie dobre projekty zawsze są efektem świetnej gry zespołowej, a kiepskiego scenariusza w byle jakiej reżyserii nie obroni nawet największa gwiazda.