"No easy day". Ta książka jeszcze się nie ukazała, lecz już ma zadatki na bestseller. Napisał ją komandos, który brał udział w operacji "Geronimo", podczas której zginął Osama bin Laden. Do mediów wyciekły przedpremierowe urywki dzieła byłego komandosa.
Matt Bissonnette, były komandos elitarnej jednostki amerykańskiej piechoty morskiej Navy SEAL pisał pod pseudonimem Mark Owen. Na książkę "No easy day" opisującą atak na siedzibę bin Ladena wielu czeka z zapartym tchem. Nie wiadomo, jak operacja wyglądała "naprawdę", oczami jednego z komandosów biorących w niej udział.
Oliwy do ognia dolewały doniesienia, że rząd USA nie miał okazji książki autoryzować. Co więcej krytykował Matta Bissonnette'a za to, że nikomu publikacji nie pokazał. Brak rządowej autoryzacji oznacza, że na światło dzienne mogą wyjść całkiem nowe fakty, zakładając oczywiście, że oficjalna wersja amerykańskiego rządu jest nie do końca zgodna z prawdą.
A to zdaje się sugerować eks komandos. Do mediów wyciekły fragmenty niecierpliwie wyczekiwanej książki. Opublikowała je CNN. Książka zdaniem amerykańskich mediów ma dokładnie opisywać przygotowania komandosów do tej ważnej misji, oraz sam przebieg operacji. Z tych krótkich fragmentów, które pojawiły się w mediach wynika, że cała operacja wcale nie była taka, jak opisywał ją amerykański rząd. Książka ukaże się 11 września, w rocznicę zamachów na World Trade Center.
Wydawać by się mogło, że tak ważne przedsięwzięcie będzie wymagać mistrzowskiej precyzji i skrupulatnego przygotowania. Tymczasem były komandos pisze, że większość biorących udział w akcji nie była w dobrej dyspozycji fizycznej. Najwyraźniej byli zmęczeni poprzednimi misjami.
Zdaniem komandosa nie wypalił element zaskoczenia. Black Hawk, helikopter, którym lecieli na misję nagle przechylił się o 90 stopni i zaczął spadać. Rzecz jasna w takich warunkach już spać się nie dało. Autor książki wspomina, że żołądek podszedł mu do gardła i czuł się jak na kolejce górskiej. Nie udało się wyrównać lotu, lądowanie na terenie siedziby bin Ladena do najprzyjemniejszych nie należało. Pilotom jednak udało się tak manewrować maszyną, że żaden z komandosów nie został ranny. Z marszu ruszyli do pracy.
To właśnie część samego ataku i zastrzelenia najgroźniejszego terrorysty świata przyciąga do książki najbardziej. Matt Bossonnette zaznacza, że bin Laden nie przejawiał chęci do walki, mimo, że miał czas na reakcję.
Jednak w momencie ataku bin Laden żadnej kamizelki nie nosił. Mało tego, komandos twierdzi, że jego dwa pistolety leżały nietknięte na półce w jego sypialni. Komandosi stoczyli ciężką walkę, by przedrzeć się przez umocnienia budynku. Amerykański wywiad zapewnił ich, że terrorysta będzie na górnych piętrach.
Wciąż drgał konwulsyjnie. Jeden z komandosów i ja wycelowaliśmy nasze celowniki laserowe w jego klatkę piersiową i oddaliśmy kilka serii strzałów. Kule przybiły jego ciało do podłogi. Przestał się ruszać.
Komandosi nie mieli jednak pewności, że zastrzelonym mężczyzną był bin Laden. Bissonnette miał za zadanie zrobić zdjęcia zwłokom.
Komandosi próbowali potwierdzić tożsamość zabitego. Jeden z nich zapytał o to przebywające w domu kobiety. Potwierdziły, że zabitym jest bin Laden. Jeden z dowódców oddziału, Jay, wyszedł z pokoju, by przez radio satelitarne skontaktować się z dowodzącym misją admirałem Williamem McRavenem. Jay miał poifnormować dowódcę o powodzeniu misji za pomocą wcześniej ustalonego hasła.
Po operacji Bissonnette szukał pilota śmigłowca, którym się rozbili. W książce nazywa go Teddym. Opisuje, że pilot uratował życie wszystkich komandosów biorących udział w akcji. "Jeden zły ruch i byłoby po nas". Po powrocie do domu komandosów na rozmowę wezwał dowódca Jay. Poinstruował swoich podwładnych, że mają nie wypowiadać się na temat misji.
Jako, że CNN dotarła tylko do nielicznych fragmentów, obraz całej misji wciąż jest mglisty. Żeby poznać więcej szczegółów, będziemy musieli poczekać na publikację książki.
Myślę, że większość chłopaków w helikopterze złapało trochę potrzebnego snu. Cały ten szum wokół misji zniknął, to była dla nas po prostu kolejna pracowita noc CZYTAJ WIĘCEJ
Matt Bissonnette
były komandos, autor książki "No easy day"
Minęło około 15 minut, bin Laden miał mnóstwo czasu, by założyć kamizelkę "samobójczą" lub wziąć do ręki broń. CZYTAJ WIĘCEJ
Matt Bissonnette
były komandos, autor książki "No easy day"
Byliśmy kilka kroków od najwyższego piętra, kiedy usłyszałem strzały. Nasz zwiadowca widział po prawej stronie korytarza, jak jakiś mężczyzna podgląda nas zza uchylonych drzwi. Z miejsca w którym stałem, nie mogłem zobaczyć, czy kule trafiły w cel. Lecz mężczyzna zniknął w ciemnym pokoju.
Gdy komandosi wkroczyli do pokoju, okazało się, że podglądający mężczyzna został postrzelony. Lecz wciąż żył. CZYTAJ WIĘCEJ
Matt Bissonnette
były komandos, autor książki "No easy day"
To było dziwne uczucie, widzieć tak niepożądaną twarz z bliska. Przede mną leżał powód walk w ostatniej dekadzie. To było surrealistyczne, próbować wytrzeć krew żeby móc zrobić zdjęcie najbardziej poszukiwanemu człowiekowi na świecie. Musiałem skupić się na misji, potrzebowaliśmy dobrych zdjęć. CZYTAJ WIĘCEJ
Jay
dowódca oddziału komandosów, który atakował siedzibę bin Ladena
Dla Boga i kraju, zdaliśmy Geronimo. Geronimo E.K.I.A CZYTAJ WIĘCEJ
Jay
dowódca oddziału
Pojawiły się obawy z powodu przecieków krążących wokół misji. Koniecznie musimy trzymać się z daleka od mediów. CZYTAJ WIĘCEJ