Wywiad Romana Polańskiego dla "Gazety Wyborczej" wywołał mnóstwo kontrowersji. Reżyser w rozmowie z Adamem Michnikiem i Jarosławem Kurskim bronił się przed kolejnymi zarzutami o molestowanie i gwałty. Za szczególnie oburzające uznano jego słowa o gwałcie z 1977 r.
– Odpokutowaliśmy tę sprawę. Ja, ona i jej matka - bo prasa i ją oskarżała, że umalowała córkę i do mnie przyprowadziła. Wiele razy za to przepraszałem, wyrażałem skruchę. Była ugoda. Wielokrotnie stawałem przed sądem. Siedziałem w więzieniu. Jak widać, dla moich czynów nie ma przedawnienia – żalił się w "Wyborczej" Roman Polański.
Wypowiedzi Polańskiego, które znalazły się w wywiadzie dla wielu osób były oburzające. "Gwalciciel dziecka stawia je obok siebie w jednym zdaniu jakby tu wina się rozkładała na oboje" – zauważyła na Twitterze publicystka Kataryna.
Przekonany do słów artysty nie był również Roman Giertych.
– Nie napadałem na żadne kobiety, proszę mi wierzyć. Wręcz przeciwnie, niekiedy sam musiałem się bronić, i nie mówię tego żartem, bo to nie jest temat do żartów – wskazywał Polański i przedstawiał swoją wersję wydarzeń w sprawie oskarżeń Marianne Barnard, anonimowej "Robin", czy Charlotte Lewis.
Dziennikarze w jednym z pytań sugerowali, że w życiu Polańskiego "skumulowało się mnóstwo fatalnych przypadków i nieszczęść". – Może jestem z twardszego kruszcu? Możecie gwoździe ze mnie robić – stwierdził.
Jeszcze przed publikacją wywiadu niektórzy stawiali pytania, czy rozmowa z Polańskim w ogóle powinna się ukazać, ze względu na to, o jakie czyny był i jest oskarżany. Głos w tej sprawie zabrał Jarosław Kurski, który w felietonie zapewnił, że to wywiad "bez taryfy ulgowej". Już w tytule zawarto jednak tezę "Romana Polańskiego nie osądzamy. Naszą rolą jest pytać".
"Nie bronimy Polańskiego. To nie nasza rola. Ale bronimy i będziemy bronić jego prawa do obrony" – zaznaczył potem Jarosław Kurski.
Specjalne oświadczenie po wywiadzie z Polańskim wydała redakcja "Wysokich Obcasów". "Sposób, w jaki Roman Polański opowiada o oskarżających go kobietach w wywiadzie dla 'Wyborczej': jako o osobach niezrównoważonych psychicznie albo 'śpiących z każdym', naigrywanie się z nich, to stary sposób deprecjonowania i stygmatyzowania ofiar" – czytamy.