Strefę euro czeka nieunikniony rozpad?
Strefę euro czeka nieunikniony rozpad? Fot. Shutterstock.com

Przyszłość strefy euro pozostaje kwestią otwartą. Co jednak jeśli jej rozpad można ewentualnie opóźnić, ale nie da się mu zapobiec? W takim wypadku odkładanie tego, co nieuniknione tylko pogorszy sytuację. I to znacznie.

REKLAMA
Niemcy coraz bardziej zdają sobie sprawę z tego, że jeśli zmiany potrzebne do przywrócenia wzrostu gospodarczego, konkurencyjności i zdolności obsługi zadłużenia na peryferiach strefy euro będą wprowadzane poprzez oszczędności i wewnętrzną dewaluację, a nie przez restrukturyzację zadłużenia i opuszczenie strefy euro (które spowoduje powrót do znacznie zdeprecjonowanych walut narodowych), to ich koszt najprawdopodobniej wyniesie biliony euro. I rzeczywiście, aby umożliwić zagranicznym i krajowym inwestorom opuszczenie strefy, potrzebne będą ogromne środki pochodzące z oficjalnego finansowania.
Ponieważ inwestorzy ograniczają kontakty z władzami, bankami i korporacjami z państw peryferyjnych strefy euro, zachwiana równowaga przepływu środków i towarów będzie wymagała dofinansowania. Proces wprowadzania zmian potrwa wiele lat, a ucieczka kapitału zakończy się dopiero, kiedy wiarygodność polityki zostanie w pełni przywrócona. Będzie to jednak wymagało ogromnych oficjalnych nakładów finansowych.
Do niedawna oficjalne środki pochodziły od organów podatkowych (czyli z Europejskiego instrumentu stabilności finansowej EFSF, który wkrótce zmieni się w Europejski mechanizm stabilizacji ESM) oraz z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jednak coraz częściej oficjalne finansowanie pochodzi z Europejskiego Banku Centralnego - tak dzięki skupowi obligacji, jak i utrzymywaniu płynności banków i wynikającym z tego zwiększeniu bilansów płatniczych w ramach Target2, systemu płatności wewnątrz strefy euro. Z powodu politycznych ograniczeń w Niemczech i w innych państwach, które nie dopuszczają do dalszego wzmacniania zabezpieczeń fiskalnych, EBC planuje przekazać kolejną ogromną porcję finansowania Hiszpanii i Włochom (poprzez dalszy skup obligacji).
Tak oto Niemcy i centralne państwa strefy euro coraz chętniej zlecają oficjalne finansowanie wymagających pomocy państw członkowskich Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Jeśli Włochy i Hiszpania utracą płynność, ale będą wypłacalne, a finansowanie na szeroką skalę zapewni wystarczającą ilość czasu, by plan oszczędnościowy i reformy gospodarcze pomogły odbudować zdolność obsługi zadłużenia, konkurencyjność i wzrost gospodarczy, aktualna strategia poskutkuje, a strefa euro nie przestanie istnieć.
W trakcie tego procesu wraz z pogłębiającą się integracją polityczną, mogą się pojawić pewne formy unii fiskalnej i bankowej. Jednak bez względu na to, jak istotne są elementy unii fiskalnej i bankowej tego procesu, najważniejsze jest to, czy finansowanie na szeroką skalę i stopniowe zmiany będą w stanie na czas przywrócić zrównoważony wzrost gospodarczy. Będzie to wymagało wielkiej cierpliwości rządów i opinii publicznej zarówno w centralnych państwach strefy, by utrzymać finansowanie na szeroką skalę,jak i na jej peryferiach, by uniknąć gwałtownych sprzeciwów społecznych i politycznych wobec lat bolesnego regresu i utraty dobrobytu.
Czy taki scenariusz jest prawdopodobny? Wystarczy przyjrzeć się kwestiom, z którymi należy się uporać. A są to różnice gospodarcze i pogłębiające się recesje; nieodwracalna bałkanizacja systemu bankowego i rynków finansowych; zadłużenia niemożliwe do spłacenia przez instytucje publiczne i prywatne; osłabiający się wzrost gospodarczy i przytłaczające koszty bilansowe w krajach, które zdecydowały się na wewnętrzną dewaluację i deflację celem przywrócenia konkurencyjności; asymetryczne zmiany, które przy ryzyku pokusy nadużycia w czołowych państwach strefy i niewystarczającym dofinansowaniu na jej peryferiach napędzają rozbieżną dynamikę polityczną; nieprzewidywalne i niecierpliwe rynki oraz inwestorzy; znużenie oszczędnościami na peryferiach i zewnętrznym finansowaniem wśród centralnych państw strefy; brak warunków dla optymalnego obszaru walutowego oraz poważne trudności w utworzeniu pełnej unii fiskalnej, bankowej, gospodarczej i politycznej.
Gdyby stopniowy proces dezintegracji ostatecznie doprowadził do sytuacji, w której rozpadu strefy euro nie udałoby się uniknąć, droga obrana przez Niemcy i EBC, czyli ogromne dofinansowanie peryferyjnych państw strefy euro, zrujnowałoby sytuację finansową najpotężniejszych banków centralnych strefy. Co gorsza, ogromne straty wynikające z urzeczywistnienia się ryzyka kredytowego mogłyby zagrozić zdolności obsługi zadłużenia głównych gospodarek strefy euro, a tym samym postawić pod znakiem zapytania dalsze losy całej Unii Europejskiej. Z pewnością w takiej sytuacji jak najszybszy „spokojny rozwód” to opcja bardziej pożądana, niż burzliwe rozstanie.
Oczywiście rozpad strefy euro w tym momencie byłby niezwykle kosztowny i wymagałby międzynarodowej narady w celu restrukturyzacji zadłużenia państw peryferyjnych i roszczeń państw centralnych. Jednak wcześniejszy rozpad strefy być może pozwoliłby przetrwać jednolitemu rynkowi oraz Unii Europejskiej. Daremna próba uniknięcia rozpadu strefy euro przez rok lub dwa, kiedy to biliony euro pochodzące z centralnych państw strefy zostałyby zmarnowane na dodatkowe oficjalne finansowanie, oznaczałaby burzliwy koniec, w tym unicestwienie jednolitego rynku, a wszystko to z powodu wprowadzenia protekcjonistycznych strategii na szeroką skalę. Zatem jeśli rozpad strefy euro jest nie do uniknięcia, to jego odwlekanie oznacza znaczny wzrost kosztów.
Jednak strategie polityczne państw strefy euro nie pozwolą na jej szybki rozpad. Niemcy i EBC stawiają na utrzymanie płynności na szeroką skalę, by zyskać czas na wprowadzenie potrzebnych zmian celem przywrócenia wzrostu gospodarczego i zdolności obsługi zadłużenia. Mimo wysokiego ryzyka jakie pociąga za sobą ewentualny rozpad strefy, to właśnie tę strategię popiera większość graczy strefy euro. Tylko czas pokaże, czy zastawianie domu, by ratować garaż, było właściwym posunięciem.