Sądzę, że Putin chce przyciągnąć uwagę do własnej osoby i do Rosji jako niekwestionowanego mocarstwa, które ma istotny wpływ także na interpretację historii. Dzieje się to w sytuacji, kiedy Rosja przygotowuje się do 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Co charakterystyczne, pan prezydent Putin wypowiada te słowa, gdy świat walczy z rosnącą falą antysemityzmu i nastrojami nacjonalistycznymi – mówi naTemat Tadeusz Baryła, historyk z Ośrodka Badań Naukowych.
Władimir Putin zaatakował Polskę – zarzucił naszemu krajowi współpracę z Adolfem Hitlerem przed wybuchem II wojny światowej. Natomiast przedwojennego ambasadora Polski w Berlinie Józefa Lipskiego nazwał "bydlakiem i antysemicką świnią".
Słyszeliśmy na przestrzeni ostatnich tygodni serię wypowiedzi Putina i jego współpracowników, którzy przypisywali II RP współpracę z III Rzeszą. W co gra Putin?
Tadeusz Baryła: – Gdyby to była jednostkowa wypowiedź prezydenta Putina, to można byłoby sądzić, że to pewnego rodzaju lapsus. Ale jeżeli ktoś od dłuższego czasu wypowiada nieprawdziwe i nieobiektywne sądy i robi to w złych intencjach, to myślę, że za tym stoi wyraźny zamiar polityczny.
Co konkretnie ma pan na myśli?
Sądzę, że Putin chce przyciągnąć uwagę do własnej osoby i do Rosji jako niekwestionowanego mocarstwa, które ma istotny wpływ także na interpretację historii.
Dlaczego akurat teraz – pod koniec 2019 roku?
Dzieje się to w sytuacji, kiedy Rosja przygotowuje się do 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej. I jest ona rozpisana na poszczególne etapy. Co charakterystyczne, pan prezydent Putin wypowiada te słowa, gdy świat walczy z rosnącą falą antysemityzmu i nastrojami nacjonalistycznymi.
Poza tym, świat nie zapomniał o udziale carskiej Rosji w pogromach. Pan prezydent Putin ma jakąś dziwną skłonność, by traktować historię jak szafę z różnymi atrapami, które wyjmuje i pokazuje światu jako dowód nienagannej własnej polityki i troski o cały świat. I jednocześnie wylewając kubeł pomyj na swoich najbliższych sąsiadów.
To dobrze nie wróży.
Możemy spodziewać się kolejnych wypowiedzi Putina na temat Polski utrzymanych w podobnej retoryce?
Już wiemy, że Władimira Putina nie będzie podczas obchodów tych uroczystości w Polsce.
To prawda, nie będzie go w Polsce. Zaproszenie nie zostało wysłane w przewidywalnym dyplomatycznym czasie. Z całą pewnością Władimir Putin będzie uczestniczył w obchodach przygotowywanych w Izraelu. Prawdodpobnie tam też padną gorzkie słowa.
Jeśli tak się zdarzy, to Władymir Putina może spotkać się z bardzo nieprzychylnym stanowiskiem Żydów, którzy wywodzą się z terenów byłego Związku Radzieckiego. Niektórzy przecież pamiętają, jak byli deportowani z różnych terytoriów ówczesnego ZSRR i jaki był stosunek tego państwa do narodu żydowskiego.
Ale to jest sprawa odległej przyszłości. Nas zdecydowanie bardziej powinno zajmować to, w jaki sposób ten kaganek oświaty, który pan prezydent Putin niesie do współczesnej Europy, nie przystaje do obrazu II wojny światowej.
Myślę, że z wiedzą, którą zademonstrował pan prezydent Putin, nie zdałby nawet matury w zachodnioeuropejskiej szkole.
Premier Mateusz Morawiecki uważa, że słowa Putina to próba ukrycia kilku kwestii – porażek, jakie Rosja poniosła w ostatnich tygodniach. Wymienił m.in. zakończoną niepowodzeniem próbę całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, czy fakt, że Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu". "Rozmowy w tzw. formacie normandzkim nie tylko nie przyniosły zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych obostrzeń – tym razem amerykańskich – które znacznie utrudniają realizację projektu Nord Stream 2" – napisał premier. Dodał, że rosyjscy sportowcy zostali właśnie zawieszeni na cztery lata za stosowanie dopingu. To może mieć wpływ?
Lista klęsk i niepowodzeń polityki rosyjskiej jest dosyć długa. Myślę, że oświadczenie premiera Morawieckiego zasługuje na to, by je przeczytać. Mam nadzieję, że zostało ono przetłumaczone na język angielski, to znacznie poszerzyłoby audytorium.
Nie wymaga ono żadnych komentarzy, jest jasne co do intencji, co do sformułowanych tam myśli. Jasne jest też, że nie chcemy we współczesnej Europie innych wystąpień rosyjskich, które mijają się z prawdą.
Szykuje nam się w Polsce gorący politycznie rok: kampania i wybory prezydenckie. A dla Rosji Duda jest niewygodnym kandydatem. Może to próba podstawienia mu haka?
Na 2020 rok przypada okrągła rocznica i sądzę, że w szerszej perspektywie 2019 rok nie wypada zbyt obiecująco. Mam nadzieję, że stoimy przed zupełnie innymi wyzwaniami, niż te które sformułował prezydent Putin.
I bliższy jestem spojrzeniu, które zademonstrował pan premier Morawiecki. Ono w pewnym stopniu prostuje słowa Putina, ale i jest koncyliacyjne. Wzywa do pojednania w imię prawdy, a nie wykorzystywania zafałszowanej historii w bieżącej polityce.
Czyli nie sądzi pan, by słowa Putina na temat Polski były próbą podstawienia haka prezydentowi Dudzie?
Nie sądzę. Moim zdaniem to błędna myśl.
Marek Świerczyński na łamach "Polityki" szukając przyczyn takiej retoryki Putina wspomina m.in. o ćwiczeniach Defender Europe, które będą odbywać się w Polsce i Europie. Zauważa też, że i w amerykańskiej polityce dużo będzie się działo: impeachment Trumpa i szczyt kampanii przed listopadowymi wyborami. "Doskonała okazja, by w gorączkę debat wrzucić – nienowy, ale zawsze w Ameryce rezonujący – temat "udziału Polaków w Holokauście" – pisze Świerczyński. Zgodzi się pan z nim?
Moim zdaniem plan Putina spali na panewce. Nie da się zakłamać historii do tego stopnia, żeby społeczność żydowska na całym świecie, a szczególnie w Izraelu i Stanach Zjednoczonych, uległa tej wizji. Ona nie jest ani uwodzicielska, ani przede wszystkim prawdziwa.
Każdy zajmujący się historią dokładnie wie, jak wyglądały pogromy w carskiej Rosji. A fala, która przewaliła się przez ten kraj w latach 1903-1906, miała, zdaniem Rosji, rozwiązywać problem żydostwa w świecie.
Była też zapowiedzią najczarniejszych wydarzeń, które wydarzyły się w Europie, a miały swoją kulminację w postaci Holocaustu II Wojny Światowej.
Rok 2020 będzie symboliczny, nie tylko ze względu na 75. rocznicę wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. W kwietniu minie 10 lat od czasu katastrofy pod Smoleńskiem. Na sierpień przypada stulecie bitwy warszawskiej.
Nie łączyłbym tych spraw ze stanowiskiem zaprezentowanym przez prezydenta Władimira Putina. To zupełnie odrębne kwestie. Poza próbą „popychania kijem” historii w wygodny dla siebie sposób.
Paweł Zalewski, obecnie poseł PO, twierdzi, że celem Rosji jest doprowadzenie do osłabienia Zachodu, aby móc realizować swoje korupcyjne i imperialne cele. Jak pan odbiera te słowa?
Nie wiem, czy one są tylko korupcyjne i tylko imperialne, ale z całą pewnością Rosja już dawno postawiła przed sobą zadanie rozbicia jedności europejskiej. Ale to chyba bezskuteczne, bo mimo wszystko Europa się integruje, co przesądza o sukcesie projektu europejskiego.
Czyli Putin nie namiesza?
Nie namiesza swoją polityką. Zbyt wiele nas łączy jako wspólnotę europejską, by działania z zewnątrz mogły doprowadzić do jej rozsadzenia.
Wszyscy zastawiają się, dlaczego prezydent Duda nie zabrał dotychczas głosu. Rzecznik prezydenta Błażej Spychalski stwierdził, że Polska nie będzie podnosiła konfliktu, ponieważ właśnie o to chodzi Władimirowi Putinowi. To dobre rozwiązanie?
Myślę, że blamaż popełniony przez prezydenta Putina jest tak oczywisty, że przedłożenie noty ambasadorowi Federacji Rosyjskiej w Warszawie, było bardzo poważnym krokiem. I to powinno wyczerpywać działania polityczne z polskiej strony.
Nie zwalnia to oczywiście opinii publicznej w Polsce od konieczności śledzenia tego, co się mówi o Polsce i Europie. Ale pamiętajmy, że głos Putina to nie jest jedyne stanowisko.
Mamy przyjaciół, którzy nie podzielają poglądów pana Władimira Putina i mam też pewien obowiązek, by społeczność Rosji coraz szerzej zapoznawała się z dorobkiem naukowym, szczególnie w zakresie nauk historycznych, niekwestionowanym przez takie autorytety jak pan Władimir Putin.
Może niech pan Putin najpierw coś przeczyta ze zrozumieniem tekstu i kontekstu, zanim publicznie wystąpi...
Mówi pan, że mamy przyjaciół. Nie dziwi pana brak reakcji przywódców innych krajów na słowa Putina o Polsce?
Słowa Putina to tak piramidalne głupstwo, że brak słów jest wystarczającym komentarzem. Oschłość, jaka zapanuje w stosunkach Europy z Rosją, jest oczywista.