Alicję pochowano 31 grudnia, dwa dni później Ośrodek Rehabilitacji w Turce, który stworzyli jej rodzice Agnieszka i Wojciech Mazurkowie, przyjął pierwszych pacjentów. – To miejsce miało powstać i Ala "dopięła" wszystko na ostatni guzik. Pomogła dotrwać do otwarcia i w spokoju odeszła, zostawiając nas z tym dziełem – mówi nam jej koleżanka.
Świat Mazurków zawalił się w lutym 2018 roku. Wtedy ich córka – Alicja – w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Jej kolega nie przeżył wypadku samochodowego. Ale i jej lekarze nie dawali żadnych szans.
– Nikt nie chciał nawet rodzicom Alicji udzielić informacji, czy ona żyje. Lekarze czekali na jej śmierć. To było wręcz pewne, bo obrażenia mózgu były zbyt duże – opowiada nam Maryla, przyjaciółka Alicji.
Matka usłyszała, że dziewczyna będzie żyć zaledwie godzinę. Ale przeżyła pierwszą operację, później kolejne. Zaczęła też oddychać bez respiratora. – Działy się rzeczy, w które nikt nie wierzył – mówi Maryla.
Kiedy jej stan był stabilny na tyle, że nie zagrażał życiu, rozpoczęto rehabilitację. Wypisano ją ze szpitala z diagnozą: głęboka śpiączka i bardzo małe szanse na wybudzenie. Rodzice zabrali ją do kliniki "Budzik" w Warszawie.
11 miesięcy
To właśnie w warszawskim "Budziku" zrodził się pomysł, by w Turce na Lubelszczyźnie otworzyć ośrodek neurorehabilitacji. – Masażystka Alicji, z którą jej rodzice byli w dość bliskich relacjach, powiedziała, że chciałaby mieć własny ośrodek. Wtedy tata Ali pomyślał, że właściwie i on mógłby coś takiego stworzyć – opowiada Maryla.
Wojciech Mazurek od słów przeszedł do czynów. Miał pozwolenie na budowę w Turce, obok domu, w którym kiedyś mieszkali. – Później dostaliśmy wiadomość, że niedługo będą zalewać fundamenty – wspomina przyjaciółka Alicji.
Łukasz Banasik, który teraz jest dyrektorem ośrodka, a przed rokiem był fizjoterapeutą Alicji w "Budziku", doskonale pamięta, jak ojciec dziewczyny rzucił, że chce otworzyć ośrodek. – Miesiąc później zaczął działać. A po 11 miesiącach powstał ośrodek – wylicza Banasik.
Mazurkowie budowali go z myślą o córce, ale i o ludziach potrzebujących profesjonalnego wsparcia w powrocie do zdrowia.
Sami z Alicją zjechali całą Polskę: po warszawskim "Budziku" udali się do Krakowa, później byli w Iławie u profesora Talara, następnie w Rzeszowie.
– My na rehabilitację w prywatnych klinikach czekaliśmy zawsze przynajmniej miesiąc. To bardzo długo, nie mówiąc już o tym, jak bardzo drogie są takie terapie. Wielu ludzi w ogóle nie ma szans, by się dostać na taką formę leczenia, która potrafi zdziałać cuda – mówiła dziennikarzowi portalu Gość.pl Agnieszka Mazurek, mama Alicji.
– Chcieli stworzyć coś swojego, gdzie będzie wszystko, czego ich zdaniem brakowało w innych ośrodkach. Zależało im na tym, by zebrać najlepszych specjalistów. I zbudować miejsce, w którym będą zajmować się Alicją i przy okazji pomagać innym potrzebującym, którzy mają problemy neurologiczne – mówi nam Maryla.
Był jeszcze jeden powód – rodzice Alicji wiedzieli, że marzeniem ich córki było pomaganie innym. W listopadzie 2019 roku Agnieszka i Wojciech Mazurkowie stworzyli fundację "Wstawaj, Alicja".
– Alicja mówiła, że chciałaby założyć fundację, dzięki której mogłaby pomagać ludziom. I niejako przez nią to się wydarzyło – mówi jej przyjaciółka Maryla.
– 15 grudnia mieliśmy oficjalne otwarcie. Niestety 29 grudnia Ala zmarła. Nastąpiło zatrzymanie akcji serca, nie dało się nic zrobić, mimo reanimacji – słyszę od pracownika ośrodka.
Pogrzeb Alicji odbył się 31 grudnia, dwa dni później Ośrodek Rehabilitacji w Turce przyjął pierwszych pacjentów. – Ten ośrodek miał powstać i Ala "dopięła" wszystko na ostatni guzik. Pomogła dotrwać do otwarcia ośrodka i w spokoju odeszła, zostawiając nas z tym dziełem – mówi koleżanka Alicji.
"Pamiątka"
Dyrektor placówki rozmawia z nami w przerwach między pacjentami, bo obłożenie jest tak duże. Zgłaszają się chorzy z różnych części Polski, choć nie podpisano jeszcze kontraktu z NFZ.
– Na ścianie wschodniej jest ogromny problem z takimi miejscami – zauważa Ania, pracownik ośrodka i koleżanka Alicji.
Wtóruje jej dyrektor placówki Łukasz Banasik: – Taki ośrodek był potrzebny w tej okolicy. Najbliżej pacjenci z Lubelszczyzny mieli do Warszawy i Rzeszowa. Co ważne, w całej Polsce takich ośrodków jest mało, a zapotrzebowanie jest ogromne.
Do placówki w Turce trafiają pacjenci po urazach czaszkowo-mózgowych, po udarach, ze stwardnieniem rozsianym, z dziecięcym porażeniem mózgowym. Zarówno osoby dorosłe, jak i dzieci. – Nie mamy żadnych ograniczeń wiekowych – zaznacza Banasik.
Dla mieszkańców miejscowości oddalonych od Turki ograniczenie może być jedno: brak zaplecza hotelowego. – To ośrodek dzienny, ale staramy się podpisywać porozumienia z pobliskimi hotelami, żeby pacjenci, którzy będą nocować, mieli konkurencyjne ceny – zapewnia dyrektor ośrodka.
Nadal kompletowany jest zespół. – Personel przez cały czas się powiększa. O specjalistów zawsze trudno. Szukamy jeszcze kolejnych pracowników. Zależy nam na neurologopedach, neuropsychologach. Chcemy, żeby każdy pacjent, który do nas trafi, miał tę pomoc, której potrzebuje – mówi nam Banasik.
Rodzice Alicji aktywnie uczestniczą w pracach i życiu ośrodka. – Byli z nami codziennie, wspierali, pomagali i dawali wskazówki, jak chcieliby, żeby to wyglądało – opowiada dyrektor ośrodka.
Ania nazywa Mazurków "ludźmi o ogromnych sercach". – Czas po wypadku na pewno zmienił też wiele w ich rodzinie. To im otworzyło oczy, że chcą zrobić coś dla innych. W trakcie leczenia poznawali różne osoby, rodziny w podobnie trudnych sytuacjach i to też zrodziło ogromną potrzebę pomocy."
Przyjaciółka Alicji jest pewna, że w ośrodku w Turce będą działy się działy rzeczy niezwykłe: – Wypadek Alicji, jej życie, stały się historią tego ośrodka. Myślę, że dzięki niej będą się tam działy cuda.
Reklama.
Maryla
przyjaciółka Alicji
Dla rodziców Alicji była to też pewnego rodzaju forma wdzięczności za to, co otrzymali przez cały czas, od momentu wypadku po śpiączkę Alicji. A otrzymali bardzo dużo dobra od różnych ludzi. Cały czas na ich drodze stawał ktoś, kto pomagał przetrwać. Znajdowali się ludzie, którzy wspierali nie tylko ich, ale i Alicję.