CBA informuje o śledztwie ws. korupcji w szpitalu, w którym pracował prof. Tomasz Grodzki.
CBA informuje o śledztwie ws. korupcji w szpitalu, w którym pracował prof. Tomasz Grodzki. Fot. Olaf Nowicki / Agencja Gazeta
Reklama.
Jeszcze nie tak dawno Prawo i Sprawiedliwość, aby przejąć kontrolę nad Senatem, miało kusić Tomasza Grodzkiego stanowiskiem ministra zdrowia. Wydarzenia potoczyły się nie po myśli obozu "dobrej zmiany". Opozycja utrzymała przewagę w Izbie Wyższej, a na jej czele jako marszałek stanął właśnie Tomasz Grodzki. I się zaczęło.
Media narodowe zaczęły informować o pacjentach, którzy twierdzili, że wręczali łapówki prof. Grodzkiemu. Na początku grudnia ruszyło śledztwo ws. podejrzeń dotyczących korupcji. Do tej pory, jak podaje CBA, w postępowaniu dotyczącym "przyjęcia korzyści majątkowej przez osobę pełniącą funkcję publiczną odpowiedzialną za leczenie pacjentów na Oddziale Klinicznym Chirurgii Klatki Piersiowej PAM, Specjalistycznego Szpitala im. Prof. A. Sokołowskiego Szczecin Zdunowo" przesłuchano 5 osób.
CBA zachęca kolejne osoby do składania zeznań:

W związku z toczącym się postępowaniem CBA informuje osoby, które dały się uwikłać w ten proceder i wręczyły korzyść majątkową mają możliwości skorzystania z tzw. klauzuli niekaralności wynikającej z art. 229 par. 6 kk. Czytaj więcej

W komunikacie nie pada nazwisko Tomasza Grodzkiego, jednak jasne jest, że to o niego chodzi. W latach 1998-2016 był on dyrektorem wymienionego szpitala. W ostatnich miesiącach Grodzki jest posądzany o branie łapówek. Lekarz zaprzecza, choć w tym zaprzeczaniu zdarzyła mu się niefortunna wypowiedź o tym, że "to nie było w szpitalu".
W serii materiałów w mediach publicznych na temat Grodzkiego zdarzały się i takie, w których już na pierwszy rzut oka widać, że coś jest nie tak. Ostatnio "Wiadomości" skompromitowały się podając, sumę 400 zł rzekomej łapówki, która miała być wręczona w 1994 r.. Zapominano o denominacji, więc wychodziłoby, że profesor dał się skorumpować za 4 grosze.
"Bardzo cienko musi być z dowodami przeciwko prof. Grodzkiemu, skoro CBA publikuje takie ogłoszenie" – tak publikację Biura skomentował Bartosz Wieliński z "Gazety Wyborczej".
Europoseł KO Radosław Sikorski wskazał na podwójne standardy stosowane przez CBA. Bo jakoś nikt nie przypomina sobie podobnego komunikatu Biura, gdy wybuchła afera Srebrnej.
W obronie Grodzkiego stanął ostatnio jeden z jego pacjentów, jak sam zaznaczył, były członek PiS i wciąż zwolennik tej partii.
"Byłem operowany na oddziale Prof. Grodzkiego usunięto mi raka płuc. Nikomu nie płaciłem, a prof. wizyty składał nawet w nocy po powrocie z Senatu, zawsze super zorientowany i zaangażowany w proces leczenia" – pisał Andrzej Kaciupa.