Weszłam na grupę dla fanatyczek "365 dni". "My, kobiety, z obsesją na punkcie samców alfa"
Monika Przybysz
14 stycznia 2020, 19:01·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 14 stycznia 2020, 19:01
Powieść "365 dni" Blanki Lipińskiej to absolutny hit. Nie ma co się z tym kłócić czy kręcić nosem – taki jest fakt. Drugi fakt jest taki, że chyba na żaden film oscarowy nie czeka tyle osób (tak, w większości kobiet), jak na adaptację historii pikantnego związku Laury i Massima. To oczekiwanie zamieniało się już wręcz w histerię, czego dowodem są ekstatyczne posty na grupie na Facebooku poświęconej książce. A jak jest trzeci fakt? Niespodziewany. Bo na owej grupie są setki... cudzoziemek. One też zwariowały na punkcie "365 dni".
Reklama.
Blisko 12 tysięcy osób i cały czas rośnie. Tyle członków (członkiń) zrzesza fanowska grupa na Facebooku poświęcona książce i filmowi "365 dni". Spytacie: a o czym mogą rozmawiać fanki powieści erotycznej? Do tego nisko ocenianej przez krytyków, której film – mimo że nie wszedł jeszcze do kin – już został określony przez wielu internautów i blogerów "szmirą"?
To jednak pytanie bardzo niefortunne. Bo po pierwsze, trzy książki Blanki Lipińskiej o włoskim mafiosie, który porywa Polkę i ją w sobie rozkochuje, stały się fenomenem i biły rekordy sprzedaży. Mniejsza o wartości literackie. A po drugie, fanki "365 dni" rozmawiają dokładnie o tym, o czym dyskutują miłośniczki i miłośnicy jakiejkolwiek inni serii książek, filmu czy serialu. Lepszego i gorszego.
Ba, fanki "365 dni" tworzą naprawdę olbrzymi i prężnie rozwijający się fandom (czyli społeczność fanów), a słowo to przecież wcześniej kojarzone było raczej z ludźmi żyjącymi Marvelem, "Harrym Potterem" czy "Gwiezdnymi wojnami". Miłośnicy książek czy filmów erotycznych nie skupiały aż tak zwartej grupy miłośników (nie, nawet nie "50 twarzy Greya"). Do teraz.
"Nie mogę jeść, nie mogę spać"
"Dziewczyny‼️ Ja nadal mam nadzieję... I wymyśliłam sobie, że 3. cześć książki to zły sen Massimo, bo to tak na serio on dostał i był w śpiączce. I nagle Pani Blanka wymyśli część 4., w której Massimo doceni, jak bardzo kocha Laurę" – pod tym postem dotyczącym zakończenia całej sagi widnieje blisko 100 komentarzy. "Ja się o to modlę!", "Też bym tego chciała!" – piszą kobiety, którym też nie podobało się, że [uwaga, spoiler] Massimo i Laura, główni bohaterowi powieści Lipińskiej, nie byli na końcu razem.
Dyskusje o treści książek (czy Laura powinna być z Nacho czy Massimo? które sceny są najbardziej seksowne?) to nie wszystko na tej grupie na Facebooku. Jej członkiniami kierują bowiem dwie główne emocje: ekscytacja i oczekiwanie.
Ekscytacja dotycząca wszystkiego związanego z "uniwersum" Lipińskiej: fragmentami książek, fanowskimi teoriami (bo takie istnieją), zwiastunem filmu, filmowym Massimo granym przez 28-letniego Włocha Michele Morrone (aktor ma już na Instagramie 137 tysięcy obserwujących)... Ekscytacja, która miejscami przypomina histerię – histerię, którą zrozumieją tylko zagorzali fani jakiegokolwiek tytułu – przebija tutaj z każdego postu, komentarza, gifa czy zdjęcia.
"Przeczytałam książkę dwa dni, nie mogę jeść, nie mogę spać, pomóżcie!" – takie komentarze to tutaj nie rzadkość. Chociaż zdarzają się mało fandomowe głosy rozsądku, w stylu: "Dziewczyny, to tylko książka, żyjmy własnym życiem!". Te raczej zbywane są milczeniem albo mało pozytywnym reakcjami.
A druga emocja – oczekiwanie? Na co czekają fanki? Na czwartą część książki (której oficjalnie ma nie być, ale można się spodziewać, że taka w końcu powstanie), na decyzję, kto zagra Nacho w kolejnych częściach filmu i – przede wszystkim – na premierę adaptacji "365 dni" Barbary Białowąs 7 lutego. Nerwowe i niecierpliwie oczekiwanie na film na podstawie ukochanej książki to uczucie, które znane jest wielu fanom, czy to "Avengersów" czy "Igrzysk śmierci". I Fanki "365" wcale się od nich nie różnią. Odliczają dni, oglądają zwiastun kilkadziesiąt razy, analizują każdą scenę analizuję obsadę.
Fanki "365 dni" tylko jedno różni od większości fanów innych książek, które zaraz zostaną przeniesione na ekran.
"Czy ze mną już coś niedobrego się dzieje?"
"Wiecie co, oglądam trailer już nie wiem, który raz i pierwszy raz tak mam z jakimś filmem, że mam wrażenie, jakby to było naprawdę... albo w ogóle jakby książka była napisana na podstawie filmu. Jakby Massimo był PRAWDZIWYM Massimo, a Laura naprawdę istniała. Czy ktoś z Was też ma tak czy ze mną już coś niedobrego się dzieje? [pisownia oryginalna]" – pisze jedna z członkiń grupy. W poście wplecione są emotikony oznaczające zawstydzenie, zaskoczenie, szok.
Autorka posta nie jest w tych odczuciach odosobniona. Wiele kobiet przyznaje jej rację – one też czują coś podobnego. I zaczynają znowu zachwalać trailer: Massimo jest fantastyczny, sceny są ostre i pikantne (chociaż to jeszcze nic, zaledwie gra wstępna przed filmem, jak zapowiada to Blanka Lipińska), chemia między bohaterami jest większa, niż w "50 twarzach Grey'a"...
Co więc odróżnia fandom "365 dni" od wielu innych fandomów? Miłość do filmu, jeszcze zanim pojawił się on na ekranie i przekonanie, że będzie on idealny. W końcu mówi tak Blanka Lipińska, a ona jest w przekonaniu fanek i największa idolką, i wyrocznią, i najfajniejszą z kobiet. Jeśli ktoś wyraża jakiejś wątpliwości – na przykład, czy Anna Maria Sieklucka jest odpowiednim wyborem do roli Laury albo czy aktorzy nie powinni lepiej mówić po angielsku – z miejsca odzywa się chór wzburzonych głosów. Wszystko jest dobrze i będzie dobrze – słowo fanki.
Te wzburzone głosy podnoszą się zwłaszcza, gdy na tapecie na tej fanowskiej grupie na Facebooku pojawiają się wspomniane już "50 twarzy Grey'a", które często porównywane są z "365 dniami". Każde takie porównanie kończy się hucznym zwycięstwem polskiej adaptacji, mimo że tej nikt jeszcze nie widział. Ale fanki już po trailerze orzekły, że "wygląda on lepiej, niż '50 twarzy Grey'a", bo ten film wyglądał w porównaniu do książki jak film dla dzieci". Massimo jest bardziej seksowny, Laura ładniejsza, sceny ostrzejsze. Jest lepiej i już.
USA, Paragwaj, Kanada, Trynidad i Tobago
Te wszystkie zachowania i odczucia fanek – zdjęcia filmowego Massimo, fanowskie "castingi" aktora do roli Nacho, analizy każdego enigmatycznego zdania od Lipińskiej, która wie, jak stopniować napięcie – są więc typowe. Tak zachowują się fani w każdym fandomie. A że to fani powieści erotycznej made in Poland? I co z tego.
Ale jednak rzecz zaskakuje. W grupie poświęconej "365 dniom" na Facebooku są setki kobiet z zagranicy. Nie, książka Lipińskiej nie została (jeszcze) przetłumaczona na inne języki, nie, nie ma jeszcze oficjalnych informacji o dystrybucji, nie, zagraniczne członkinie grupy nie znają polskiego. Ale mimo to dołączają do grupy i ekscytują się, uwaga, nawet bardziej od samych fanek z Polski.
"Ja normalnie jestem w szoku, jak tu się światowo robi" – cieszyła się jedna z fanek znad Wisły. "Światowo" to dobre słowo. W komentarzach pod postem, w którym witane były członkinie z innych części globu, pojawiały się bowiem takie kraje, jak: USA, Kolumbia, Meksyk, USA, Peru, Australia, Portoryko, Wenezuela, Brazylia, Kanada, Paragwaj, Słowenia, Wielka Brytania czy... Trynidad i Tobago.
Skąd w grupie poświęconej polskiej książce i polskiemu filmowi, z polską nazwą i z polskimi użytkowniczkami znalazły się kobiety z tak wielu krajów? Wszystko dzięki internetowi. Okazało się, że na grupach na Facebooku poświęconych książkom – nie tylko erotycznym – "365 dni" jest coraz częściej wspominane. Chociażby w grupie prowadzonej przez L.J. Shen, amerykańską autorkę wydanego w Polsce erotycznego cyklu "Święci grzesznicy".
A teraz kobiety, które mają "obsesję na punkcie samców alfa", jak napisała pewna angielskojęzyczna użytkowniczka grupy o "365 dniach", dzielą się zwiastunem filmu Białowąs. Trailer powieści Lipińskiej rozgrzewa do czerwoności kobiety nie tylko nad Wisłą, ale także te, które o Laurze i Massimo nigdy wcześniej nie słyszały.
"Nie mam pojęcia, co się dzieje, ale to cholernie ekscytujące! My, Amerykanki i Brytyjki, mamy fioła na punkcie tego filmu!", "Nie wiem, co tu się dzieje, ale jestem zakochana!", "OMG, obejrzałam ten zwiastun z 50 razy! Ten film musi pojawić się w USA! Przy nim "50 twarzy Grey'a" wygląda blado! Główni bohaterowie są o wiele bardziej seksowni!" – i tak dalej, i tak dalej. Takich komentarzy po angielsku czy hiszpańsku są setki.
Zagraniczne fanki komentują zwiastun ("Prawie umarłam, kiedy on chwycił ją za szyję pod prysznicem!"), dopytują Polki o fabułę i same książki, ale przede wszystkim bardzo chcą obejrzeć film.
Globalna misja
Pytania, czy film będzie wyświetlany w kinach w konkretnych krajach, czy pojawi się na globalnym Netflixie, czy powieści Lipińskiej będą przetłumaczone na innych język, pojawiają się co chwila. Niektóre kobiety... chcą nawet przyjechać do Polski do kina. I to nie tyle z Niemiec, ale z Kanady czy USA.
"W ten weekend mam misję: napisze dużo wiadomości i mailów do producentów filmu oraz wydawców książki, aby pojawiły się one w USA i innych krajach. To się musi stać. Kiedy na coś jest aż taki szał, musisz działać, aby zarobić więcej pieniędzy!" – napisała jedna z kobiet, Amerykanka. I, sądząc po komentarzach, zarówno ona, jak i inne miłośniczki zwiastuna "365 dni" tę misję kontynuują.
Już jest jakiś rezultat. W mediach społecznościowych dystrybutora filmu "365 dni" pojawił się komunikat (kierowany głównie do Polek na emigracji): "Widzimy, jak dużym zainteresowaniem cieszy się film i zdajemy sobie sprawę, że wiele z Was nie ma możliwości przylecieć w tym czasie do Polski. Jesteśmy jeszcze w trakcie rozmów dotyczących dalszej dystrybucji. Poinformujemy o konkretach, jak tylko będziemy mieć potwierdzone informacje. Prosimy o jeszcze chwilę cierpliwości i dziękujemy za wyrozumiałość!". Spekuluje się i o Netfliksie, i przekładach książek Lipińskiej na inni języki.
Szał na Massimo i Laurę więc nie słabnie, ale systematycznie rośnie. I w tej chwili nie mówimy już o dominacji książki Lipińskiej na listach bestsellerów czy sukcesie kasowym, który film Białowąs z pewnością odniesie mimo oceny krytyków. Mówimy o zainteresowaniu fanów za granicą, a to już zjawisko bez precedensu. Wygląda więc na to, że fandom "365 dni" będzie jeszcze większy i bardziej różnorodny pod względem narodowości, a grupa z 12 tysiącami członkiń tej powieści erotycznej będzie rosła i rosła.