Wśród dziesiątek pomysłów na polepszenie życia Polaków, które w niedzielę przedstawił prezes PiS Jarosław Kaczyński znalazł się również szereg planów prorodzinnych. W tym wprowadzenie podatkowej "ulgi od poczęcia". Czy takie rozwiązanie jest jednak w ogóle realne i potrzebne? Polacy już zastanawiają się na przykład, od kiedy chwila nabycia prawa do ulgi powinna być liczona...
Wiele z pomysłów Jarosława Kaczyńskiego przedstawionych w jego wczorajszym tzw. kontrexpose nie mogło przejść bez echa. Obok postulatu likwidacji NFZ, gimnazjów, czy powrotu do dawnego wieku emerytalnego, sporą uwagę Polaków przykuły również pomysły prezesa Prawa i Sprawiedliwości na zamiany w systemie podatkowym. W tym wprowadzenie ulg prorodzinnych, które... przysługiwałby rodzicom już od chwili poczęcia dziecka. Oznaczałoby to dla przyszłych mamy i taty nawet dziewięć dodatkowych miesięcy płacenia mniejszego podatku, a spodziewający się dziecka zazwyczaj liczą każdy grosz.
Nic więc dziwnego, że ta propozycja Jarosława Kaczyńskiego wzbudza szczególnie duże zainteresowanie. Kto nie chciałby oddawać państwu mniej ciężko zarobionych pieniędzy? Większość z nas ma jednak spory problem z wyobrażeniem sobie tego, kiedy fiskusowi należałoby zgłosić fakt, że od teraz podlegamy "uldze od poczęcia". "Tylko skąd kobieta po stosunku ma wiedzieć, że w jej łonie właśnie poczęte zostało dziecko?" - zastanawiają się internauci na jednym z forów.
Całkowity bezsens?
Niektórzy są pewni, że gdy PiS powróci do władzy, prawo do tej ulgi będzie przysługiwało na zasadach podobnych do prawa nienarodzonego dziecka do dziedziczenia. Tam jednak kluczową rolę odgrywa fakt urodzenia się żywym, a tu ulga miałaby być przecież bezpośrednio związana z poczęciem. Czy w przypadku tragicznego zakończenia ciąży, pogrążeni w smutku niedoszli rodzice straciliby więc też prawo do ulgi?
Wszystkie te wątpliwości specjalnie dla naTemat wyjaśnia dr Łukasz Karczyński - doradca podatkowy, adiunkt w Katedrze Prawa Finansowego na Wydziale Prawa i Administracji UG. Zdaniem eksperta, ulga proponowana przez prezesa PiS mogłaby bez problemu wejść w życie. – Najprościej byłoby ustalić początek obowiązywania ulgi w sposób "zryczałtowany", czyli przypadający zawsze od 9. dnia pełnego miesiąca przed miesiącem urodzenia dziecka, niezależnie od tego, ile w rzeczywistości trwała ciąża. Ogólne doświadczenie życiowe mówi mi, że dziecko urodzone przedwcześnie wymaga zwiększonych wydatków, więc ulga dłuższa niż faktyczny okres ciąży byłaby tu jak najbardziej uzasadniona – mówi prawnik.
Podatki muszą być prorodzinne
Dodaje, że kuriozalny dla niektórych pomysł wbrew pozorom mógłby okazać się bardzo dobry. – Jest uzasadniony celowościowo i łatwy do wprowadzenia. Wydatki związane z dzieckiem zaczynają się zanim się ono urodzi, a o konieczności promowania polityki prorodzinnej jako takiej nie trzeba chyba przekonywać nikogo, kto choćby z grubsza wie, jak działa system emerytalny i jaki mamy w Polsce przyrost naturalny – ocenia Łukasz Karczyński.
A jak nie skrzywdzić rodziców w przypadku poronień? – Objęcie ulgą poronień byłoby rozwiązaniem bardziej skomplikowanym, ale sprawiedliwym, skoro co do zasady również w takim przypadku rodzice ponoszą wydatki związane ze spodziewanym urodzeniem dziecka – podkreśla Karczyński. W takich sytuacjach ulga przysługująca od chwili poczęcia dziecka mogłaby być po prostu przyznawana na podstawie odpowiedniego zaświadczenia lekarskiego.
Wydatki związane z dzieckiem zaczynają się zanim się ono urodzi, a o konieczności promowania polityki prorodzinnej jako takiej nie trzeba chyba przekonywać nikogo, kto choćby z grubsza wie, jak działa system emerytalny i jaki mamy w Polsce przyrost naturalny.