
Po tym, jak Bernadeta Krynicka nie została wybrana powtórnie do Sejmu, wróciła do Łomży. Ale nie na stanowisko, które wcześniej pełniła, czyli pielęgniarki. Została kierowniczką w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. Jak się okazuje, jej apetyty sięgają jeszcze wyżej. Opowiedziała o tym w rozmowie z Onetem.
REKLAMA
Krynicka szybko znalazła nową pracę, mimo fatalnej opinii, jaką miała jako posłanka Prawa i Sprawiedliwości. Przyczyniło się do tego między innymi zdjęcie z Sejmu w czasie głośnego protestu niepełnosprawnych. Widać było, jak ucieka przed nimi z pogardliwą miną.
Została kierownikiem Działu Kontraktowania i Nadzoru Świadczeń Medycznych. Teraz marzy jej się fotel dyrektora tego szpitala. – Złożyłam swoją ofertę konkursową. Uważam, że poradzę sobie na tym stanowisku – powiedziała Krynicka Onetowi.
Dalej wyjaśniła, dlaczego tak uważa. – Mam duże doświadczenie – byłam oddziałową przez 16 lat, a w szpitalu pracowałam w sumie przez 24 lata. Plus doświadczenie samorządowe i parlamentarne oraz stosowne wykształcenie, bo oprócz pielęgniarskiego mam też skończone MBA (studia podyplomowe dla kandydatów na stanowiska kierownicze i menedżerskie – red.). Spełniam wszystkie wymogi, formalne i nieformalne – stwierdziła w rozmowie z portalem.
Kandydaci na stanowisko dyrektora muszą mieć wyższe wykształcenie, wiedzę i doświadczenie "dające rękojmię prawidłowego wykonywania obowiązków dyrektora", co najmniej pięć lat stażu na stanowisku kierowniczym albo ukończone studia podyplomowe na kierunku zarządzanie i co najmniej trzyletni staż pracy. Poza Krynicką startuje jeszcze tylko jedna osoba. Nie wiadomo, kto nią jest. Dlaczego? Jak tłumaczy była posłanka, to odpowiedzialne stanowisko.
Została też zapytana, jaki ma pomysł, by poprawić finansową sytuację szpitala w Łomży. – (...) To temat na dłuższą rozmowę, a teraz nie mam na to czasu – stwierdziła. Zapewniła jednak, ze wierzy w to, że uda jej się wyprowadzić szpital na prostą. Inaczej "nie startowałaby na dyrektora".
źródło: Onet
