
"A kto umarł, ten nie żyje" – twórca kultowych "Psów" nie wziął sobie do serca cytatu Franza Maurera i postanowił wskrzesić serię, która i tak już zapewniła mu nieśmiertelność. Czy operacja się udała? Nie będę trzymał tego w tajemnicy do końca – nie, nie udała się. A hardcore'owi fani kina Władysława Pasikowskiego powinni się odpowiednio do seansu nastawić.
Franz Maurer od razu wie jak się korzysta ze smartfona i potrafi ukraść stosunkowo w nowe auto. Generalnie ćwierć wieku w pace nie odcisnęło na nim żadnego piętna. Odnajduje się w świecie jakby wrócił z dłuższego urlopu. W starych "Psach" właśnie to niedopasowanie do zmieniających się warunków było kluczem dla całej opowieści. W trzeciej części tego zabrakło, w zamian dostaliśmy fabułę bez drugiego dna i głębszego komentarza społeczno-politycznego.
Nie jest jednak aż tak fatalnie. Pierwsze sekwencje filmu wraz z emocjonującym pościgiem na autostradzie oraz finałowa jatka z policjantami i egzekucja na osiedlu naprawdę mi się podobały i zostały zrealizowane jak w porządnym kinie akcji i gangsterskim.
